Beniaminka
Fanka BB :)
- Dołączył(a)
- 29 Styczeń 2010
- Postów
- 1 886
Hejka :-)
Alem dzisiaj wyspana i w dobrym nastroju, chociaż pot się z czoła leje bez żadnego ruchu. Ale co tam, pierwsza ciąże też miałam w upalne lato i jakoś przeleciało. Moi rodzice już oboje sa na naszej działce na wybrzeżu, oj marzę o kilku dniach w tamtym miejscu, nad trzema ślicznymi, czystymi jeziorkami i sarenkami za domkiem wylegującymi się w wysokiej trawie...ale w tym roku taka podróż ponad 500 km w aucie bez klimy, to raczej odpada. Trudno, za rok pojedziemy z Julcią poodpoczywać
Kasik, serdecznie gratuluję tak udanej wizyty ! I tak trzymać do...września! :-)
I mnie wracaja wspomnienia z porodu. Pamiętam , to był upiornie upalny sierpień, synus nie chciał się urodzić coś w terminie- miałam na 14 i już był 19 sierpien, i pojechałam na dyżur. Olewali mnie, a mój lekarz prywatny dał drapaka na urlop. Zostałam sama. Postanowiłam pójść do ordynatora, niestety z koperta tak to wtedy było. I zaczęli się mna zajmowac na drugi dzien, od rana żel na szyjkę ( chyba z oksytocyną?) i tak przełaziłam w bólach do nocy i...NIC. Przeszło, kazali pić kawę, biegac po schodkach i takie tam. 21 powtórka od 8 rano, znowu ten żel na szyjkę, ale lekarz troche intensywniej to załozył, a poczułam ból, chyba masował szyjkę, bo bolało, oj bardzo. Około 11 coś drgnęło, kilka razy KTG i o 12 wylądowałam już z ostrymi bólami na stole, ale zanim...to było ponowne golenie na kurczaka, i big lewatywa To chyba najgorsze przezycie jakie pamietam, bo bole porodowe juz dosyc mocne mieszaly sie z bolem jelit po takiej wielkiej lewatywie. wyłam z bólu, lkając w WC- sama , samiutka i pamiętam wtedy tę myśl" nigdy wiecej rodzenia, zadnych juz dzieci " ;-) Ta mysl trzymala mnie długo.
Sam poród, czyli bóle parte to juz sielanka, móię serio, nawet da sie wytrzymac, i szycie też. Potem tylko pupsko boli wiele dni, ale to juz po wszystkim. Ale pierwszy widok synusia, ktorego połoyzli mi na piersi jeszcze z pępowiną, to odczucie niczym nie dające się zastąpić....Przeszywająca radość, z rodzącym się uczuciem wielkiej miłości i szczęścia. To moje dziecko! :-)
Także, sam poród nie jest horrorem, raczej samo podejscie kiedyś do rodzących, brak intymnosci, pomocy, olewactwo. Dzisiaj jest inaczej i tę pozytywna myśl podtrzymuję- poród to fizjologia, damy radę ! :-)
Dagna - masz zdolnego i robotnego męża, chwalić i nagradzać,wspaniały facet :-) Niech specjaliści się chowają ! ;-)
Mój syn tez do mnie zwraca się z pytaniami, a ja mówie często " skąd mam to wiedzieć" a On mówi " Ty wszystko wiesz " -smieje sie z tego, bo wcale nie wiem wszystkiego, dętka jestem w wielu dziedzinach i umiem pytac, i nie wstydze się niewiedzy.
A mówiąc o synu, to powiem Wam, że dostał się na 4 kierunki, na jeden - nie. Nie dostał sie na indywidualne miedzywydziałowe studia humanistyczne, ale przyjęto go na administracje, polonistykę, socjologię i politologię. Przyjęto, bo tam złożył papiery i oceny z matury widać były wystarczające( egzaminów teraz nie ma). Wybrał administrację i politologię. Jednak myślę pozostanie tylko na jednym, bo raczej nie wyrobi z jednym i drugim. Jestem z niego dumna i czuje ulgę :-)
Trixi- wow, ale pulpecik , super malutka rośnie- GRATULUJĘ :-)
Dobrego dnia dla was! :-)
Alem dzisiaj wyspana i w dobrym nastroju, chociaż pot się z czoła leje bez żadnego ruchu. Ale co tam, pierwsza ciąże też miałam w upalne lato i jakoś przeleciało. Moi rodzice już oboje sa na naszej działce na wybrzeżu, oj marzę o kilku dniach w tamtym miejscu, nad trzema ślicznymi, czystymi jeziorkami i sarenkami za domkiem wylegującymi się w wysokiej trawie...ale w tym roku taka podróż ponad 500 km w aucie bez klimy, to raczej odpada. Trudno, za rok pojedziemy z Julcią poodpoczywać
Kasik, serdecznie gratuluję tak udanej wizyty ! I tak trzymać do...września! :-)
Hejka
Tak piszecie o tych porodach, to moze i ja się uzewnętrznię:-)Nie wiem, ale tego drugiego boję się tak bardzo bardzo. Moze dlatego,ze ,rzeczywiście, przy pierwszym nie jest człowiek jakos tak uswiadomiony. Pierwszy poród u mnie był szybki, o 3 miałam skurcze, te 5 minutowe,zanim się zebraliśmy to w szpitalu byliśmy o 6, polożna na mój widok powiedzila "pani na pewno nie do porodu, bo rodzące nie przychodza tu z usmiechem na twarzy" No i urodziłam o 8, nie bolalao mnie tak bardzo, ale to chyab dlatego,ze mała ważyła te 2770g.
