reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Zostałam sama z 4-miesięczną córeczką, jak sobie radzić? :/

Faceci są rózni, to fakt. Ja mojego na niczym nie przyłapałam. jego przyjaciel mówi że wczoraj mój mu napisał eskę ze sie zakochał. teraz siedzi w pokoju obok i mieszkania szuka w sieci, właściwie pokoju. Wiecie, chciałabym mieć wątpliwości wcześniej, jakieś przebłyski że coś jest nie tak, a tu nic... Jeszcze pare dni temu mi smartfona kupił. Codziennie mówił że kocha. Wg niego za wiele nas dzieli. Kumplowi naopowiadał o laskach. Nie wiem jaka prawda. Nigdy sie nie dowiem.
Idę do p-kola po córke, chyba czeka nas wiec wspólna rozmowa z nią. Boże drogi, wiedziałam że kryzys ale żeby wszystko sie działo tak szybko ku końcowi to jest niewiarygodne. 10 lat życia.... normalnie ludzie próbują to ratować, chodzą na terapie, starają się a u niego szybkie cięcie jak wizyta u fryzjera.
Przepraszam że w sumie piszę wciąż o tym samym ale nie ogarniam tego myślami.
 
reklama
No właśnie a jakbyś usiadła i z nim pogadala powiedziała ze Ci zależy itd. żeby się przyznał jeżeli kogoś miał czy ma że Ty ze względu na staż itd chciałabyś to ratować ze są dzieci i ola Boga jedno w drodze. Bo jeżeli On nie będzie chciał to i tak na siłę nic nie zrobisz. A porozmawiać musicie nie da się takich spraw zostawiać za sobą i zamiatac pod dywan.
 
Kingax, u was to jest tak nagłe i świeże, że szczera rozmowa jest niezbędna. Inna sprawa jak taka rozmowa się zakończy... U mnie zawsze wszelka chęć porozumienia kończy się wielką awanturą, już chyba nie da się tego zmienić. Co zostało powiedziane i zrobione nie może być tak łatwo wymazane z pamięci. Myślę, że on i tak się ogarnie i jeszcze zapuka do Ciebie z przeprosinami. Może się wyprowadzi, może nawet naprawdę kogoś tam ma, albo wydaje mu sie, że może mieć. Wystarczy, że pojawią się problemy na nowej drodze i wtedy doceni co stracił. Pytanie tylko czy będziesz chciała go z powrotem. Jeśli to jest pierwszy taki numer to może rzeczywiście warto byłoby sprobować, ale jak nie to ja bym nie zaufała na pewno.
I racja Natalinaa, miejsce faceta jest przy rodzinie. Nie ma tu miejsca na żadne ciche rozrywki na boku. W moim przypadku to ja powinnam być przy nim. Ale gdyby mnie szanował, gdybym wiedziala, że my z dzieckiem jesteśmy dla niego najważniejsi, gdyby nie uciekal jak tchórz od obowiązków i problemów to byłabym przy nim na pewno. A teraz jedyne co robi to terroryzuje i obarcza mnie winą, także tym bardziej nie jestem w stanie do niego jechać.
 
Moje drogie...możecie mi powiedzieć dlaczego my kobiety jesteśmy takie głupie, uczuciowe, wyłączające...i już sama nie wie jakie.
Ja do wczoraj byłam pewna, zła nie chciałam już o nim słyszeć.
W nocy wydzwanial ja nie odbieralam, wypisywał różne cuda...między innymi tłumaczył się...
W końcu po 27 telefonach nieodebranych 28 telefon odebrałam. Powiedział że z nikim nie jeździł, że to są wymysły kuzynów jego kuzynów...że w weekend był u niego brat Adam i jeździli i szukali samochodu dla niego...że wszystko ma na kamerze ze mogę sobie zobaczyć ze Adam był i to może z Adamem go widzieli może coś komuś się pomyliło itd.
Ja akurat ciężko wierzę w to że w biały dzień dziewczyny woził po wsi w samochodzie...Nie wiem może jego kuzyni są naprawdę wobec mnie nieszczerzey. Wiecie czuje się jakbym zwariowała...teraz wszyscy będą na mnie patrzeć jak na idiotke jak nagle zmienilabym zdanie.

