Witam Kochane!
Wstałam rano cała podpuchnięta od płaczu. Usnęłam dopiero po 2-giej, potem pobudka o 4-tej. Nie daję rady, wiem,że nie znałam Pati osobiście,ale może właśnie przez to, co napisała Beniaminka, że to mogła być każda z nas, odbiera mi radość ze wszystkiego. Nie ma chwili,żebym o Nich nie myślała. Nie wyobrażam sobie właśnie tego bólu po stracie, jakże ogromnej, tych nieuzasadnionych wyrzutów sumienia męża, choć przecież nie jest winien, tego uczucia pustki w domu, tęsknoty dzieciaczków i jeszcze tych rzeczy dla Malutkiej, które tak bardzo będą teraz kolić w oczy i wywoływać ból i złość na los... Dlaczego????
Ja tego chyba nigdy nie pojmę, choć bardzo wierzę w Boga, to nie rozumiem...