Od rana miałam skurcze do 22 godziny ale były dość znośnie co 10 minut. O 23 już były co 5 minut przyjechałam do szpitala. Dali mi czopki na przyśpieszenie i jak się zaczęło to od pół nocy co 2 minuty już chodziła po ścianach z bólu zadzwoniłam po męża o 3 bo tak mi pozwolili i zanim dojechał już urodziłam nie zdążył. Ogólnie koszmar... Ale wpuścili go na 2 h to posiedzielusmy razem po porodzie chwilę. We wtorek do domu
Nie zachęciłaś ale całe szczęście, że wszystko dobrze się skończyło