Duncus przede wszystkim przykro mi bardzo z powodu Twojej straty, mam nadzieję, że teraz jak już wiesz co Ci dolega to wszystko potoczy się po Twojej mysli
Na pewno dziewczyny tutaj będą wiedziały najwięcej, bo ja o PCO dowiedziałam się 2 miesiące temu więc jeszcze w temacie raczkuję ale już Ci opiszę to z mojego punktu widzenia.
Moją historię masz we wcześniejszych postach (także dołączyłam tutaj dopiero co
podobnie jak Ty zaszłam w ciążę zupełnie przypadkiem z powodu przesuniętej owulacji, o której wiedziałam, że się odbyła kilka dni wcześniej. Fasolinek przeżył tylko 2 tygodnie, a wszystko zostało zwalone na wycieńczenie organizmu lub jakiś tam błąd genetyczny. Potem jednak mimo wspomagaczy (clo, pregnyl, metformax, luteina, acard itp) i monitoringów nie udało mi się dojrzeć 2 kreseczek mimo usilnych staranek. Gin miał jeszcze pomysł, żeby zadziałać od strony immunologicznej (to chyba jak u Ciebie) ale suma sumarum stanęło na laparoskopii. Oczywiście broniłam się rękami i nogami przed tym (przerażał mnie ten zabieg) ale nie było wyjścia bo @ mimo opóźnień po kilka tygodni pojawiała się zawsze. Teraz żałuję tylko tego, że nie zdecydowałam się na to wcześniej bo po raz pierwszy bez żadnych wspomagaczy dostałam okres po 30 dniach! dodatkowo dokładnie czuję, kiedy owulka (piękny wzrost temp i śluz) co wcześniej w ogóle nie byłam w stanie dostrzec - dlatego napisałam, że mam porządeczek. A te 3 miesiące na zajście to czas, w którym pojawia się największa szansa na zafasolkowanie, ponieważ laparka nie leczy PCO - skubańce mają zdolność do odnawiania się i sytuacja może wrócić do punktu wyjścia
wierzę jednak, że mi się uda, a dziewczynki tutaj są tego najlepszym przykładem, że z PCO można wygrać
Z lekarstw które obecnie stosuję to tak jak u Ciebie tylko Bromergon na zbicie prolaktyny.
Jeśli będziesz mieć tylko jakiekolwiek pytania pisz śmiało - chętnie podzielę się swoimi doświadczeniami, przypuszczeniami i wątpliwościami