reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

36 lat a czekanie ze staraniami o dziecko

A ja znam też historie że ktoś bardzo się starał długo i tak dalej oczekiwał rozwiązania wszystkich problemów a było tak jak zawsze z małym dzieckiem : czyli różnie ;) Ale też, prostując,myślę że może faktycznie jest inaczej z jednym dzieckiem,zdrowym, ,,bezproblemowym" niż z kilkoma ,,sprawiającymi trudności";) To może faktycznie to jedno może być takim prostszym przyjemniejszym doświadczeniem:) (jako mama jednej córki bezproblemowej właśnie + wspierający mąż byłam mama wręcz idealna ;)
Dokładnie, u mnie starania trwały prawie 2 lata, strata po drodze, a w ciągu prawie 2 lat mojego macierzyństwa częściej powtarzałam, że go żałuję niż że jest pięknie. Dziecko normalne, nie jakieś problemowe, choć jak to dziecko bezproblemowe też nie. Partner nadzwyczaj wspierający. Młoda nie byłam jak się na dziecko decydowałam, więc niby świadome to macierzyństwo u mnie było. Choc teraz stwierdzam że samo pojęcie świadomego macierzyństwa jest błędem logicznym, bo się nie da przygotować na nie ani sobie wyobrazić jak to będzie.
 
reklama
Dokładnie, u mnie starania trwały prawie 2 lata, strata po drodze, a w ciągu prawie 2 lat mojego macierzyństwa częściej powtarzałam, że go żałuję niż że jest pięknie. Dziecko normalne, nie jakieś problemowe, choć jak to dziecko bezproblemowe też nie. Partner nadzwyczaj wspierający. Młoda nie byłam jak się na dziecko decydowałam, więc niby świadome to macierzyństwo u mnie było. Choc teraz stwierdzam że samo pojęcie świadomego macierzyństwa jest błędem logicznym, bo się nie da przygotować na nie ani sobie wyobrazić jak to będzie.
A co Ciebie skłoniło do starania się o dziecko?
 
A co Ciebie skłoniło do starania się o dziecko?
Hmm dobre pytanie. Wydaje mi się, że kombinacja kilku czynników. Z jednej strony wieloletnie "urabianie" przez partnera, że przecież "wszyscy" mają dzieci i to oczywiste że się je ma (bo ja nigdy ich nie chcialam). Z drugiej, że mój parter od kiedy się poznaliśmy był idealnym materiałem na ojca. Z trzeciej, że czas niestety biegnie i co jak się obudzę po latach z poczuciem, że popełniłam błąd nie decydując się na dziecko. A jak już zdecydowaliśmy się starać i się nie udawało, to dosłownie wpadłam w obłęd chęci posiadania dziecka, zazdrościłam wszystkim co je mają lub są w ciąży. Pewnie zaraz zostanę osądzona od czci i wiary, że to złe pobudki, ale moja zmiana zdania nie nastąpiła z dnia na dzień tylko była wieloletnim procesem.
 
Hmm dobre pytanie. Wydaje mi się, że kombinacja kilku czynników. Z jednej strony wieloletnie "urabianie" przez partnera, że przecież "wszyscy" mają dzieci i to oczywiste że się je ma (bo ja nigdy ich nie chcialam). Z drugiej, że mój parter od kiedy się poznaliśmy był idealnym materiałem na ojca. Z trzeciej, że czas niestety biegnie i co jak się obudzę po latach z poczuciem, że popełniłam błąd nie decydując się na dziecko. A jak już zdecydowaliśmy się starać i się nie udawało, to dosłownie wpadłam w obłęd chęci posiadania dziecka, zazdrościłam wszystkim co je mają lub są w ciąży. Pewnie zaraz zostanę osądzona od czci i wiary, że to złe pobudki, ale moja zmiana zdania nie nastąpiła z dnia na dzień tylko była wieloletnim procesem.
Nie mam zamiaru ani prawa Ciebie osądzać i dziękuję za szczerą odpowiedź. Tak czułam, że to późniejsze "żałowanie macierzyństwa" może wynikać z powodów, dla których padła decyzja o dziecku.
 
