dziewczyny nie zawsze jest tak, że to jak się czuje kobieta zależy tylko od niej. Ja urodziłam we wrześniu '08 ale moje dziecko jest wcześniakiem, miesiąc było w szpitalu, potem zaczęło się jeżdżenie po lekarzach. Wszystko było nie tak, jak sobie wyobrażaliśmy, ale kochaliśmy Naszą małą, dzielną kruszynkę. Mimo to nadmiar problemów mnie przerósł i popadłam w mega depresję. Dziecko miało gigantyczne kolki, ja sama w domu, mąż w pracy, znajomi w pracy a rodzina prawie 300 km ode mnie. Przyszedł dzień że bałam się na chwilę zostać z małą sama. potrafiła jeść, krzyczeć, ze zmęczenia na chwilę zasnąć i tak 24 h na dobę. Dopadła mnie bezsenność - mimo że Amelka spała ja nie mogłam więc o 3 rano w łazience ze łzami w oczach malowałam sobie paznokcie, żeby jakoś wyglądać, nic że ze zmęczenia pomalowałam i palce. szybko poszłam do fryzjera, na masaż czy wychodziłam na zakupy jak mąż wracał z pracy, mimo to do dzisiaj nie poczułam się atrakcyjną kobietą... patrzę w lustro i jest mi niedobrze, w ciuchy sprzed ciąży weszlam niektóre, ale wszędzie się opinają, bluzki i swetry są za krótkie, na nowe ciuchy nie mam kasy. godzinę stoję przed szafą jak mam wyjść a i tak ubiorę dżinsy i sweter który będzie mi się podwijał do góry. chodzę do fryzjera, maluję paznokcie i to nic nie daje. męża teraz ciągle nie ma bo się wyprowadzamy więc kpa roboty a nawet jak jest to nigdy po ciąży nie poczułam się atrakcyjna. odkąd urodziło się dziecko między nami popsuło się wszystko. Owszem, w okresie depresji, czyli październik, listopad ył wsparciem ogromnym. pomagał przy dziecku i psychicznie też pomógł stanąc na nogi. potem święta w grudniu były magicznym okresem. zostawialiśmy wieczorami śpiące dziecko rodzicom i chodziliśy na spacery wśniegu, cud... potem, jak ja stanęłam na nogi i dziecko nie stanowiło dla mnie ani wyzwania ani tajemnic zaczęliśmy się oddalać. On uznał że daje sobie radę więc jest ok. a ja prosiłam porozmawiajmy, źle się czuję, potzebuje mężczyzny po godzinach bycia matką, ale to było jak kulą w płot. nie każdy mąż potrafi rozmawiać i być z drugim człowiekiem. Po porodzie okazało się, że mój mąż nie umie i nie jest w stanie się nauczyć. wygląd to jedno a brak wsparcia ze strony najbliższej osoby i poczucie oddalenia to drugie. czy ja sobie na to zapracowałam? nie sądze. ja właśnie chciałam żyć tak, żeby oprócz mojej kochanej córeczki było inne życie, kobiety, zadowolonej, szczęśliwej, spełnionej... ale samej ciężko... teraz muszę wrócić do pracy i znowu zero wsparcia ze strony M. mówi, że może mi to na dobre wyjdzie a ja nie chcę zostawiać Amelki, po tym co przeszłyśmy od dnia jej narodzin chcę być z nia, uczyc ją i obserwować jak się rozwija... ale nie, kasy brak i nie ma zmiłuj, nawet rozmowy co tu robić żeby ewentualnie w domu pracować nic... to sprawia że mam jeszcze większego doła. dziecko daje mi tyle szczęscia, ale mężczyzny nie zastąpi choćby nie wiem co. bez mężczyzny, przy którym czujesz się atrakcyjna i potrzbna ciężko pokochać samą siebie... nie wiem po co wdałam się w takie szczegóły, ale przynajmniej zrzuciłam z siebie ciężar ;-) a w domu też się nie maluję, bo różne jedzenie lądowało na mnie i mojej twarzy i włosach ;-) ale jak wychodzę na spacer to oko zawsze, włosy niekoniecznie bo przy tych wiatrach ostatnich to ledwo wyjdę i po fryzurze ;-)