AleksandraMaria - wolny rynek, wolnym rynkiem, ale ceny tych rzeczy to gruuuba przesada. I gdyby to były chociaż przedmioty robione lokalnie - w fińskich fabrykach, ale na kubkach Marimekko, jeśli mnie pamięć nie myli, wyczytałam: Made in China
No i nie jestem w stanie zrozumieć tego fińskiego pędu do kupowania czegoś tylko dlatego, że 1. wszyscy to mają, 2. jest drogie, więc tym bardziej trzeba to mieć. Luterański charakter nie ma tu dla mnie nic do rzeczy;-) Ja wolę torebkę hand made, bo taką będę mieć TYLKO ja, a nie masówę za kosmiczną cenę
No i przy okazji wspieram lokalne inicjatywy twórcze
Ale fakt, że żeby poznać Finlandię i Finów potrzeba chyba więcej czasu. Ja byłam tylko 3 miesiące i choć "weszłam" w rodzinę fińską, bo mieszkałam w prawdziwym fińskim domu, to jednak moje obserwacje dotyczyły wąskiej grupy ludzi - mojej rodziny, kilku znajmomych z uczelni i grupki studentów.
No i najpierw chyba bym się musiała wyzbyć jakiegoś polskiego myślenia, a niestety jest to trudne - po innych ludziach oczekujemy pewnych zachowań, do których jesteśmy przyzwyczajeni w swoim kraju. W Polsce wystarczy często jedno wyjście "na wódkę" i już się jest z obcym człowiekiem na śmierć i życie, a w Finlandii ludzie spotykają się i milczą albo słuchają na cały regulator heavy metalu
No i kwestie gościnności. Byłam w lekkim szoku jak przyjechałam do Finlandii. Dotarłam do "mojego" domu późnym wieczorem po całym dniu podróży (bo samolot z przesiadką w Londynie), usiedliśmy przy stole i... zaproponowano mi... herbatę
W Polsce najprawdopodobniej czekałaby na mnie przynajmniej jakaś zupka albo kanapka, a w bardziej gościnnych domach kolacja z 5 dań
A ciemności i zimy współczuję. Dla mnie to było mega pesymistyczne, jak budziłam się o 9 i było ciemno. Nie potrafiłam się z łóżka zwlec. Dobrze, że zajęć nigdy nie miałam rano
Ale sauny zazdroszczę :-) I słodkości. Straszni tęsknię za Runebergentorttu (oczywiście pewnie zrobiłam co najmniej pięć błędów
) i za Laskijaspulla. Teraz zdaje się, niedługo, jest na nie czas?