No i mam porownanie, liczę na szybka akcję (byle nie za szybką, bo teraz do szpitala mam ze 26 km)
I mnie wracaja wspomnienia z porodu. Pamiętam , to był upiornie upalny sierpień, synus nie chciał się urodzić coś w terminie- miałam na 14 i już był 19 sierpien, i pojechałam na dyżur. Olewali mnie, a mój lekarz prywatny dał drapaka na urlop. Zostałam sama. Postanowiłam pójść do ordynatora, niestety z koperta tak to wtedy było. I zaczęli się mna zajmowac na drugi dzien, od rana żel na szyjkę ( chyba z oksytocyną?) i tak przełaziłam w bólach do nocy i...NIC. Przeszło, kazali pić kawę, biegac po schodkach i takie tam. 21 powtórka od 8 rano, znowu ten żel na szyjkę, ale lekarz troche intensywniej to załozył, a poczułam ból, chyba masował szyjkę, bo bolało, oj bardzo. Około 11 coś drgnęło, kilka razy KTG i o 12 wylądowałam już z ostrymi bólami na stole, ale zanim...to było ponowne golenie na kurczaka, i big lewatywa To chyba najgorsze przezycie jakie pamietam, bo bole porodowe juz dosyc mocne mieszaly sie z bolem jelit po takiej wielkiej lewatywie. wyłam z bólu, lkając w WC- sama , samiutka i pamiętam wtedy tę myśl" nigdy wiecej rodzenia, zadnych juz dzieci " ;-) Ta mysl trzymala mnie długo.
Sam poród, czyli bóle parte to juz sielanka, móię serio, nawet da sie wytrzymac, i szycie też. Potem tylko pupsko boli wiele dni, ale to juz po wszystkim. Ale pierwszy widok synusia, ktorego połoyzli mi na piersi jeszcze z pępowiną, to odczucie niczym nie dające się zastąpić....Przeszywająca radość, z rodzącym się uczuciem wielkiej miłości i szczęścia. To moje dziecko! :-)
Także, sam poród nie jest horrorem, raczej samo podejscie kiedyś do rodzących, brak intymnosci, pomocy, olewactwo. Dzisiaj jest inaczej i tę pozytywna myśl podtrzymuję- poród to fizjologia, damy radę ! :-)
Dagna - masz zdolnego i robotnego męża, chwalić i nagradzać,wspaniały facet :-) Niech specjaliści się chowają ! ;-)
Mój syn tez do mnie zwraca się z pytaniami, a ja mówie często " skąd mam to wiedzieć" a On mówi " Ty wszystko wiesz " -smieje sie z tego, bo wcale nie wiem wszystkiego, dętka jestem w wielu dziedzinach i umiem pytac, i nie wstydze się niewiedzy.
A mówiąc o synu, to powiem Wam, że dostał się na 4 kierunki, na jeden - nie. Nie dostał sie na indywidualne miedzywydziałowe studia humanistyczne, ale przyjęto go na administracje, polonistykę, socjologię i politologię. Przyjęto, bo tam złożył papiery i oceny z matury widać były wystarczające( egzaminów teraz nie ma). Wybrał administrację i politologię. Jednak myślę pozostanie tylko na jednym, bo raczej nie wyrobi z jednym i drugim. Jestem z niego dumna i czuje ulgę :-)
No coś Ty, nie przepraszaj. dzielimy się i radościami i smutkami, razem nam raźniej przezyć wiele rzeczy. Współczuję Ci Kochana, łączę się w smutku, i znowu refleksja dla mnie- kruchosc życia....czas doceniać kazdy nowy dzień.Cześć dziewczyny..
Piszecie o wczorajszym, koszmarnym dniu..ja też taki miałam, a dokładniej wieczór..:-(
Późnym wieczorem dowiedziałam się, że ktoś bardzo mi bliski z rodziny zginął w wypadku:-(..Poprostu nie mogę w to uwierzyć, nie dociera do mnie:-(..
Przepraszam,ze może Was niepokoję tym postem,ale naprawdę muszę wyrzucić z siebie ten ból:--(...ciężko się pogodzić...:sad
Tośka, uwielbiam Cię :-) jestes niesamowita, przynajmniej robaczek stal się zaczynem do dalszej pracy, może biedulek jednak przezyje,, i wylezie ze smietnika, jak go gdzies wysypią. Fajnie opowiadasz :-)witam kochane :-) płakac sie chce jak czytam, ze jeszcze minimum tydzień takich upałów.. nie daję rady.. wstawiłam pranie, nadal nie gotuję (kucharzom w restauracjach za to płacą, więc niech oni coś dla mnie zrobią), odkurzyłam i się rozpływam... w życiu bym nie odkurzała, ale mnie jeden drań wkurzył totalnie... wczoraj wieczorem patrzę a tam w łazience takie biedactwo leży i wywija nóżkami... więc obróciłam to to to i niech se idzie w siną dal... no rano wstaję a to to dalej leży i znowu nóżkami do góry, więc se myślę ty mnie tu na litość brac nie będziesz.. co??? może jeszcze pogłaskać???? więc wzięłam odkurzacz i śliczny żuczek zakończył swój żywot w otchłani worka... no a jak się już rozpędziłam, to poodkurzałam całe mieszkanie..
taka_ja tulę mocno
Dagna, ale masz pracusia.. pozazdroscić.. :-) no i dobrze, ze ten koszmarny dzień sie już skończył
tosia boi nadal....
Trixi- wow, ale pulpecik , super malutka rośnie- GRATULUJĘ :-)
Dobrego dnia dla was! :-)
Ostatnia edycja: