1. Jest duza roznica miedzy kobieta, ktora
zostala zdradzona i wybaczyla, a kobieta, ktora
jest zdradzana i wybacza! To zupelnie rozne sytuacje!
2. Powiem tak: problem zdrady to problem ogolnoglobalny (jesli moge takiego okreslenia uzyc). Natomiast problem uzaleznienia finansowego od faceta i bycie z nim "ze wzgledy na dziecko" to domena tylko niektorych narodowosci, w tym Polakow! Napewno jest wiele kobiet, ktore sa z facetem z wygoda ("dla dobra dziecka" to dobra wymowka) i ida na wszelkie kompromisy i uklady. Czasem tez z koniecznosci. Ale to jest tylko jakis, raczej niewielki procent kobiet ogolnie. W "cywilizowanych" krajach kobieta ma zawsze mozliwosc odejscia. Nie tylko panstwo dba o sciaganie alimentow, ale tez samo pomaga. Jesli nie odchodzi to dlatego, ze nie chce lub, ze wlasnie tak jej jest wygodniej.
To, co ja pisze opiera sie na statystykach miedzynarodowych, natomiast Polska jest dosc specyficzna pod tym katem, poniewaz wlasnie panstwo nie dba o samotne matki, i wlasnie w PL jest nadal "tradycja" bycia malzonka a nie rozwodka z dzieckiem - za wszelka cene. To chore podejscie do zycia, ale to inny temat.
Moj maz tez kiedy rozmawialismy o zwiazku, zdradach itd twierdzil, ze takich rzeczy nie uznaje itd. Malo, zostal sam zdradzony i wie jak to boli i dlatego kiedys mi powiedzial, ze nie rozumie, jak mozna zdradzic
I co? DUPA! Zrozumial! Byl na sluzbowym wyjezdzie (PL), byla kolacja, hotel, bar, koledzy, ktorzy za kolnierz nie wylewaja i.....mlode charpie! Akurat wtedy moj maz mial problem z piciem (kiedy pil to pil do nieprzytomnosci!) i ...poplyna. Rano obudzil sie z baba w lozku. Nie dyskutuje co zaszlo bo to niema sensu. Jednak wiem jaki przezyl szok i co bylo dalej. Wiem jak ciezko pracowal na to, abym nie odeszla, bo wiedzial, ze nie ma nic co mogloby mnie zatrzymac wbrew moim checiom (jestem calkiem niezalezna finansowo a rozwod zapewnia mi utrzymanie na dluuuugie lata!). Poszedl na odwyk, przestal pic. Przeszedl terapie i stal sie generalnie lepszym czlowiekiem. Minelo wiele lat a on jest w sumie coraz lepszym mezem. Idealem nie jest - ja tez. Jest wspanialym ojcem, ktory zawsze ma czas dla swojej corki, i zawsze ochote na to, zeby sie z nia bawic. Mezem, ktory potrafi wspierac, pocieszac, dyskutowac, klocic sie a potem zaraz przytulac (ja jestem zawzietus!), ktory stara sie spelniac moje marzenia. Ktory dzis dba o to abym nie musiala sie denerwowac co robi (choc i tak czasem to robie) - czesto np.uzywa videotelefonu kiedy wyjezdza - niby dla zabawy; do jego maili, telefonow, poczty itp mam wolny dostep (z ktorego nie korzystam); ciaga mnie wszedzie gdzie sie da ze soba (dlatego tyle podrozujemy razem). Mam meza, ktorego sobie wymarzylam. Czy dlatego, ze raz nad soba nie zapanowal powinnam to wtedy stracic i nie dac mu sznasy (ktora jak widac wykorzystal). Znalezc kogos nowego, kochanego kto moze po kilku latach okaze sie, ze jest tylko sprytniejszy od mojego ex, bo jego skokow w bok dlugo nie zauwazylabym. Jedno jest pewne: niewiele jest szansy na to, ze znajde lepszego meza; ze znajde gorszego szanse sa kolosalne!
Zacytuje co mi napisal wczoraj na kartce z zyczeniami (bedzie to tlumaczenie, wiec romantycznie nie zabrzmi):
"16 sierpnia....nasz dzien. Tego dnia panna K stala sie pania D; .....tego dnia ksiaze dostal swoja ksiezniczke; .....tego dnia stalismy sie jednoscia! To jest tak fantastyczne, ze trudno w to uwierzyc. Dostalem cos, na co nie zasluzylem - dlatego jest to dla mnie tak drogocenne. Jestes moim szczesciem i kocham Cie kazdego dnia i kazdej nocy. Kocham Ciebie coraz bardziej, dojrzalej, rozsadniej.....Czego moge wiecej chciec?......Ty i Misia jestescie dla mnie wszystkim!"
Jest to tylko wczorajsza kartka. Mam wiele podobnych. Jednak po tylu latach nadal sa rownie romantyczne.
Warto mu bylo wybaczyc. I mam nadzieje, ze nie bede musiala tego robic wiecej.... Ale kto wie?
PS. Jestesmy z mezem w wieku ca.40-50 lat! Ilu "staruszkow" tak kocha?......