moim zdaniem rozsądne jest liczenie tylko swojego dochodu. Nauczyły mnie tego życiowe doświadczenia kilku bliskich mi kobiet. Teoria jest piękna, w praktyce osoba może zostać sama, na ulicy, z przysłowiową parą majtek, nawet po 35 latach małżeństwa. Dlatego mimo, że kocham męża najbardziej na świecie i nie daje mi absolutnie żadnych przesłanek ku temu, bym mogła podejrzewać, że coś złego kiedykolwiek, niezależnie od wszystkiego, spotka mnie z jego strony, uważam, że warto liczyć na siebie.
Owszem, sprowadzając na świat dziecko każde z rodziców ma obowiązki, również finansowe, dlatego teoretycznie liczy się dwa dochody. Nie ma jednak co ukrywać, że sprawy sądowe, w tym alimentacyjne czy spadkowe, ciągną się miesiącami, do tego w skrajnych sytuacjach ściągnięcie należności przez komornika to kolejne miesiące. W tym czasie natomiast trzeba mieć za co opłacić mieszkanie oraz inne podstawowe potrzeby swoje oraz dziecka - chyba, że dziecko zostanie z partnerem.
Możliwe, że to moje myślenie na wyrost. Ale tak jak mówię, doświadczenie bliskich mi osób każe mi brać pod uwagę każdą ewentualność. Ja się nie spodziewam skomplikowania sytuacji, ale one również się nie spodziewały.