Hmm dobre pytanie. Wydaje mi się, że kombinacja kilku czynników. Z jednej strony wieloletnie "urabianie" przez partnera, że przecież "wszyscy" mają dzieci i to oczywiste że się je ma (bo ja nigdy ich nie chcialam). Z drugiej, że mój parter od kiedy się poznaliśmy był idealnym materiałem na ojca. Z trzeciej, że czas niestety biegnie i co jak się obudzę po latach z poczuciem, że popełniłam błąd nie decydując się na dziecko. A jak już zdecydowaliśmy się starać i się nie udawało, to dosłownie wpadłam w obłęd chęci posiadania dziecka, zazdrościłam wszystkim co je mają lub są w ciąży. Pewnie zaraz zostanę osądzona od czci i wiary, że to złe pobudki, ale moja zmiana zdania nie nastąpiła z dnia na dzień tylko była wieloletnim procesem.
Ja sama myślę że moje intencje posiadania dziecka były dość przypadkowe. Wydawało mi się że to jest czas,że jestem dojrzałą (miałam 30 lat),jakby kolejny etap, czułam jakaś tkliwość w sobie w stosunku do dzieci ale czy to był instynkt😏🤷who knows 🤭 Poprostu wszystko było na gotowe, praca mąż, jakieś wyznaczone wcześniej cele odhaczone...Od razu zaszliśmy potem bez większych problemów kolejne dzieci...myślę że gdyby były trudności to albo by mi to weszło na ambicje na zasadzie że bym się na tym zafiksowała właśnie albo bym odpuściła. Po pierwszym dziecku przeszła mi myśl czy w ogóle mieć napewno więcej,a tu pyk bliźniaki...Te motywację/instynkty wydaje mi się że tak to idealizujemy a najczęściej to są takie ,,nieidealne" powody;)
 
Trochę szokuje mnie ta łatwość w radzeniu "rób dziecko a co tam" w sytuacji autorki.
Doskonale rozumiem pragnienie posiadania dziecka, sama poświęciłam wiele by być w ciąży. Blisko 4 lata starań i 4 poronienia przeczołgały mnie i nasz związek mordą po błocie.
Ale byliśmy w tym RAZEM. Mój partner miał zawsze mniejsze pragnienie posiadania dziecka, ale nie miał obiekcji. A kiedy się pojawiały natychmiast zawieszaliśmy starania.
Nie wyobrażam sobie planowania potomstwa nie mając zaplecza finansowego, nie mówię nawet o jakichś ogromnych kwotach na lata, ale o oszczędnościach którymi mogę zarządzać kiedy nagle dowiaduje się, że muszę brać duphaston a paczka kosztuje 40 zl i wystarcza na 3 dni plus inne leki które miesięcznie łącznie kosztowały chwilami kilkaset złotych. To wszystko po to by kolejna ciążę donosić. Wizyty prywatne u ginekologa to koszt w najlepszym wypadku 300 zl w miesiącu. To wszystko to absolutne minimum jeśli chcemy świadomie i odpowiedzialnie podejść do macierzyństwa, a a autorka raczej chce bo gdyby było inaczej nie byłoby tego posta.
Rozumiem kurczący się czas chociaż znam starsze dziewczyny w szczęśliwych i zdrowych ciążach.
Jeśli partner zarabia bardzo dużo to jest to ogromny komfort natomiast czy gdyby te zarobki były tak imponujące to nie spłaciłby po prostu długów? Myślę, że zegar biologiczny nigdy nie powinien być jedynym czynnikiem wpływającym na decyzję o ciąży.
Tylko autorka i jej partner znają swoje możliwości, ale ja uważam że obaw partnera nie wolno ignorować. Ewentualne niepowodzenia czy strata to okrutna lekcja dla związku, jeśli już na etapie decyzji jedno z partnerów będzie się czuło pominięte to nie wróć to dobrze wspólnej przyszłości
 
