cześć Cioteczki!!! :-)
my już po wizycie...piszę "my", bo jest nas trójeczka
To znaczy nie dwójka dzieci, ale ja, mój M. i dzidziol:-)
serduszko bije!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!:-):-):-) 115 uderzeń na minutę, Dzidziol ma 0,36cm, 6tydzień i 2 dni, data porodu 7-12 luty. Wszystkie parametry na dzień dzisiejszy b. dobre. Najpierw się zestresowałam na tej lezance, bo miałam usg dopochwowe, lekarz gmyra i gmyra...nic nie mówi, ja się wpatruję w ten ekran, ale nic nie widzę, to mówię do lakarz "no mów pan,co jest, bo ja zawału dostanę"
:-) a lekarz spokojnie, na luzie...no weź się kobito nie denerwuj, zaraz ci wszytsko pokaże:-) tak to sobie właśnie gadam z moim ginkiem-luzakiem
No i jak mi pokazał serduszko, taki czerwony pulsujący punkcik....no to ja w bek
ale się rozczuliłam...nie sądziłam, że aż tak będzie...W tym czasie doktorek zawołał mojego M. i ten jak tylko wszedł, to już miał dziwny wzrok, jakby mu się oczy lekko spociły
Za tydzień mam sprawdzić kolejny raz progesteron, na razie jest bardzo dobry, ale u mnie z nim było różnie, tak więc lepiej sprawdzać. Gdyby wyszedł za mały, to mam już wypisaną receptę na sztuczny progesteron nie pamiętam nazwy, ale inna niż w Polsce. No a za dwa tygodnie kolejna wizyta. No i przykazał uważać na siebie, nie dźwigać, nie skakać itp. Ahaaa no i absolutnie nie mogę jechać na wakacje do Polski samochodem. Jak już to samolotem, ale autem nie ma mowy, 24 godziny wstrząsów, dragawek...powiedział, że "poronienie murowane":-(trochę mi to nie na rękę, bo nam auto w Polsce potrzebne, ale jakoś zaradzimy na to. Na razie jestem przeszczęśliwa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Dziękuje wszystkim za słowa otuchy i kciukasy!!!!!!! naprawdę pomogły!!!!!!!!!
Uciekam nakarmić Dzidziola!!!!!:-)