- Dołączył(a)
- 27 Kwiecień 2025
- Postów
- 8
Witam dziewczyny . Na wstępie dodam, że jestem w 34 tygodniu ciąży i 2,5tyg po rozstaniu z ojcem dziecka. Opiszę tak skromnie jak tylko mogę. Pozdrawiam wam wszystkie. Mam 25 lat. Mój były partner ma 28 lat. Byliśmy razem 5 lat. Spotkaliśmy się i strzała Amora trafiła. Jednakże nasza relacja od początku była toksyczna. On z patologicznego domu, wzorce również takie miał. Ja znowu z dysfunkcyjnego domu. Brakowało emocji. Więc rzecz jasna, ze jego straszną zazdrość, wmawianie, robienie ze mnie ostatniej latawicy. To pomimo bólu było dla mnie do przyjęcia. Straszne co człowiek jest w stanie sam ze soba zrobić. Kochałam go a raczej myślałam, ze to ten właściwy. Próbowałam niejednokrotnie sobie wytłumaczyć, ze ja mu nie ulegam to się denerwuje. Oczywiście po pracy obiad, za swoje i za jego ja płaciłam. Prałam skarpetki, sprzątałam dziennie. Miał sex bez postaci nagrody tzn nie karałam go jego brakiem. Oczywiście potem poszło tak, ze nie patrzył na moją przyjemność. Zero pocałunków itp przyzwyczaiłam się do tego, ze jak go całuje to narzekał, ze on nie dziecko. Ze mu matkuje pomimo, ze sam wymagał obiadu podłożonego pod buzie. Skłócił mnie z rodziną. Moją rodzinę niejednokrotnie od K wyzwał. Co mnie oburzało . Potem padały oskarżenia z jego strony i jego rodziny, ze jestem …. Ze ja jestem paniusia. Strasznie mnie nie lubili. On zbytnio mnie nie bronił, chodź ja na niego złego słowa nie pozwoliłam rodzinie mojej powiedzieć. W końcu mój mężczyzna…. I w końcu doszło do punktu takiego, że wypominałam mu faktycznie w żalu to wszystko. On twierdził, ze mamusi dałam się manipulować i ze jestem tępa. Ze on chce kobietę która ma swoje zdanie i taką która go będzie słuchała. I się stało. Znalazł na fb. Trwało to chwilę, gdyż dziewczyna się dowiedziała i go kopla. Nie zdążyli się spotkać. A nalegał wiecie na co. Potem była kolejna w tym samym miesiącu. Miała narzeczonego, oboje się sobie żalili. Czyli na nas, złych partnerów. On i ja postawiliśmy na nogi naszych partnerów. Miesiąc mnie nie było . Niestety znów wróciłam. On za każdym razem twierdził, że się zagubił. Ze kocha . I tym podobne. Rok był spokój. Tzn moich znajomi pomimo, ze mu pokazywałam co pisali itp to według niego nic nie warte ….. bo on jest lepszy od nich wszystkich. Nie wychodziłam do ludzi. Nawet do mamy ograniczyłam wyjazdy bo były awantury. Niestety jak to nasza intuicja po roku znowu zaczął się dziwnie zachowywać. Błagałam go żeby mi powiedział co się dzieje bo ja czuję. Miesiąc byliśmy osobno. Moje łóżko w pokoju . Jego w pokoju obok. Miesiąc. Nie wytrzymałam. Okazało się, że znalazł. Wykrzyczał mi, ze ona go rozumie i wspiera a ja nie. Chociaż zawsze z nim rozmawiałam. Uznał, że ciągle gadam i gadam. A jak przestałam to robić, bo nie mówię o narzekaniu to znalazł pocieszenie. Oczywiście miesiąc latał koło mnie z uśmiechniętą twarzą i życzył mi żebym kondony miała w razie w . Albo jak wychodziłam z domu to pisał sms, ze dom to nie hotel. Wmawiał mi zdrady i ze jestem przegrana u niego. Myślę, że chciał żebym płaciła za mieszkanie bo on 3 msc pracy nie ma i jednocześnie na boku mieć inną. Nowa więc nie wiadomo czy był pewny, ze to ta która będzie zawsze. Ja=koło zapasowe. A jak przez miesiac pytałam go czy ktoś jest. Mówił przyjaciele albo jak mówiłam powiedz jej imię, milczał. Czułam jak to my kobiety. Okazało się, ze konta na tik tok, insta, itp 1000000 lasek w okół. Każde wspierał pod zdjęciami, ze miłego dnia życzy. Ja tylko bacznie obserwowałam. Jak idiotka. Nowa przyjaciółka ochłodziła relacje, ma dziecko i jest starsza od niego. Więc po mojej wyprowadzce facet ciągle ma inną i się dobrze bawi. Ciągle wkleja posty z puentami, ze