Dzwonili na pewno. Rodziłam w Medikorze i jak wychodziłam, to mówili, że zaraz będą dzwonić. Był spokój na oddziale, więc raczej nie zapomnieli.
Na szczęście od początku mamy ustalone godziny karmienia i młode trzymają się ich jak w zegarku. Zawsze jemy o 8, 11,14, 17, 20 itd. Najpierw się budzi jedna, przewijamy, grzejemy flachę i idziemy lulać i wtedy dopiero budzi się druga. Nie wiem jak one to robią, ale przeważnie tak jest. W sumie mam godzinkę na obsługę dzieci i dwie godziny dla siebie (czytaj: pranie, prasowanie, mycie butelek itd). Ale jak czasami coś nie wyjdzie i np małe zaczynają na raz płakać, to można oszaleć
Pamiętam, jak pierwszy raz urządziły mi taki koncert: wpadłam w panikę, nie wiedziałam, czy mam iść robić jedzenie, czy którąś brać na ręce...Dziwię się, że sąsiedzi się nie zlecieli, bo małe mają potężny sygnał :-):-):-) Jeszcze w tym samym dniu zostały zakupione smoczki uspokajające i to jest jedyne wybawienie w takich chwilach. Pewnie niedługo wszystko się zmieni i już nie będzie tak pięknie. Małe coraz dłużej czuwają w ciągu dnia i domagają się mojej uwagi, poza tym te bolące brzuszki po karmieniu - to jest straszne. Nie mogę patrzeć, jak one cierpią, chciałabym się wtedy rozdwoić i obie przytulać, pocieszać... Mam nadzieję, że jak zmienimy mleczko, to wzdęcia miną. Na razie jemy bardzo kaloryczne, tłuste mleko dla dzieci z niską wagą urodzeniową, ale zostało nam już tylko pół puszki i kupimy inne. Oby było lepiej!