reklama
MagdaCha
podwójnie wrześniowa
kizi tylko pozazdrościć takiego porodu. Ale jak jest wszystko w porządku to i poród lekki gorzej jak pojawiają się komplikacje to trudno mówić o miłym i łatwym porodzie.
Alex91
wrześniowa mama 2009
Cześć Wam :-) Na reszcie urodziłam. 16.09.2009 o 23:40 przyszedł na świat Ryś.:-) Poród miałam w miarę szybki 5h ale było ciężko pod sam koniec. Ból wg.mnie do zniesienia. Owszem, bóle cholerne, ale spodziewałam się czegoś po czym stwierdzę "nigdy więcej dzieci" - nie było tak. ;-) Mały śpi więc korzystam z okazji. Ogólnie często się budzi i duuużo je. Muszę go przystawiać do każdej piersi po 20min żeby był usatysfakcjonowany. Piersi bolą ale zaciskam zęby i karmie. Mam pytanie do doświadczonych mam. Długo boli krocze? Bo czuję się jak kaleka
Przyjechałam w środę do szpitala o 9 na ktg. Dowiedziałam się od położnej że wyjeżdża na weekend i muszę (jeśli chcę z nią rodzić) urodzić do piątku. Na ktg zero skurczy więc przeraziłam się. Położna zrobiła mi masaż szyjki i zaleciła wypicie olejku rycynowego, a jak się nic nie ruszy to na drugi dzień mi wywołają. Wątpiłam szczerze mówiąc czy coś sie ruszy bo olejek piłam juz wcześniej dwa razy i dupa. No, ale pomyślałam co mi szkodzi spróbować. Wypilam świństwo i wróciłam do domu. Skurcze co 10min zaczęły się o 15. Pomyślałam że to pewnie znowu te przepowiadające i zaraz miną. Ale nie mijały. Chłopak miał na 17 do szkoły ale kazałam m w razie czego zostać w domu. I słusznie. 18 godzina a skurcze nie mijają - z tym że ciągle co 10min. Zadzwoniłam do położnej która miała tego dnia dyżur do 19 i powiedziała że poczeka na mnie. W samochodzie skurcze były juz co 5min. Przypieli mnie do ktg i faktycznie akcja jest. No to ja szczęśliwa. :-) Zbadali mnie - rozwarcie na 3 palce szyjka 0,5cm. No to przyjmją mnie na porodówkę. Chłopak chciał się jeszcze wrócic do domu bo spodziewał się że będę całą noc rodzić. Kazałam mu zostać - i słusznie bo o 23:40 już urodziłam. Po olejku mnie tak przeczyściło że lewatywa nie była potrzebna. Położna przebiła mi pęcherz. I wtedy zaczęły się hardcoreowe bóle. Nie wiedziałam co ze soba zrobić. Skakałam na piłce dostałam jakis zastrzyk ale to nic nie dało. W końcu położna powiedziała że jest opcja darmowego zoo i czy chce. Szczerze mówiąc trochę sie zastanawiałam ale jak nadszedł skurcz powiedziałam CHCE! No i dostałam. Po znieczuleniu ból ustąpił tak powiedziałabym o 40%. Ale to i tak ulga (jednak gdybym miała płacic 500zł to chyba bym sie nie zdecydowała ale wiadomo na każdego inaczej dziala znieczulenie). Bóle zostały mi trochę po lewej stronie brzcha ale już nie zwracałam uwagi. Nagle słysze że mam rozwarcie na 7. O matko już!? No to zaczynamy ćwiczyć parte. Potem nawet nie wiem kiedy było już na 9. Parłam i parłam. Bóle parte wg.mnie są gorsze od powodujących rozwarcie, no ale cóż. Miałam problem bo mały rodził się z ręką przy główce. Na szczęście mnie nie pocharatał a i tak mnie nie wiele nacieli.;-) Sama bym go chyba nie wypchnęła. Męczyłam się aż w końcu przyszedł lekarz (Arab, potem słyszałam na poporodowej że każda się cieszyła że on nie był przy porodze, a ja mówie że był przy moim. Facet nie taki straszny;-)) i położył mi się przy skurczu na brzuch. Chlup! Rysio wyskoczył. 23:40. Cała szczęśliwa przytulam go do piersi aż byłam cała we krwi . Jak po rzeźni. Chłopak był przy mnie i był dzielny. Kończe bo boje sie że zaraz mi sie mały obudzi. Wpadnę na dniach jak będę mieć czasu chwilę.;-);-)
Przyjechałam w środę do szpitala o 9 na ktg. Dowiedziałam się od położnej że wyjeżdża na weekend i muszę (jeśli chcę z nią rodzić) urodzić do piątku. Na ktg zero skurczy więc przeraziłam się. Położna zrobiła mi masaż szyjki i zaleciła wypicie olejku rycynowego, a jak się nic nie ruszy to na drugi dzień mi wywołają. Wątpiłam szczerze mówiąc czy coś sie ruszy bo olejek piłam juz wcześniej dwa razy i dupa. No, ale pomyślałam co mi szkodzi spróbować. Wypilam świństwo i wróciłam do domu. Skurcze co 10min zaczęły się o 15. Pomyślałam że to pewnie znowu te przepowiadające i zaraz miną. Ale nie mijały. Chłopak miał na 17 do szkoły ale kazałam m w razie czego zostać w domu. I słusznie. 18 godzina a skurcze nie mijają - z tym że ciągle co 10min. Zadzwoniłam do położnej która miała tego dnia dyżur do 19 i powiedziała że poczeka na mnie. W samochodzie skurcze były juz co 5min. Przypieli mnie do ktg i faktycznie akcja jest. No to ja szczęśliwa. :-) Zbadali mnie - rozwarcie na 3 palce szyjka 0,5cm. No to przyjmją mnie na porodówkę. Chłopak chciał się jeszcze wrócic do domu bo spodziewał się że będę całą noc rodzić. Kazałam mu zostać - i słusznie bo o 23:40 już urodziłam. Po olejku mnie tak przeczyściło że lewatywa nie była potrzebna. Położna przebiła mi pęcherz. I wtedy zaczęły się hardcoreowe bóle. Nie wiedziałam co ze soba zrobić. Skakałam na piłce dostałam jakis zastrzyk ale to nic nie dało. W końcu położna powiedziała że jest opcja darmowego zoo i czy chce. Szczerze mówiąc trochę sie zastanawiałam ale jak nadszedł skurcz powiedziałam CHCE! No i dostałam. Po znieczuleniu ból ustąpił tak powiedziałabym o 40%. Ale to i tak ulga (jednak gdybym miała płacic 500zł to chyba bym sie nie zdecydowała ale wiadomo na każdego inaczej dziala znieczulenie). Bóle zostały mi trochę po lewej stronie brzcha ale już nie zwracałam uwagi. Nagle słysze że mam rozwarcie na 7. O matko już!? No to zaczynamy ćwiczyć parte. Potem nawet nie wiem kiedy było już na 9. Parłam i parłam. Bóle parte wg.mnie są gorsze od powodujących rozwarcie, no ale cóż. Miałam problem bo mały rodził się z ręką przy główce. Na szczęście mnie nie pocharatał a i tak mnie nie wiele nacieli.;-) Sama bym go chyba nie wypchnęła. Męczyłam się aż w końcu przyszedł lekarz (Arab, potem słyszałam na poporodowej że każda się cieszyła że on nie był przy porodze, a ja mówie że był przy moim. Facet nie taki straszny;-)) i położył mi się przy skurczu na brzuch. Chlup! Rysio wyskoczył. 23:40. Cała szczęśliwa przytulam go do piersi aż byłam cała we krwi . Jak po rzeźni. Chłopak był przy mnie i był dzielny. Kończe bo boje sie że zaraz mi sie mały obudzi. Wpadnę na dniach jak będę mieć czasu chwilę.;-);-)
Co do snu to racja-śpijcie ile się da.Mój Oliwier nie dawał mi spać przez pierwsze dwie noce po powrocie do domu.Puźniej już bylo lepiej ale nadal po nocy czuje sie niewyspana-nocne karmienie i przewijanie.Mój synek strasznie dużo je i sporo kupka hehe.