kobieta prawdziwa to taka itp mówił, ze jestem jego hamulcem życiowym. Ja mając 25 lat nie mam innego życia. Weszłam w związek będąc niezależna jak na tamten wiek. Wyszłam jako kobieta bez zainteresowań. Bo pomimo, ze w domu dużo robiłam. Dbałam o niego jak mogłam. Też mam wady. To kierowałam się pierw on potem ja. Pierw on ma mieć potem ja. Wzięłam mu na raty 4 msc temu 2 rzeczy. Nie płaci ich. Oddałam mu swój telefon żeby miał lepszy. Kupowałam mu co chciał bo go kochałam. Zrobiłam tak, że potem czekał na przelew żebym mu coś sponsorowała. Ja w ciąży 6 miesiąc odkładałam z l4 na wynajem a on ma pracę gdzie dorabia no 3x w tyg i dostaje pieniądze do tzw ręki. Wydałam tu na słuchawki za 200zl . Tu na stereo 600zl. Bo wiedzial, ze dziennie robie za swoje zakupy. Ze mama mi pomaga dużo i przynoszę do domu. Kochałam go bardzo dziewczyny. Cieszyłam się, że mogę mu dać coś od siebie. Ze nie wymagam prezentów. Ze sprzątam jak głupia żeby miał. A jednocześnie wieczorem mu się oddaję pomimo, ze nie raz udawałam ze mi dobrze. Na tyle, że powiedział mi przed rozstaniem , ze jego….. to władza. Ustawiał mnie od początku a ja byłam ślepa. Każdy mi mówił. Psycholog zapisał od współuzależnienia terapię. Olałam to, twierdząc że niszczą naszą miłość. Zawsze prosił o powrót. Byłam do tego przyzwyczajona. Tym razem wyszłam i faktycznie czułam, ze mam już dosyć. Jednakże mamy córeczkę. On stwierdził, ze moi znajomi koledzy mają małą ze mną wychować. Nie mamy kontaktu do dziś. Zablokował w SMS i stwierdził, ze na zawsze bo ja mu rogi robiłam. 5 lat znosiłam zakazów. Zero fb, itp porównywanie, że normalne kobiety robią tak . Inne siak. Czasami wyłam z bezsilności. Bo potrafił być kochany i jednak do szpitala kupić zakupy mi. Czy kupić chipsy albo coś o co proszę. Na początku robił prezenty. Pomimo kłótni i scen zazdrości na ulicy, ze na kogoś niby patrzę. I to mnie gubi. Żyje w jakieś iluzji. Płaczę już 3 tydzień prawie. Ze on żyje świetnie a ja czuję się jak bym to ja była ta zła . Że może on teraz jest szczęśliwy. A zaraz mam dni gdzie myślę, iż wymówkę znalazł żeby zaczął towarzyskie życie. Którego mu nie broniłam nigdy. Nie miał znajomych bo nie chciał. Ja też miałam nie mieć. Po 4 latach przyjaciel się odezwał. Który żyje nie pytajcie jak ale nie oceniałam. Zaczął go namawiać na imprezy itp w sylwestra wyszedł do niego oblać nowy rok. Ja splakana zasnęłam. Wtedy już wybral. Mówiąc, ze przyjaciele są. A te lata gdzie go prosiłam o to żeby znalazł znajomych, z bliskimi żył w zgodzie itp tłumaczenia , że będzie dobrze. Usłyszałam za to na odchodne, ze od początku byłam dziwna i on ma dosyć. Dziś jak te SMS czytam to myślę, ze dawno mnie nie kochał. Mój były jest konfliktowy. W każdej pracy go się pozbywają. On nawet u lekarza szopki robił czy gdziekolwiek indziej. Jednak byłam zdania, że miał ciężko w życiu i każdy jest inny. Jak koło tv przechodziłam to krzyczał, ze gra. Jak go głaskałam to nie teraz. Jak coś mówiłam to cichutko bo coś robię. Ni go y nie było dobrego momentu na odezwanie się do niego z mojej strony. Jak zaczęłam o sobie mówić zmieniał temat. Ja miałam go ciągle podziwiać. Teraz inne robią to za mnie. Mnie nie wysłuchał . Mnie nie zapytał jak się czuję. A teraz obcej kobiecie która ma dziecka, imprezuje życzy miłej imprezy. A mnie wyzwał , ze pewnie się puszczałam nie raz po imprezach. Mi wmawiał, ze fb jest dla …. Facetów którzy chcą seksu. A sam teraz go ma. Wmawiał mi, ze nie ma przyjaźni damsko męskiej pomimo, że płakałam patrz to znajomy. Sam teraz ma. Wmawiał mi, ze kobieta normalna nie pokazuje cyckow, nie ma znajomych i instagramow. Sam to lajkuje i ma. Chodzi na siłownię, odżył . Wyszedł z piekła które mu zrobiłam. Nauczył