Najgorsze jest to że tak naprawdę problemy przez które się wyprowadziłam nagle zeszły na boczny plan? kompletnie zapomniałam. Teraz też zamiast ratować małżeństwo szuka aut z bratem i czeka aż w końcu zmiekne...ja już dosyć naprawdę chciałbym żeby przestał się odzywać i dał ki już spokój bo ja jestem głupia dziewczynką która wierzy i wybacza
 
Tym, że ktokolwiek patrzyłby na Ciebie jak na wariatkę powinnaś przejmować się najmniej. Ludzie mogą sobie gadać, ale to nie ich życie tylko Twoje i Ty ponosisz konsekwencje swoich decyzji, a nie oni. Także pogadają sobie i przestaną. A Ty musisz być pewna, że podejmujesz dobrą decyzje.
Jeśli jesteś pewna, że Cię oszukuje, jeśli już dawałaś mu szanse i czujesz, że nie zależy mu tak jak powinno to chyba nie ma sensu znowu przechodzić przez to samo. Ale wiem, że to tylko łatwo powiedzieć.

Mnie już też różne myśli nachodzą. Zawsze twierdziłam, że za problemy w związku nigdy nie jest odpowiedzialna tylko jedna osoba. No chyba, że chodzi o zdradę, tego nie da się usprawiedliwić. W moim przypadku, wiem, że nie jestem do końca bez winy. Doskonale wiem, co zrobiłam źle, ale problem tkwi w tym, że nie potrafię inaczej. I przez to mam ogromne wyrzuty sumienia... Mam wrażenie, że on po prostu mnie rozczarował i zawiodłam się na nim jako na osobie. Czuję się jakbym wcześniej żyła wyobrażeniem o nim, a nie tym jaki był naprawde i przez to sama jestem sobie winna. Akceptowałam jego wady, tłumaczyłam sobie, że się zmieni, że będzie lepszy, że dam radę pewne rzeczy zaakceptować. I teraz wiem jaka głupia byłam, zakochałam się i sobie wmawiałam cuda. A teraz, gdy doszły stresy i obowiązki, na które różnie reagujemy, okazało się, że nasze wspólne życie nie wygląda tak jak w wyobrażenich. I pojawiło się przerażenie, że tak mamy całe życie spędzić?

Mam wrażenie, że coś jest ze mną nie tak. Może udałoby się to wszystko pogodzić tylko ja nie umiem? A przecież powinnam zrobić wszystko dla dobra dziecka. Nie wiem już sama...
 
Poldka druga cześć Twojej wypowiedzi idealnie opisuje to co odczuwam sama. U mnie jest to samo identycznie, mogę się pod tym podpisać.
W miesięczniku charaktery jest teraz jakis obszerny artykuł o związkach właśnie takich gdzie jedna osoba chciała zmieniać druga osobę i wierzyła ze jej się to uda...podobno totalna bzdura.
 
Trudno Monika nie wstydź się płakać...ja za każdym razem jak z moim rozmawiałam. to płakałam mimo wcześniejszych postanowień. A wczoraj przez telefon płakał On tylko On to chce we mnie wzbudzić litość i to jest taki wymuszony płacz.
Ja przez moment miałam jasna sytuacje i jakoś mi było lżej. Uważam że niepewność w tym wszystkim jest najgorsza. A jak mój wczoraj zadzwonił i wytłumaczył i powiedział ze na kamerach może mi pokazać to po raz kolejny mam ochotę uwierzyć kłamcy.
Mimo że wiem iż komuś innemu bym radziła spadać gdzie pieprz rośnie.
Nigdy też nie miałam tak pewnej sytuacji zdrady, nigdy nigdzie nie widziałam jego zdjęć nigdy nie znalazłam podejrzanych smsów. ewentualnie wiedziałam że kłamał ze nigdzie nie był a jeździł a to po kasynach a to do kumpla który miał siostrę a według mnie on z nią kręcił bo kiedyś znalazłam paragon z karta podarunkowa jak ona miała urodziny wypieral się wymyślal historię i później wybaczylam wszystko i teraz żałuję mimo że mam cudnego syna. Obawiam się ze jeżeli teraz znów wybaczę po raz kolejny będzie jeszcze gorzej...i znów będę żałowała.
Dlatego najważniejsze pamiętaj aby wszystko robić z wielką ostrożnością. Nie wiem czy ktoś zostawiający matkę swojego dziecka i odchodzący. do innej laski świadomie jest godny uwagi. Później może być tylko gorzej. Ja tak samo jak Poldka żyłam wyobrażeniami o moim mężu kochałam chyba nie jego tylko marzenia o nim o tym jakim był. ideałem na początku. Gdyby nie to że byłam naiwna to w dalszym ciągu miałabym prace zapewne dziecka bym jeszcze nie miała ale miałabym jakiś inny na pewno normalniejszy związek.
 