Trochę szokuje mnie ta łatwość w radzeniu "rób dziecko a co tam" w sytuacji autorki.
Doskonale rozumiem pragnienie posiadania dziecka, sama poświęciłam wiele by być w ciąży. Blisko 4 lata starań i 4 poronienia przeczołgały mnie i nasz związek mordą po błocie.
Ale byliśmy w tym RAZEM. Mój partner miał zawsze mniejsze pragnienie posiadania dziecka, ale nie miał obiekcji. A kiedy się pojawiały natychmiast zawieszaliśmy starania.
Nie wyobrażam sobie planowania potomstwa nie mając zaplecza finansowego, nie mówię nawet o jakichś ogromnych kwotach na lata, ale o oszczędnościach którymi mogę zarządzać kiedy nagle dowiaduje się, że muszę brać duphaston a paczka kosztuje 40 zl i wystarcza na 3 dni plus inne leki które miesięcznie łącznie kosztowały chwilami kilkaset złotych. To wszystko po to by kolejna ciążę donosić. Wizyty prywatne u ginekologa to koszt w najlepszym wypadku 300 zl w miesiącu. To wszystko to absolutne minimum jeśli chcemy świadomie i odpowiedzialnie podejść do macierzyństwa, a a autorka raczej chce bo gdyby było inaczej nie byłoby tego posta.
Rozumiem kurczący się czas chociaż znam starsze dziewczyny w szczęśliwych i zdrowych ciążach.
Jeśli partner zarabia bardzo dużo to jest to ogromny komfort natomiast czy gdyby te zarobki były tak imponujące to nie spłaciłby po prostu długów? Myślę, że zegar biologiczny nigdy nie powinien być jedynym czynnikiem wpływającym na decyzję o ciąży.
Tylko autorka i jej partner znają swoje możliwości, ale ja uważam że obaw partnera nie wolno ignorować. Ewentualne niepowodzenia czy strata to okrutna lekcja dla związku, jeśli już na etapie decyzji jedno z partnerów będzie się czuło pominięte to nie wróć to dobrze wspólnej przyszłości
Dziękuję i za Twój głos. Jestem gotowa zrezygnować z macierzyństwa gdy mój Partner nie będzie zdecydowany. Pragnę mieć z nim dziecko, marzę o tym aby być mamą ale Jego kocham bardziej jak siebie. Nie przedłożę swojego szczęścia ponad Niego. Chcę żebyśmy RAZEM byli szczęśliwi. Wiem że czasu nie cofnę a ten co nam pozostał aby zajść w ciążę...I mój wiek i Jego wiek..no cóż...
Wiem że nie mogę powiedzieć "jakoś to będzie". Wiem też że moja upadłość jest dużym problemem ale też nie może być moją karą. Nie wiem co powie Partner. Od kilku dni oswaja się z tematem dziecka który w końcu wybrzmiał. Nie wiedzieliśmy się przez ten czas. Musiałam wyjechać na parę dni. Jak wrócę już po weekendzie czeka nas rozmowa. Wiem też że zrobi dla mnie wszystko, ale do głowy nigdy mi nie przyszło to wykorzystywać dla swojego dobra. Na pewno oboje wyłożymy na stół swoje obawy.
 
Dziękuję i za Twój głos. Jestem gotowa zrezygnować z macierzyństwa gdy mój Partner nie będzie zdecydowany. Pragnę mieć z nim dziecko, marzę o tym aby być mamą ale Jego kocham bardziej jak siebie. Nie przedłożę swojego szczęścia ponad Niego. Chcę żebyśmy RAZEM byli szczęśliwi. Wiem że czasu nie cofnę a ten co nam pozostał aby zajść w ciążę...I mój wiek i Jego wiek..no cóż...
Wiem że nie mogę powiedzieć "jakoś to będzie". Wiem też że moja upadłość jest dużym problemem ale też nie może być moją karą. Nie wiem co powie Partner. Od kilku dni oswaja się z tematem dziecka który w końcu wybrzmiał. Nie wiedzieliśmy się przez ten czas. Musiałam wyjechać na parę dni. Jak wrócę już po weekendzie czeka nas rozmowa. Wiem też że zrobi dla mnie wszystko, ale do głowy nigdy mi nie przyszło to wykorzystywać dla swojego dobra. Na pewno oboje wyłożymy na stół swoje obawy.

Bardzo trzymam za Was kciuki, jeśli będziecie w tym razem na 100% i oboje będziecie czuć się z tą decyzją dobrze to macie ogromną szansę na szczęśliwe zakończenie
 
reklama
Dziękuję i za Twój głos. Jestem gotowa zrezygnować z macierzyństwa gdy mój Partner nie będzie zdecydowany. Pragnę mieć z nim dziecko, marzę o tym aby być mamą ale Jego kocham bardziej jak siebie. Nie przedłożę swojego szczęścia ponad Niego.
Nie brzmi to zdrowo. Nie przedkładaj nikogo i niczego ponad własne szczęście, bo to się skończy frustracją i w końcu Ci się uleje. Abstrahuję nawet od kwestii dziecka.
 
Do góry