Dobra, dla wszystkich zmartwionych mam zapodaję kurację typu homeopatycznego, tzn "lecz się swoją trucizną". No nie brzmi to najlepiej, ale posłuchajcie:
Moja 45 letnia ciocia chorowała na wątrobę. Chodziła do lekarza, przepisywał jej masę leków i co jeden to silniejszy- wszystko z powodu bóli brzucha, wymiotów, niestrawności, biegunek itp.Poza tym wykonano jej szereg badań, z rentgenem włącznie. Oczywiście nic to nie pomogło ani nie wyjaśniło,więc wysłano ją na operację wycięcia czegoś tam. W szpitalu przygotowano ją do operacji i całe szczęście, że ktoś wpadł na pomysł żeby ją przebadać ginekologicznie. Okazało się, że jest w szóstym miesiącu ciąży..... No i teraz wyobraźcie sobie co ona sobie myślała, po tych wszystkich lekach i prześwietleniach. Przy jej historii moje obawy o dzidzię wydają mi się smieszne, bo tam to dopiero było ryzyko. Tak na zakończenie- Sylwuś urodził się zdrowy jak koń, pięknie rośnie i jest maskotką całej rodziny. :-)
Moja 45 letnia ciocia chorowała na wątrobę. Chodziła do lekarza, przepisywał jej masę leków i co jeden to silniejszy- wszystko z powodu bóli brzucha, wymiotów, niestrawności, biegunek itp.Poza tym wykonano jej szereg badań, z rentgenem włącznie. Oczywiście nic to nie pomogło ani nie wyjaśniło,więc wysłano ją na operację wycięcia czegoś tam. W szpitalu przygotowano ją do operacji i całe szczęście, że ktoś wpadł na pomysł żeby ją przebadać ginekologicznie. Okazało się, że jest w szóstym miesiącu ciąży..... No i teraz wyobraźcie sobie co ona sobie myślała, po tych wszystkich lekach i prześwietleniach. Przy jej historii moje obawy o dzidzię wydają mi się smieszne, bo tam to dopiero było ryzyko. Tak na zakończenie- Sylwuś urodził się zdrowy jak koń, pięknie rośnie i jest maskotką całej rodziny. :-)