Niestety, ale nikogo nie da się zmienić, a już na pewno nie na siłę. Może się czegoś nauczyć, wypracować pewne zachowania, ale każdy musi sam tego chcieć, nic na siłę. I w każdym związku trzeba umieć iść na kompromisy, pewne wady drugiej osoby trzeba umieć zaakceptować. Wtedy związek będzie szczęśliwy. W naszych przypadkach Natalia chyba wady partnerów są dla nas za ciężkie. Chciałabym i próbowałam, ale nie umiem ich zaakceptować. Akceptowałam je jeszcze, gdy myślałam, że my i nasza rodzina jesteśmy dla niego najawżniejsi. W praktyce wyszło inaczej to nagle wszystko w nim zaczęło mnie drażnić. Po prostu nieodpowiednich partnerów dla nas sobie wybrałyśmy.

Monika, wydaje mi się, że Ty niestety masz jasną sytuację... Musisz być silna, chociaż płacz wcale nie jest oznaką jej braku. Płacz jeśli masz taką potrzebę i wcale się tego nie wstydź. Natomiast zastanów się czy nawet gdyby on tego chciał, potrafiłabyś zaufać komuś kto już raz zostawił rodzinę w tak perfidny sposób.
 
Jak tam u Was sytuacje? U mnie jak zawsze kiedy sobie wszystko staram się przetłumaczyć i zrozumieć to zjawia się On i znów miesza mi w głowie.
Wczoraj wieczorem wracałam do domu...a On przedwczoraj wydzwanial i wczoraj chciał się zobaczyć ją nie chciałam wiec cały dzień chyba spędził w moim mieście i w końcu jak wracałam do.domu autem. to zawrócił. i jechał za mną wiec chcąc nie chcąc musiałam się z nim widzieć. Oczywiście tłumaczył ze z nikim go nic nie łączyło i to są steki bzdur żebym sobie popatrzyła jak.wyglada ta dziewczyna i ja itd.
Poza tym strasznie chce to naprawiać tylko nie wie od czego zacząć itd i umówił Nas na terapię w piątek i chce zebym z nim poszła... dzisiaj przyjechał do Antka.
A jak Wasi rodzice się zaopatrują na to wszystko co się u Was dzieje? Moi niestety wręcz go nienawidzą i aż mi wstyd bo chyba mają mnie za kompletna idiotke sądząc iż gdzieś z tyłu głowy mam pomysł o powrocie.

Strasznie się to wszystko pomieszało...
 
reklama
U mnie w sumie bez zmian... Dalej tkwię w zawieszeniu. Chociaż planowałam do niego jechać i nazamawiałam rzeczy dla dziecka na jego adres to po tym jak się na mnie wydarł i usłyszałam to co uslyszałam, powiedziałam, że nie pojadę. Jeszcze zapytał dwa razy 'co z przyjazdem'. Powiedzialam, że oczekuję przeprosin i szacunku. Na co usłyszałam, że przecież ja histeryzowałam. W jego mniemaniu mój płacz chyba uprawnia go do obrażania mnie... Jak tylko pojawiają się u mnie pozytywne myśli to zaraz są przeganiane.

Co do moich rodziców to stoją za mną murem. Powiedzieli, że bez względu na to jaką decyzję podejmę, będą mnie wspierać. Oni starali się być neutralni wobec niego i nawet kiedyś byli do niego pozytywnie nastawieni, to niestety zobaczyli jak mnie traktuje i wiadomo jak jest teraz...
Ostatnie dwa dni skupiam się na córeczce, bo jest chora. Już trzecia noc z rzędu ma temperaturę powyżej 38 :/
 
Ostatnia edycja:
Do góry