reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wrzesień 2009

Cześć wszystkim! Dawno nie zaglądałam, ale staram sie nadrobić.
No własnie, na świat, 27 września o 13.22 przyszedł na świat mój synek Przemek. Było strasznie :szok: i wogóle sie nie spodziewałam takiego przebiegu porodu, ale zaczne od początku. Termin miałam na 22, a że nic się nie ruszyło to ostatecznie wywołanie dostałam na 30 września. W czwartek i sobote byłam w szpitalu na ktg i odrazu mnie badali i okazało się , że mój maluch jest tak duży że nie wykluczona będzie cesarka, ale to się okaże już podczas porodu. Więc troche sie uspokoiłam, i byłam pewna że w razie komplikacji to i tak nie mam co się martwić.
No ale w nocy z soboty na niedziele a dokładnie o 2.25 poczułam pierwszy ból. Był on długo i mocny, no i sie zaczęło. Może trudno w to uwierzyć ale od początku miałam regularne i bolesne skurcze. Ledwo dojechałam do szpitala, a tam że się zaczeło i pojechałam do góry. Tam się dowiedziałam ze to początek i mam dopiero 2 cm rozwarcia, ale szybko powinno pójsc. Dostałam kroplówki i czopki i czekałam, bołe stawały sie coraz silniejsze i poczułam co to znaczy mieć bóle krzyzowe. Myślałam że umre, prawie cały czas skakałm na piłce (cud ze mi pozwolono), po 3 godzinach moje rozwarcie powiększyło się aż o......1 cm!!! Nawet nie mogłam prosić o znieczulenie zwenątrz oponowe. Gdy wreście po 11 godzinach moje rozwarcie wynosiło 5 cm, i poprosiłam o znieczulenie to przyszedł mój lekarz prowadzący z anestezjologiem to stwierdzili że mam tatuaż na plecach i mi nie zrobi. Załamałam się!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moje skurcze powtarzały się co pół minuty i trwały po pół minuty. Widziałam przerażenie w oczach mojego męża, który próbował jakoś zareagować. Podali mi jeszcze na zwiększenie skurczy kroplówke, okazało się za synek zaklinował sie po prawej stronie i nie mógł wejśc w kanał rodny, a przede wszystkimod początku nie schodził w dół. Nagle patrze że przy maszynie znalazł sie doktor z położną i co skurcz sprawdzali przebieg tętna malucha. Za chwile doktor znikł po czym pojawił się z dokumentem pozwalającym na cięcie. Byłam tak wykończona że ledwo dałam rade podpisać, uwierzcie. Po 5 minutach już zasypiałam na stole operacyjnym. wybudzono mnie szybko, ale synka i tak zobaczyłam dopiero po 6 godzinach. Dziękowałam Bogu że dziecko jest zdrowe, i że już po wszystkim. Wspominam to koszmarnie. nie życze nikomu takiego przeżycia.
Teraz jesteśmy juz w domku, i jak narazie jest wszystko dobrze, ale nadal nie moge uwierzyć że doktor nie zareagował szybciej, dopiero jak synek zaczął sie dusić:no:. Tym mamom które dopiero czekają na swoje małe pociechy zycze przede wszystkim szybkiego porodu.
Pozdrawiam!
 
reklama
No ale w nocy z soboty na niedziele a dokładnie o 2.25 poczułam pierwszy ból. Był on długo i mocny, no i sie zaczęło. Może trudno w to uwierzyć ale od początku miałam regularne i bolesne skurcze. Ledwo dojechałam do szpitala, a tam że się zaczeło i pojechałam do góry. Tam się dowiedziałam ze to początek i mam dopiero 2 cm rozwarcia, ale szybko powinno pójsc. Dostałam kroplówki i czopki i czekałam, bołe stawały sie coraz silniejsze i poczułam co to znaczy mieć bóle krzyzowe. Myślałam że umre, prawie cały czas skakałm na piłce (cud ze mi pozwolono), po 3 godzinach moje rozwarcie powiększyło się aż o......1 cm!!! Nawet nie mogłam prosić o znieczulenie zwenątrz oponowe. Gdy wreście po 11 godzinach moje rozwarcie wynosiło 5 cm, i poprosiłam o znieczulenie to przyszedł mój lekarz prowadzący z anestezjologiem to stwierdzili że mam tatuaż na plecach i mi nie zrobi. Załamałam się!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Moje skurcze powtarzały się co pół minuty i trwały po pół minuty. Widziałam przerażenie w oczach mojego męża, który próbował jakoś zareagować. Podali mi jeszcze na zwiększenie skurczy kroplówke, okazało się za synek zaklinował sie po prawej stronie i nie mógł wejśc w kanał rodny, a przede wszystkimod początku nie schodził w dół. Nagle patrze że przy maszynie znalazł sie doktor z położną i co skurcz sprawdzali przebieg tętna malucha. Za chwile doktor znikł po czym pojawił się z dokumentem pozwalającym na cięcie. Byłam tak wykończona że ledwo dałam rade podpisać, uwierzcie. Po 5 minutach już zasypiałam na stole operacyjnym. wybudzono mnie szybko, ale synka i tak zobaczyłam dopiero po 6 godzinach. Dziękowałam Bogu że dziecko jest zdrowe, i że już po wszystkim. Wspominam to koszmarnie. nie życze nikomu takiego przeżycia.
Teraz jesteśmy juz w domku, i jak narazie jest wszystko dobrze, ale nadal nie moge uwierzyć że doktor nie zareagował szybciej, dopiero jak synek zaczął sie dusić:no:. Tym mamom które dopiero czekają na swoje małe pociechy zycze przede wszystkim szybkiego porodu.
Pozdrawiam!

