Kernuś kochana nawet nie umiem sobie wyobrazić co czujesz i jak ci ciężko.Rozumiem twoją złość, gorycz, żal.
Mimo iż widok tej rączki nie raz powoduje, że łzy same Ci do oczu płyną pozostajesz silna i dziela dla swojej księżniczki.
Wiem, że se swoja siłą, uporem zrobisz wszystko, aby malutka odzyskała sprawność w rączce w stopniu w jakim tylko się da.
Od początku małą rehabilitujesz więc z czasem pojawią się efekty waszej mozolnej pracy nad rączką...
Z drugiej strony warto pomyślec o tych dzieciach co są bardziej chore żyją na codzień podłączone do respiratora, urodzą się bez rąk,nóg czy walczą z rakiem.
Patrząc z tej perspektywy pewnie inaczej spojrzysz na to co was spotkało.
Ja jak usłyszałam, że moja ma złamany obojczyk, to płakałam, ale dziękowałam Bogu, że Mała jest z nami i że z czasem wsio się zrośnie.
Wiadomo dla każdej matki najbardziej błaha choroba katarek wysypka, to już się martwimy.
Ja cię podziwiam, ja na twoim miejscu chyba mym się załamała...
Wogóle podziwiam wszystkie matki co mają chore dzieci i walczą o ich zdrowie.
Moja znajoma ma raka i 4 dzieci z czego tylko 1 zdrowe.
Synek chore serce i oczka, córka średnia nie ma jednego uszka nie wykształciło się w okresie płodowym, najmłodsza córka prawdopodobnie też zachorowała na raka bo akurat, gdy przebywała u mamy w brzuszku, mama jej miała nawrót choroby a w ciąży nie mogła się leczyć...
Teraz bieganina po lekarzach z córcią u której podejrzewają raka i ona jako matka z rakiem wie co czeka jej córcię, co będzie przechodziła i też jej ciężko...