Hej Dziewczynki!
Spać nie mogę, bo miałam dzisiaj do kitu dzień na własne życzenie
![zawstydzony :zawstydzona/y: :zawstydzona/y:](https://www.babyboom.pl/forum/styles/default/xenforo/smilies/square/embarrassed.gif)
!
P. ma nocki, wrócił rano z pracy, położył się i mieliśmy popołudniu iść do USC uznać dziecko. Więc poszliśmy, ale ja jestem jaka jestem i musiałam nawywijać, choć w dobrej wierze.
No więc od początku. P. ma trochę ubliżające nazwisko, tzn. raczej źle się kojarzące( zawsze wywołuje kpiący uśmiech na ustach). Dawno już z nim rozmawiałam o zmianie nazwiska (literki, bądź całego),ale zawsze było: "może kiedyś..."., choć sam nie jest nim zachwycony, to po prostu nie chce mu się za to zabrać. Kiedy zaszłam w ciążę zaczęłam jednak dość mocno naciskać, argumentując dobrem dziecka i tym,że dzieci potrafią być okrutne(doświadczyłam na własnej skórze, choć nazwisko panieńskie miałam o niebo lepsze). P. zawsze miał jakieś "ale". Albo mówił,że on całe życie jakoś sobie z takim nazwiskiem dawał radę,więc dziecko też da. Ze jakoś z niego w szkole nikt się nie śmiał (muszę tu powiedzieć,że urodził się i wychował na wsi, gdzie jak sam to kiedyś określił, pól wsi miała tak na nazwisko jak on) .Trudno więc się dziwić,że dzieci nie wytykały go palcami. Ostatnia nasza rozmowa skończyła się na tym,że usłyszałam ,że nie zmieni nazwiska póki jego rodzice żyją, więc już się raczej nie odzywałam, a P. nigdy nawet nie podjął tematu z rodzicami, więc tak naprawdę stanowisko jego rodziców było tylko domysłem. Powiem jeszcze,że P. uwielbia swoją mamę (jest to kochana kobieta),ale ojciec stary alkoholik, który bardzo w życiu dał się we znaki mamie i P.(niejednokrotnie musieli uciekać z domu, ukrywać się po sąsiadach,bo ojciec z nożem ich ganiał,po przejściu na emeryturę siadł na tyłku i nie szaleje i mało pije).
Kiedyś przyszło mi do głowy,że mógłby przecież przyjąć nazwisko rodowe jego mamy- byłoby może łatwiej przełknąć rodzinie. No niby zaakceptował pomysł,ale na tym koniec.
Przyszedł więc dzisiejszy dzień, kiedy chciałam,żebyśmy załatwili formalnie uznanie dziecka.
Przez brak działania ze strony P., od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem nadania dziecku podwójnego nazwiska. Jeden raz wspomniałam o tym w jakiejś rozmowie,ale P. potraktował to jako żart, ponieważ ja...... zostałam przy nazwisku mojego eks. I kiedy dzisiaj szliśmy do USC , ja wiedziałam,że podam podwójne nazwisko, ale nie uprzedziłam P., ponieważ po prostu nigdzie by nie poszedł. I kiedy przyszło co do czego wspomniałam o tym już na miejscu, a mojego P. zmroziło. poprosiłam o 2 minuty i wyszliśmy na zewnątrz. Poprosiłam go o obietnicę, że w ciągu roku zmieni nazwisko, powiedział mi, że zmieni,ale nie wie kiedy. Wydaje mi się ,że dałam mu dużą rezerwę czasu, a usłyszałam znowu kolejny bebłot.
Gdyby tylko obiecał, dałabym się urobić, ale on nic, choć niejeden raz składał obietnice bez pokrycia. Więc wróciłam i podałam dwa nazwiska. I tak jest dziecko uznane. Ale ja sobie miejsca znaleźć nie mogę,bo widziałam jak było mu przykro, kiedy kierownik USC odczytywał to oświadczenie i potem w domu. Nie chciał nawet zemną rozmawiać.
Przed wyjściem do pracy już mi tylko zapowiedział,że nie wiem co rozpoczęłam i nie zabrał telefonu do pracy. Zademonstrował mi w ten sposób chyba,że nawet gdybym zaczęła rodzić, to on nie chce zostać powiadomiony i nie poczuwa się do obowiązku zawiezienia mnie do szpitala itd....
Mam sama do siebie żal, wiem,że zepsułam ważną chwilę w naszym życiu,ale wiem również,że nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby moje dziecko wracało ze łzami w oczach ze szkoły czy podwórka wyśmiewane przez inne dzieci. Chciałam tylko złagodzić to głupie nazwisko, odwrócić od niego uwagę.
Wiem i rozumiem,że ten żal jest o to,że jest to nazwisko mojego byłego męża. Ale jednocześnie sama je noszę, z byłym kontaktu nie mam żadnego, moje dzieci również i chociaż to wspólne nazwisko łączy nas w rodzinę.
Wypytałam również przy P. jak wygląda procedura zmiany jego nazwiska, i jak potem można dziecku zmienić nazwisko na tylko jedno- ojca. I nie jest to skomplikowane,ani kosztowne. Wystarczy tylko,żeby P. podjął jakieś działania, a w ciągu max. 2 miesięcy sprawa może być załatwiona. Tylko,że my teraz będziemy toczyć wojnę zamiast coś robić....
Przepraszam,ale musiałam się wygadać, bo pół dnia dzisiaj przewyłam. Nienawidzę nikomu sprawiać przykrości,a wiem,że sprawiłam P. wielki zawód. Jednocześnie czuję,że inaczej nie mogłam postąpić
Eeeech, po prostu sama nie wiem czego chcę...