reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

36 lat a czekanie ze staraniami o dziecko

Myślę że gdyby każda kobieta brała pod uwagę takie okoliczności to przynajmniej połowa nigdy by się nie zdecydowała na dziecko.

Jak najbardziej rozumiem Twoje obawy i dziękuję za wzięcie tego problemu z innej strony.

Ale znowu myślę że nawet super zabezpieczona finansowo kobieta w kapitał tudzież świetną pracę, zdawałoby się niezależna może znaleźć się w tarapatach.
Życie jest po prostu tak bardzo nieprzewidywalne i albo żyjesz w pełni godząc się na ryzyko które jest zawsze bez względu jaką życiową decyzję podejmujesz albo żyjesz z nogą na hamulcu i wciąż w niedosycie.
być może wówczas domy samotnej matki nie byłyby aż tak zapełnione lub nie byłoby tyłu przemocowych związków, w których cierpią dzieci, bo kobiety boją się odejść... Bo kobiety miałyby pewność, że bez mężczyzny sobie poradzą.

Pytalas jak to widzimy, więc powiem wprost: moim zdaniem dziecko to odpowiedzialność. To istota, która sprowadzasz na ten świat i Twoim obowiązkiem jest zadbanie o jej podstawowe oraz niepodstawowe potrzeby. Tu nie ma miejsca na "jakoś to będzie", nie mówimy o przypadkowym zajściu w ciążę, a o świadomych staraniach. Ja nie widzę dobrych stron świadomego rozpoczęcia starań w perspektywie braku możliwości przez kilka lat zarządzania własnym majątkiem, braku możliwości samodzielnego utrzymania siebie i dziecka, bez wspólności majątkowej z małżonkiem, ktory w dodatku jest osobą dojrzałą wiekowo, niepewną tego, czy chce o to dziecko się starać.
 
reklama
Myślę że gdyby każda kobieta brała pod uwagę takie okoliczności to przynajmniej połowa nigdy by się nie zdecydowała na dziecko.

Jak najbardziej rozumiem Twoje obawy i dziękuję za wzięcie tego problemu z innej strony.

Ale znowu myślę że nawet super zabezpieczona finansowo kobieta w kapitał tudzież świetną pracę, zdawałoby się niezależna może znaleźć się w tarapatach.
Życie jest po prostu tak bardzo nieprzewidywalne i albo żyjesz w pełni godząc się na ryzyko które jest zawsze bez względu jaką życiową decyzję podejmujesz albo żyjesz z nogą na hamulcu i wciąż w niedosycie.
Mi się wydaje,że mimo że zadalas pytanie na forum,więc jakby niby nie wiesz,to trochę wiesz i chcesz jakby potwierdzenia że możesz ,,żyć w pełni godząc się na ryzyko":) Koniec końców to Twoje życie i Twoje ryzyko nie nas tu na forum;)
 
Mi się wydaje,że mimo że zadalas pytanie na forum,więc jakby niby nie wiesz,to trochę wiesz i chcesz jakby potwierdzenia że możesz ,,żyć w pełni godząc się na ryzyko":) Koniec końców to Twoje życie i Twoje ryzyko nie nas tu na forum;)
Oczywiście że trochę wiem 😉 nawet bardziej ale zdaję sobie sprawę że mogę nie dostrzegać wszystkich perspektyw. Może ja idealizuje to wszystko i może nie czuję że coś się zmieni po ogłoszeniu upadłości a tylko tyle że w końcu to jest krok do wewnętrznego spokoju.
 
Oczywiście że trochę wiem 😉 nawet bardziej ale zdaję sobie sprawę że mogę nie dostrzegać wszystkich perspektyw. Może ja idealizuje to wszystko i może nie czuję że coś się zmieni po ogłoszeniu upadłości a tylko tyle że w końcu to jest krok do wewnętrznego spokoju.
No nie wiem mi się wydaje że wszystko zostało powiedziane,wszystkie wątpliwości znasz:
- wiek Twojego partnera (kwestia starań, jego zaangażowania/ poświęcenia choć ma już przecież odchowanego syna i tego że będzie miał 60 parę lat jak dziecko będzie miało nie wiem 8,9 - nie mówię że to wyklucza! Poprostu jest to dość jednak extraordinary ;)
- niepewna sytuacja finansowa
- Twój wiek i że to pierwsza ciąża więc nie wiadomo w sumie co wyniknie i czy starania będą krótkie proste czy nie, kwestia w ogóle pewnych ryzyk po 35 r.ż. - i znowu nie twierdzę że będzie coś nie tak ale biologia to biologia jednak...
 
być może wówczas domy samotnej matki nie byłyby aż tak zapełnione lub nie byłoby tyłu przemocowych związków, w których cierpią dzieci, bo kobiety boją się odejść... Bo kobiety miałyby pewność, że bez mężczyzny sobie poradzą.