mnie żyć swoim życiem. Dziś on potrafi to wszystko mieć a ja? Ja nie mam swojego życia. Siedzę i płaczę dziennie. Płaczę bo myślę, ze to ja go zepsułam. Pomimo, że przejawiał zachowania narcystyczne . I psycholog stwierdziła , ze mną manipuluje to ja wyzwał od K. Moja mama mu kiedyś powiedziała skończ ją wykorzystywać. Byłam na nią zła. Ale dziewczyny nie da się tego opisać w jednym temacie. Po prostu stworzył mi świat pod siebie a dziś ja nie umiem żyć swoim. Mam zaburzone patrzenie na świat. Ja żyje chęcią cierpienia . Które mi zadawał. Kocham moją malutką, ale może to ja sprawiłam ze mu się ojcostwa odechciało. Jeszcze 3 dni przed moją wyprowadzką kupił mi rafaello . A ja mu je oddałam. Myślę, ze on zaczął się realizować i to ja tym hamulcem byłam. Mam do siebie wstręt i siebie nienawidzę. Pomimo, ze mam przebłyski i każdy gada ze on ma ciężki charakter. To czuję, że mogłam nie wojować. Mogłam przytakiwać a nie mówić co ja sądzę na dany temat. Mogłam nie robić ekcesow po jego awanturach bo tylko to wydłużałam i może on serio nie wytrzymał. Jest uzależniony od porno i seksu. Miałam pretensje , że się masturbuje do tik toka. Nie mówię o porno. Miałam wielkie ale jak jakaś koleżankę swoją pół naga podziwiał a mi pisał ubierz się bo jak k wyglądasz . Wczoraj siedziałam i już krzyczałam z bólu, bo nie potrafię zrozumieć czemu one mogą i on je podziwia a ja nie mogłam. Może ja serio jestem gorsza. Nie ograniczałam mu koleżanek. Jak to mówił on ich nie potrzebuje. Może to ja , ze raz na jakiś czas kolega napisał co tam, sama spróbowałam. Napisał po rozstaniu dzień, ze to ja go zniszczyłam dla innej kobiety. Ja nie wychodziłam na imprezy. Też święta nie jestem bo wtedy co on z tamtą rok temu kręcił. Ja na siłę szukałam pocieszenia . Nie seksu. Dla niego to zdrada. Dla mnie też. Ale myślałam, że zrozumieliśmy swoje błędy. Rodzę pod koniec maja. Mieszkam u koleżanki ponieważ miałam z ZUS problemy, 2 msc z oszczędności żyłam. Teraz dopiero finansowo wychodzę na prosto. I nie wiem dziewczyny jak dać radę. Krążą myśli ciągle, ze to ze mną coś jest nie tak. Ja wiem, ze on mnie przekrzykiwał ja jego bo już z bezsilności to robiłam. Bo ile można udowadniać, że złem nie jestem ani siksa. Wiem , ze to co czytacie to haos. Wiem, ze kij ma tzw 2 końce. Ale błagam was. Nie mam z nim kontaktu i jest też zablokowany u mnie. Tak jak ja u niego, ale czy jest możliwość, ze to wszystko moja wina?????? Może ja go na prawdę zniszczyłam tym, ze 5 lat usilnie udowadniałam, ze PATRZ JA NIE ROBIĘ CI PIEKŁA. NIE OGRANICZAM. Chcę żebyś był szczęśliwy. Nawet koleżanki bym zniosła. Bo sama miałam znajomych w kontaktach. Wiadomo parę msc przed rozstaniem on w telefonie . Jadł z tel. Kąpiele z tel. Ja potem zaczęłam sama siedzieć z telefonem w wolnej chwili. Bo co miałam robić. Jak on albo gry albo telefon. Nie wiem dziewczyny. Boję się, że zostanę z małą sama. Pomimo tego co przeszłam z nim, chcę żeby był szczęśliwy. Ale nie chciałam być oszukiwana. Ja go za szczerość nie ganialam. Ja mu mówiłam ile mam pieniędzy. Ile mam czego. Kto pisze itp to mówił potem nawijasz makaron na uszy, manipulujesz. Znowu wtedy krzyczałam, że się myli. Nie radzę już sobie. Czy to mi minie? Czuję się jak na detoxie emocjonalnym. Głodzie. Pomóżcie mi dziewczyny. Patrzę ciągle na jego profil z anonima. Ma mnie na zło świata. Znajomi mu doradzali , ze ja to zły wybór na życie. Mnie tylko boli, że się podporządkowałam pomimo, że czasami mi to nie pasowało. A teraz ja straciłam siebie i nie mam nic. Za to mam wyrzuty sumienia co córka będzie przechodziła. Jak ja się denerwuje to ona też. Czuję to. Nocami się budzę z krzykiem. Nie śpię. Nie wiem już co począć. Zniszczyłam go chyba…….