Co do mojego porodu: w piątek 11.09 byłam jak zwykle na KTG.Skurczy oczywiście brakAle zapytałam położną jak wyglądać może czop bo mi z rana coś wyleciało ale to nie było takiego koloru jak trzeba-a mianowicie to coś było biało-zielone.Co się okazało znowu zaatakowały mnie drożdzakiRozwarcie miałam już 1cm ale lekarz kazał mi jechać do domku i w sumie powiedział że nie zdziwi się jeśli przyjadę do nich w nocy,ale noc przespałam jak nigdy całą.Na drugi dzień pojechałam na KTG o 11 rano.No i już zostałam-rozwarcie miałam na 3 cm.Do godziny 14.30 lerzałam i nic jakieś tam skurcze miałam ale takie do wytrzymania.O 14.30 poprosiłam o znieczulenie.No i nadal lerzałam a moje Kochanie trzymało mnie za rękę.O 17.20 położna powiedziała do mnie,,NO TO ZOBACZYMY CZY POTRAFI PANI PRZEĆ"i poczułam że coś twardo się zrobiło w moim kroczu.W tedy usłyszałam ,,NO TO ZACZYNAMY RODZIĆ"Moje Kochanie miało panike w oczach chciał wyjść z porodówki ale został(w sumie miało go nie być przy porodzie)O 17.30 Oliwier był już na świecie.Dobrze że mój Maciek siedział bo jak łożysko urodziłam to myślałam że zemdleje.Oliwier wazył 3750 i miał 57 cm długości.
Jestem szczęśliwą mamą i życzę wszystkim takiego porodu jaki ja miałam.
Co do mojego porodu: w piątek 11.09 byłam jak zwykle na KTG.Skurczy oczywiście brakAle zapytałam położną jak wyglądać może czop bo mi z rana coś wyleciało ale to nie było takiego koloru jak trzeba-a mianowicie to coś było biało-zielone.Co się okazało znowu zaatakowały mnie drożdzakiRozwarcie miałam już 1cm ale lekarz kazał mi jechać do domku i w sumie powiedział że nie zdziwi się jeśli przyjadę do nich w nocy,ale noc przespałam jak nigdy całą.Na drugi dzień pojechałam na KTG o 11 rano.No i już zostałam-rozwarcie miałam na 3 cm.Do godziny 14.30 lerzałam i nic jakieś tam skurcze miałam ale takie do wytrzymania.O 14.30 poprosiłam o znieczulenie.No i nadal lerzałam a moje Kochanie trzymało mnie za rękę.O 17.20 położna powiedziała do mnie,,NO TO ZOBACZYMY CZY POTRAFI PANI PRZEĆ"i poczułam że coś twardo się zrobiło w moim kroczu.W tedy usłyszałam ,,NO TO ZACZYNAMY RODZIĆ"Moje Kochanie miało panike w oczach chciał wyjść z porodówki ale został(w sumie miało go nie być przy porodzie)O 17.30 Oliwier był już na świecie.Dobrze że mój Maciek siedział bo jak łożysko urodziłam to myślałam że zemdleje.Oliwier wazył 3750 i miał 57 cm długości.
Jestem szczęśliwą mamą i życzę wszystkim takiego porodu jaki ja miałam.
reklama
enka75
mamuśka :)
gatta- mi odszedł i nei wiem kiedy, mogł przypominac trochę bardziej gestą wydzielinę. Jedne mają jak galaretka a moja kumpela takie grudki miała, to chyba nie jest takie samo u wszytskich.
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 34
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 167
- Wyświetleń
- 10 tys
G
- Odpowiedzi
- 23
- Wyświetleń
- 14 tys
Podziel się: