Rozpoczęcie porodu jest nieprzewidywalne. Wczoraj pisałam do mojego nie-męża, że raczej sama dziś wracam do domu, bo nic się nie dzieje, a dziś już mam synka obok



Bolesne skurcze zaczęły się około 21, od razu co 5-6 minut, o 2:00 rozwarcie ciasno na dwa palce, o 5:00 już pełne. O 6:25 urodziłam synka, po około 40 min partych skurczy. To nie było cudowne przeżycie, bolało jak diabli, wymiotowałam po mocnych skurczach, co chwilę pytałam ile jeszcze, a cudowna położna uspokajała, że bliżej jak dalej. I udało się

Teraz synek grzecznie śpi umęczony, a ja nie mogę się na niego napatrzeć

Ważył 3180 g, 56 cm 10/10 pkt