Agulla, jakbym czytała przebieg własnego porodu....przeżyłam dokładnie to samo..słowo w słowo...u mnie zaczęło się o 23 a o 5 Alicja była już na świecie. Przez to, że lekarz zwlekał z decyzją o cc mała dostała tylko 5 Apgar:( No ale teraz na szczęscie jest już wszystko ok:)
 
JDT!!! to sie naczekalas!wlasnie sie zastanawiam czemu oni nie robia cesarki od razu jak widac ze sie niec nie rusza po kilku godzinach!szkoda mam i dzieciaczkow!
zobaczymy jak u mnie- mnie od rana bola plecy jakby okres-ale czy to znak jakis czy moze to trwac kilka dnia czy sie cos rusza?
zobaczymy
 
Agulla, jakbym czytała przebieg własnego porodu....przeżyłam dokładnie to samo..słowo w słowo...u mnie zaczęło się o 23 a o 5 Alicja była już na świecie. Przez to, że lekarz zwlekał z decyzją o cc mała dostała tylko 5 Apgar:( No ale teraz na szczęscie jest już wszystko ok:)
Mój mały w 1-ej minucie miał 9, ale już w 3-ej 10 punktów, więc było wszystko ok, na szczęście. Poprostu też się zastanawiam czemu zwlekają z cc w takich przypadkach, a że leżałam w szpitalu 5 dni to troche sie nasłuchałam. I uwierzcie, że mój przypadek nie był odosobniony. Mają teraz takie mozliwości że cesarka to powinno byc dla nich PIKUŚ. Nie mówie tu że kazda ciąża ma sie tak się kończyć, ale w przypadkach zagrożenia....
 
No to i ja opiszę swój poród. W środę - 09.09.2009 byłam w szpitalu na ktg i na masażu szyjki macicy. Jak wróciłam do domu zaczęłam odczuwać takie ładne skurcze ale były co 10 minut tak mniej więcej i były na tyle mało bolesne że dało się jeszcze wytrzymać. Postanowiłam się jak najwięcej ruszać, więc pojechaliśmy jeszcze z mężem na zakupy i tam czułam te skurcze cały czas. W domu stwierdziłam że nie ma co panikować i jechać za szybko do szpitala bo szpital jest bardzo blisko mojego domku. Po kąpieli skurcze nie ustały ale nie były też intensywniejsze więc poszłam spać. Rano się tak jakby trochę uciszyły ale ciągle strasznie mi twardniał brzuch. Bałam się że jakoś może to zaszkodzić małemu jak nikt fachowym okiem nie będzie tego obserwował. Załatwiłam sobie że w szpitalu mnie obejrzą i osądzą czy jest sens żebym już została czy mam jeszcze czekać w domu. No ale jak się zbierałam do szpitala to zaczęły mi odchodzić wody. Przed jedenastą byliśmy w szpitalu. Nieuprzejma baba była tylko na izbie przyjęć, potem to już same przyjazne twarze. Zaczynałam mieć coraz boleśniejsze skurcze ale nie było cholernego rozwarcia. Miałam tylko na 2 palce, szyjka nieskrócona, główka nieprzyparta. O 13.00 sytuacja była bez zmian a ja już gryzłam palce. Położna dała mi 2 zastrzyki z papaweryny na rozwarcie i jak akcja się rozkręciła to wpadałam ze skurczu w skurcz - bez chwili wytchnienia. Normalnie już mi się obraz przed oczami rozmywał i trzęsłam się jak galareta. Przy okazji rozwaliłam łóżko porodowe - wypchnęłam nogami deskę :-D To już drugie w mojej karierze, bo przy pierwszym porodzie wyrwałam jakąś rurkę z łóżka. Mąż dzielnie dawał sobie zdzierać skórę z rąk. A ja nie wiem jak ale dałam radę nie przeć jak położna nie pozwalała i dzięki niej nie miałam ani pęknięcia ani nacięcia (a to nie byle co przy masie dziecka 4190g) a co za tym idzie połóg o niebo lepszy niż przy pierwszym porodzie. Miałam chyba 5 bóli partych na których położna (anioł) nie pozwoliła przeć a na następnym, o godzinie 15.00 urodził się nasz Oluś - 4190g i 58cm szczęścia.
 
Hej dziewczyny

kolejny dzien - coraz blizej do daty wywolania porodu ;( a nie chce miec wywolywanego!!!!! chce juz normalnie, mialam w basenie rodzic, znieczulenie i inne a tak .... aby pelnia pomogla
 
A ja się już pogodziłam, że mój maleńki cud przyjdzie na świat 5.10. i to nie dobrowolnie a siłą :szok: Jest w ułożeniu skośnym (podobno mniej niż 1% przypadków) i sam nie da rady :no: Jedyne o co mam żal to to,że kazali mi tak długo się męczyć, bo szyjka zgładzona jest już od 33 tygodnia, nawet straszyli porodem przed wczesnym a ostatecznie kazali nam czekać do 42 tygodnia mimo opinii 2 lekarzy, że główka sama nie zejdzie :wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y:Teraz Młody ma ok 4kg i główkę na tyle dużą, że nawet jakby jakimś cudem się wstawił to i tak nie mam szans na poród SN. Teraz modlę się by nie było żadnych komplikacji i by maluch zdrowy był, z resztą jakoś sobie poradzimy :-)

No dziewczynki a wy jak nie chcecie tu ze mną do poniedziałku siedzieć to sprężać się proszę! :laugh2: Wtedy w poniedziałek oficjalnie zamkniemy rozpakowywanie a ja będę tą wyróżnioną - OSTATNIĄ :cool2:
 
reklama
Do góry