Ja tez za tydzień dokładnie, właśnie czekam w labie na pobranie krwi na pappe [emoji849] mam nadzieje, ze wynik nie będzie przed weekendem, bo w poprzedniej ciąży spędziłam cały weekend analizując wyniki na każda stronę [emoji19]
Ja mam pape przed usg, także kompletny wynik tydzień później pewnie będzie, a i tak nie będę miała do niego szybkiego dostępu bo robie na nfz
A ja znów mam w głowie historię koleżanki której USG wyszło super a pappa podała spore ryzyko ZD. Cała ciążę miała stres a później okazało się że dziecko urodziło się zupełnie zdrowe. Dlatego ja do tej pappy zupełnie nieprzekonana jestem.
Dużo jest takich historii, ale dużo jest też historii odwrotnych usg idealne, pappa idealna, dziecko chore, niestety wszystkie statystyki mają dwa końce
NIPT test z krwi w. Norge. Ale przysługuje kobietom pow 38 roku życia. Teraz wprowadzają zmiany 35 + i bym się lapala z tymże nie jest to dostępne w moich okolicach.
Z. Tymże tak naprawdę kwestia sporna bo W Oslo by mi np przysługiwało. Dlatego cisnę jak się da lekarza i.w pt położna.. Bo mma prawo wiedzieć tym bardziej że przeszłam covida a k...a nie przysługuje mi wg nich żadno usg aż do 18 tc..
Rouzmiesz mój wkurw. Na pewno.
Kuzynka mieszkająca w Oslo pierwsze dziecko rodziła mając 38 lat, plamiła i krwawiła konkretnie i do dziś powtarza, że gdyby nie wakacje w Polsce i to, że tutaj ratowali ciąże jak mogli to jest pewna, że będąc w Norwegi dziecka by nie doczekała
Powiem szczerze, ze mój mąż w poprzedniej ciąży był ze mną tylko na pierwszym i trzecim USG prenatalnym i jakoś mi go nie brakowało na innych wizytach [emoji2370] teraz nie wiem, bo się zapomniałam zapytać, ale może mnie odwiezie i jak będzie można wejść to wejdzie.
Szczerze mowiac ja jakoś nie ubolewam nad tym, że nie można być z partnerem, bardziej chyba by mnie to krępowało niz cieszyło, a że po mnie widać każda emocje to byłabym czerwona jak burak, samotny poród też mnie nie przeraża i nie będę naciskala na męża jeżeli on uzna, że nie da rady, a tak może być bo wiem jak reaguje na widok takich medycznych "rzeczy"
Podczas poronienia byłam też sama w szpitalu i szczerze mówiąc też myślę, że tak było lepiej, nie było tabunów odwiedzających, była cisza i spokój
To jest nadal tylko dowód anegdotyczny, ja jak poroniłam to obchodzono się ze mną, jak z jajkiem, bo opowiedziałam o traumie ronienia na Węgrzech, od razu po zabiegu przyszła pani psycholog. Więc szpital szpitalowi nierówny i lekarz lekarzowi też nie. Natomiast Covid jest faktem, sama go ciężko przechorowałam, a mu teść zmarł, więc ja rozumiem sytuację i dostosowuję się, jednocześnie nie ukrywam, że mam już dość i też marzę o namiastce normalności...
Ja też zostałam bardzo dobrze potraktowana podczas poronienia, położne przychodziły i interesowały się ciągle jak jest, lekarze też byli ok, trochę pokracznie tłumaczyli, że to się zdarza i na pewno będę miała dzieci, ale nie było w tym nic przykrego czy opryskilwego, psycholog też był, a nie prosiłam o niego także, wiadomo luksusowo nie było, ale byłam potraktowana godnie i adekwatnie do sytuacji
Hehh, ja oryginalnie ze świętokrzyskiego, teraz typowy warszawski słoik
Ja też Świętokrzyskie i dalej mu wierna, słoik nie słoik, scyzorykowa krew w Twoich żyłach płynie
Owszem, ale pomagasz farmakologiczna.... to nie jest tak, kiedy bylam w szpitalu, dziewczyny w 12-13tyg dostawały tabletki cytotek czy jakoś tak, i czekaly....jak bylo po wszystkim, to na czyszczenie.
To nie jest takie oczywiste, że się bierze cytotek i się roni, ja dostałam 13 sztuk, a jedynie czego się doczekałam to krwawienia z nosa i później nawiązując kontakt na forach okazało się, że nie jestem taka wyjątkowa i wiele dziewczyn cytotek nie ruszał wgl