reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

wszystko o porodzie oraz wybieramy szpital, szkołę rodzenia i położną

Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
reklama
Moja opowieść.:-D

Nic mi nie doskwierało, żadnych skurczy przepowiadających, zero bóli, NIC!
No i 7.05.2008 o godzinie 7.50 podczas wstawania z łózka chlusnęly mi wody. Tak około szklanki, a może więcej. Zadzwoniłam do szpitala i pani powiedziała, że mam na spokojnie w ciągu dwóch godzin przyjechać, jeśli wody są przezroczyste.
W szpitalu byliśmy około 11.00. Na oddział przedpporodowy trafiłam po 13.00. Pobrali krew, zrobili wywiad do karty pacjenta, badanie gin i nastało czekanko. Rozwarcie było na 2 cm, skurczy zero.
Około 16.00 zaczął pobolewać mnie brzuch, więc zaprowadzili mnie na porodówkę. Siostra zrobiła lewatywę, ja co do mnie należało;-) i czekalismy dalej. Skurcze się nasilały, łaziłam więc pod prysznic, siadałam na piłce, bujałam się na P. i co jakiś czas przychodziła położna żeby sprawdzić rozwarcie. W końcu chyba po 19.00 dali mi oksytocynę, czy coś tam innego bo rozwarcie nie postępowało choć skurcze były bardzo silne. Znowu właziłam na fotel, złaziłam z niego a jak rozwarcie było już pełne wgramoliłam się na fotel ostatecznie.
Na początku za lekko parłam i położna kazała 10x silniej, co dla mnie było niewyobrażalne. W szczycie jednego ze skurczy nacięli mnie i zaraz potem wyskoczyła Jagoda:-D Była 22.50. Taka mała kupa z niej była ale przeboska:tak:. Po chwili zabrali ją na ważenie i inne pomiary. ja urodziłam szybko łożysko i zaczęło się szycie. Trwało około godziny, długo:-( straciłam dużo krwi (z winy lekarza), spadło mi tętno do 70/50 i zaczęłam tracić świadomość. Dali mi jakiś zastrzyk i ciśnienie zaczęło wracać do normy. Po wszystkim przetransportowali mnie na łóżko i na oddział poporodowy. P. wyszedł do domu około 2.00 w nocy. Bardzo mi pomógł przy znoszeniu skurczy, przy odychaniu, trzymał mnie za rękę i w ogóle był bardzo pomocny.
I tyle. Ogólnie było spoko:-D:tak: Następnego dnia nie potrafiłam sobie przypomnieć bólu porodowego bo z kolei bolała stasia, a po paru dniach i to wspomnienie się rozmyło. Naprawdę nie było tak strasznie jak czasem opisują:tak::tak::tak:
 
oleska a czy dostalas antybiotyk przeciw zakazeniu ktory podaje sie do 6h po odejsciu wod? bo z tego co mi wiadomo to profilaktyczne podawanie go powinno byc rutyna w kazdym szpitalu a wiekszosc dziewczyn nie wspomina o tym ani slowem.
 
Dwie powyższe opowieści porodówkowe nastroiły mnie optymistyczne.. Tzn żadna nie napisała o umieraniu z bólu więc tego będę się trzymać;-)

...a co do żelaza jeszcze, to ja brałam ze 3-4 miesiące, 1 tabletkę dziennie przed jedzeniem, wyniki się unormowały i teraz już go nie biorę.
 
oleska a czy dostalas antybiotyk przeciw zakazeniu ktory podaje sie do 6h po odejsciu wod? bo z tego co mi wiadomo to profilaktyczne podawanie go powinno byc rutyna w kazdym szpitalu a wiekszosc dziewczyn nie wspomina o tym ani slowem.

Nie dostałam żadnego zastrzyku...Tylko miałam robione pobieranie krwi po 13.00 i zakładany wenflon.
 
Dwie powyższe opowieści porodówkowe nastroiły mnie optymistyczne.. Tzn żadna nie napisała o umieraniu z bólu więc tego będę się trzymać;-)

Boli, ale nie na tyle, zeby umierać:)))) Myśl pozytywnie i staraj się jak najmniej denerwować, to też pomaga. Nerwy i stres powodują większy ból i dłuższy poród. Tak więc uszy do góry:)))
 
reklama
Status
Zamknięty i nie można odpowiadać.
Do góry