Ja się tk podepnę jeśli pozwolicie
zazdroszczę tych brzuszków, ja jestem po od 4 m-cy
ale poród pamietam.
Regularne zaczeły się w domu - 18:00 no dobra luz daje rade myślę ee jak tak ma byc to luuuuzik. Stary w zoku - do szpitala chce już jechać, ja na to że spoko że fajny film w TV jest hehehe . W końcu kolo 23:00 mówię jedziemy skurcze co 3-5 minut (teraz wiem że mogłam w domu zostać i dopiero rano pojechac do szpitala)
W szpitalu na izbie wiadomo KTG papierki ect , po 2 H przyjeli mnie ale na patologie bo na porodówce nie bylo miejsc. Całą noc nie spałam bo skurcze mi nie pozwalalły na to. Rano koło 8 nagle koniec, brak skurczy nic , no to sobie myślę że wrócę do domku co będę w szpitalu siedzieć. Jeszcze tylko obowiązkowe badanie i mówię lekarce że do domu chcę a ona spojrzała na mnie i ... "chyba na porodowy nei do domu" wody odeszły mi o 10 rano.
No na porodówce (dzięki za pojedyńczą salę) jeszcze to trwało, skurcze nie ukrywam bolały jak diabli ale dopiero miało się zacząć. Tak o 14:00 myślałam że umrę chciałam znieczulenie, dostałam dopiero o 18:00, puściło o 20:00 a o 21:00 urodziłam. Same parte to pikuś nie bolą , trwało to 15 minut.
Powiem tak, po porodzie wpowiedziałm "nigdy więcej" miesiąc później "chcę znów" ;-)
Jeśli ktoś z pierworódek mówi że nie boli to albo ma wysoką tolerancję na ból albo ściemnia. Nie ma co , to boli jak cholera i już. Ale..... gdy poczujesz na sobie to ciepłe kwilące ciałko nie myślisz już o niczym.
warzawskim mamuśką polecam szpital Inflandzka ( do porodu prywatna sala ma wannę i piłkę )