dziś był PIERWSZY DZIEŃ W ŻŁOBKU :-)i okazuje się,że było ok.Zaprowadziliśmy Mariankę na około 9.00 do żłobka i poszliśmy na zakupy.Wracając z nich,zaszliśmy zobaczyć,jak ona się sprawuje.Okazało się,że jest grzeczna,a pani ją akurat wozila w wózku,bo chciała ją uśpic.To jest jedyne,co mi się nie podoba jak na razie,bo moje dziecko nie wie,co to lulanie i noszenie na rękach-jak robi się marudna,to zasypia,ale sama.A panie w żłobku maja plan do wykonania-w godzinach od-do śpimy, od-do jemy, a od-do bawimy się.Mam nadzieję,ze mi się mala nie "zepsuje",że nie będę musiała jej usypiać potem na rękach czy w wózku.
Po odbiór małej poszlismy około godziny 12.00.Pani ją akurat karmiła zupką,ale jakoś małej za bardzo ta zupka nie podchodziła.Marianka je gerbery, hippy i bobovity,które są dobrze przemielone,a w żłobku pani gotuje zupki i je rozdrabnia,ale jednak nie na taką mazię,jak w słoiczkach.Mam nadzieję,że mała się nauczy jeść,że nie będzie niejadkiem.Jak przyszliśmy po nią,to pani ją karmila,a mała gadala
rozgadała się ta nasza panna na cały regulator
czyli chyba jej tam dobrze było.Cieszę się,ale zobaczymy,jak długo,bp kierowniczka złobka stwierdziłą,że jak mala jeszcze nie chorowala,to pochodzi tydzień i wtedy się zacznie... niestety,tak może być.Ale jak będzie non stop chora,to najwyżej zrezygnujemy ze żłobka.Teściowa stwierdziła,że chce mieszkać bliżej nas,żeby nam pomagać przy małej,że myśli o zamianie mieszkania,ale co z tego wyjdzie?nikt nie wie
generalnie-żłobek ok,mała zadowolona,uśmiechnięta, rozgadana :-)