szacuneczek, fajny wateczek
ja soie mysle, ze problem zdrady ma jeszcze jeden aspekt...ewentualne zaplodnienie...
niestety (albo i dobrze) taka jest prawda, ze zadne tabletki i najpopularniejsze zabezpieczenia nie chronia w 100%, zawsze moze pojawic sie potomstwo...i co wtedy...? na przyklad w zwiazku, ktory byl tu opisywany - kiedy zona gadza sie na kochanke meza - czy biora pod uwage taka ewentualnosc... bo zdrada, nawet przebaczona, jesli zaowocuje potomstwem - zawsze ktos zostanie skrzywdzony. a najprawdopodobniej najbardziej skrzywdzone zostanie poczete dziecko...
a co do przyjaciolek meza... kurcze, ja mam mieszane uczucia. piszecie, ze zona powinna byc najlepsza kolezanka i tak zapewne jest, ale przeciez ludzie nie dopasowywuja sie do siebie na kazdej plaszczyznie. ja na przyklad swojego czasu duuuzo wolnych chwil spedzalam z gosciem, z ktorym laczylo mnie fantastyczne porozumienie na gruncie artystycznym. pawel nie byl zazdrosny (zreszt tamten gosc byl gejem), bo wiedzial, ze w tej sprawie nie znajdziemy wspolnego jezyka. mysle, ze gdyby taka sytuacja pojawila sie w druga strone - tez byloby okej, dopoki nie zaniedbywalby rodziny, oczywiscie. ale to dlatego, ze jestesmy pewnie, ze sie kochamy nad zycie i nigdy bysmy nie chcieli sie rozdzielic...
a co do fascynacji innymi facetami/kobietami... ja uwazam, ze to absolutnie normalne. i nie znaczy to, ze zwiazek jest chory... pawel przezyl taka krotka fascynacje, ja tez - powiedzielismy o tym sobie i ok. nie bylam zazdrosna, bo wiedzialam, ze zakochanie i kochanie to nie to samo, a poza tym milosc to jest tez DECYZJA - i mysmy ja podjeli dojrzale.
a co myslicie o parach, ktore postanawiaja za obopolna zgoda "zrobic sobie przerwe". takie sytuacje tez sie zdarzaja. dwoje ludzi mopwi sobie - dajmy sobie miesiac, wyszalejmy sie i wracamy do siebie...???