Pytalas jak to widzimy, więc powiem wprost: moim zdaniem dziecko to odpowiedzialność. To istota, która sprowadzasz na ten świat i Twoim obowiązkiem jest zadbanie o jej podstawowe oraz niepodstawowe potrzeby. Tu nie ma miejsca na "jakoś to będzie", nie mówimy o przypadkowym zajściu w ciążę, a o świadomych staraniach. Ja nie widzę dobrych stron świadomego rozpoczęcia starań w perspektywie braku możliwości przez kilka lat zarządzania własnym majątkiem, braku możliwości samodzielnego utrzymania siebie i dziecka, bez wspólności majątkowej z małżonkiem, ktory w dodatku jest osobą dojrzałą wiekowo, niepewną tego, czy chce o to dziecko się starać.
Wiesz masz rację, ale niestety wszystkie tu mamy poniekąd rację...powinien wziąć górę zdrowy rozsądek i odpowiedzialność i tak jak piszesz jest wiele przeszkód aby zacząć starania. Już to napisałam jeżeli Partner otwarcie i zdecydowanie powie "nie kochaniem" nie będę za wszelką cenę walczyć. Kiedy jednak słyszę że chce abym była szczęśliwa to zaczynam szukać możliwości i zaczynam analizować moją sytuację, może jednak nie jest aż tak beznadziejna..
 
No nie wiem mi się wydaje że wszystko zostało powiedziane,wszystkie wątpliwości znasz:
- wiek Twojego partnera (kwestia starań, jego zaangażowania/ poświęcenia choć ma już przecież odchowanego syna i tego że będzie miał 60 parę lat jak dziecko będzie miało nie wiem 8,9 - nie mówię że to wyklucza! Poprostu jest to dość jednak extraordinary ;)
- niepewna sytuacja finansowa
- Twój wiek i że to pierwsza ciąża więc nie wiadomo w sumie co wyniknie i czy starania będą krótkie proste czy nie, kwestia w ogóle pewnych ryzyk po 35 r.ż. - i znowu nie twierdzę że będzie coś nie tak ale biologia to biologia jednak...
Dziękuję za to podsumowanie 😉 dokładnie wszystko wiem, w którą stronę to pójdzie jeszcze nie wiem 🤷‍♀️
 
Wiesz masz rację, ale niestety wszystkie tu mamy poniekąd rację...powinien wziąć górę zdrowy rozsądek i odpowiedzialność i tak jak piszesz jest wiele przeszkód aby zacząć starania. Już to napisałam jeżeli Partner otwarcie i zdecydowanie powie "nie kochaniem" nie będę za wszelką cenę walczyć. Kiedy jednak słyszę że chce abym była szczęśliwa to zaczynam szukać możliwości i zaczynam analizować moją sytuację, może jednak nie jest aż tak beznadziejna..
ale co to w sumie oznacza, że chce, żebyś była szczęśliwa? Czy partner chce dziecka, jest gotowy na ponowne ojcostwo, branie czynnego udziału w dbianiu o dobrostan oraz rozwój dziecka?
To cudownie, że chce, żebyś była szczęśliwa, ale mi się to kojarzy z sytuacja w której pytam męża co myśli o kupieniu sokownika, a on mi odpowiada, że jeżeli będę używać i będę szczęśliwa, to mam kupować, co oznacza, że on go nie chce, nie potrzebuje i używać nie będzie, ale skoro ja chcę, to w sumie ok, niech mi będzie.
 
ale co to w sumie oznacza, że chce, żebyś była szczęśliwa? Czy partner chce dziecka, jest gotowy na ponowne ojcostwo, branie czynnego udziału w dbianiu o dobrostan oraz rozwój dziecka?
To cudownie, że chce, żebyś była szczęśliwa, ale mi się to kojarzy z sytuacja w której pytam męża co myśli o kupieniu sokownika, a on mi odpowiada, że jeżeli będę używać i będę szczęśliwa, to mam kupować, co oznacza, że on go nie chce, nie potrzebuje i używać nie będzie, ale skoro ja chcę, to w sumie ok, niech mi będzie.
To wyjaśni nasza rozmowa
 
Dziewczyny mimo że nie mam dziecka to uważam że dojrzałe i świadome kobiety wiedzą że macierzyństwo to nie tylko blaski ale i cienie, że przychodzi zmęczenie, bezsilność i z pewnością wiele innych uczuć, które niekoniecznie chciałybyśmy odczuwać. Naturalnie są różne kobiety i ich oczekiwania. Ja nie oczekuję że byłoby łatwo, ale z pewnością byłoby pięknie.
Nie jesteś w stanie się przygotować do poziomu zmęczenia...mam dwóch synów - jeden dał nam w kość i do tej pory daje, drugi jest spokojny póki co. Nie jesteś w stanie dojrzeć do tego. A miałam 35+
Dokładnie, u mnie starania trwały prawie 2 lata, strata po drodze, a w ciągu prawie 2 lat mojego macierzyństwa częściej powtarzałam, że go żałuję niż że jest pięknie. Dziecko normalne, nie jakieś problemowe, choć jak to dziecko bezproblemowe też nie. Partner nadzwyczaj wspierający. Młoda nie byłam jak się na dziecko decydowałam, więc niby świadome to macierzyństwo u mnie było. Choc teraz stwierdzam że samo pojęcie świadomego macierzyństwa jest błędem logicznym, bo się nie da przygotować na nie ani sobie wyobrazić jak to będzie.
Dokładnie ❤️
Nie mam zamiaru ani prawa Ciebie osądzać i dziękuję za szczerą odpowiedź. Tak czułam, że to późniejsze "żałowanie macierzyństwa" może wynikać z powodów, dla których padła decyzja o dziecku.
Motywacja do posiadania dziecka zmienia się. To nie jest coś stałego. I nawet najbardziej dojrzała kobieta z dojrzałą motywacją (czyli właściwie jaką?) może zderzyć się ze ścianą...
ale co to w sumie oznacza, że chce, żebyś była szczęśliwa? Czy partner chce dziecka, jest gotowy na ponowne ojcostwo, branie czynnego udziału w dbianiu o dobrostan oraz rozwój dziecka?
To cudownie, że chce, żebyś była szczęśliwa, ale mi się to kojarzy z sytuacja w której pytam męża co myśli o kupieniu sokownika, a on mi odpowiada, że jeżeli będę używać i będę szczęśliwa, to mam kupować, co oznacza, że on go nie chce, nie potrzebuje i używać nie będzie, ale skoro ja chcę, to w sumie ok, niech mi będzie.
Dokładnie 😜

Autorko, wg mnie kluczowe jest kilka kwestii - Twój partner i jego podejście do tego (może mu się nie chcieć wstawać do dziecka i nie chcieć go utrzymywać) oraz Twoje możliwości finansowe - czy po 3 latach masz czystą kartę czy nie? Jeśli nie, to nawet kredytu na pralkę nie dostaniesz....dla mnie czekanie na upadłość (przecież to się będzie ciągnąć - a jak któryś z dłużników zaskarży coś tam...moja znajoma otrzymuje pieniądze od dwóch syndyków - dokumenty były składane w tym samym czasie. A kasę od drugiego dostała po ponad 4 latach! Ty nie masz (ani Twój partner,) tyle czasu...
 
reklama
moim zdaniem rozsądne jest liczenie tylko swojego dochodu. Nauczyły mnie tego życiowe doświadczenia kilku bliskich mi kobiet. Teoria jest piękna, w praktyce osoba może zostać sama, na ulicy, z przysłowiową parą majtek, nawet po 35 latach małżeństwa. Dlatego mimo, że kocham męża najbardziej na świecie i nie daje mi absolutnie żadnych przesłanek ku temu, bym mogła podejrzewać, że coś złego kiedykolwiek, niezależnie od wszystkiego, spotka mnie z jego strony, uważam, że warto liczyć na siebie.

Owszem, sprowadzając na świat dziecko każde z rodziców ma obowiązki, również finansowe, dlatego teoretycznie liczy się dwa dochody. Nie ma jednak co ukrywać, że sprawy sądowe, w tym alimentacyjne czy spadkowe, ciągną się miesiącami, do tego w skrajnych sytuacjach ściągnięcie należności przez komornika to kolejne miesiące. W tym czasie natomiast trzeba mieć za co opłacić mieszkanie oraz inne podstawowe potrzeby swoje oraz dziecka - chyba, że dziecko zostanie z partnerem.

Możliwe, że to moje myślenie na wyrost. Ale tak jak mówię, doświadczenie bliskich mi osób każe mi brać pod uwagę każdą ewentualność. Ja się nie spodziewam skomplikowania sytuacji, ale one również się nie spodziewały.

Gdybym miała tak liczyć to nie powinnam mieć nawet jednego dziecka, a co dopiero planować trzecie 🤡 bo nie byłabym wstanie zapłacić ze swojej pensji za ich szkołę - albo inaczej, za szkołę bym zapłaciła i to by było na tyle xD
 
Do góry