reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wrzesień 2009

ja umówiłam sie na USG 4d na 5 maja - w końcu sie zdecydowałam, muszę wykorzystac NFZ skoro mam refundowane w całości, tylko mój ginekolog robi mi pod górkę i nie bardzo chce dac skierowanie - nie wiem może miał zły dzień dzisiaj
Witaj! Możesz odpowiedzieć z jakiego powodu masz refundowane to USG - bo nie orientuję się kompletnie. DZIĘKI:-)
 
reklama
A u mnie znowu nowość :confused2: O ile do tej pory mnie kłuło raczej po prawej stronie, to od wczoraj się wszystko przeniosło na środek.. Nie powiem żeby to było przyjemne bo trochu boli :-(Czekam właśnie aż no-spa zacznie działać... A mój M wpadł na genialny pomysł że to może są kopniaczki od maleństwa...
 
hey, sarenka nie przejmuj sie fochem! przejdzie mu...

ja byłam tez wczoraj na usg, z dzidzią wszystko gra jak narazie, drugi lekarz juz potwierdził córe, wiec w tygodniu ruszam na różowe zakupy...
przez miesiac tez nieźle mi sie skróciła szyjka... miałam 35 mm a teraz mam 26 mm :baffled: bardzo niedobrze, bo jak dostane fenoterol /brałam w pierwszej ciazy własnie od 20 tyg, bo tez miałam problemy z szyjką/ to serce mi wykituje... :eek: no i od razu ciśnienie bedzie za wysokie, bo niestety ten lek tak na mnie działa... tak czy siak mam jeszcze miesiac spokoju i nie musze sie stresowac


na tańcach też byłam i tak sie wybawiłam ze teraz kłade małego i sama się tez

miłego dnia!!!
 
A ja dziś znów mam słabszy dzień. Rano uderzyłam się nogą w łózko, do tego stopnia, że się pobeczałam. Kilka minut później, pakuję książki do torebki i chlupnęła mi krew z nosa. Normalnie myślałam, że nie zatamuję tego. I tak kilka minut. Na szczęście minęło i już potem było ok. Wzięłam tylko bluzkę na przebranie "w razie czego" do pracy, ale nie była mi potrzebna.
 
Hey dziewczynki w koncu przeczytalam wszystkie posty od A do Z m.in czytalam o porodach Waszych...Moj byl gazetowy, udzielone dwa wywiady i przestroga dla wszystkich by zawsze obok miec M badz kogos bo to co sie dzieje u nas to makabra i pisze to by nie przestraszyc ale uwazam ze powinno sie o tym GłOŚNO mowic wszem i wobec a nie takie milczenie od lat....Moj byl 6 lat temu:

.....porod mial byc tzw "rodzic po ludzku" a jak wspominalam bylo o nim w gazecie...A zaczelo sie bardzo dobrze, tzn juz w 37 tyg bylam spakowana bo mialam jakies przeczucie ze urodze wczesniej i tak na wszelki, wiadomo ciuchy poprane, poprasowane..torba czekala i tak mijaly dni a tu nic i nic i tak nadszedl 40 tydz i nadal nic...potem ktoregos dnia dostalam skurczy wiec pojechalam do swojego szpitala na ktg itp...Szpital mialam wybrany od razu z uwagi ze w nim moim lekarzem prowadzacym byl ordynator, mialam zapewniony porod rodzinny, warunki, kadre, wiso tylko czekalismy na dzidziusia az da znak ze chce wychodzic No wiec pojechalam a tu slysze "bardzo mi przykro ale zamykamy akurat oddzial bedzie remont" na co ja ku...przeciez mam tu rodzic, mialam wsio zapewnione gdzie teraz z kim i jak no ale coz moglam wrocilam z kwitkiem bo okazalo sie ze falszywy alarm te skurcze a jak sie powtorza to mam szukac SE INNEGO SZPITALA wiec zajebiscie....

Mina kolejny tydzien juz byl 41 wiec lekarz powiedzial ze idziemy w pn na patologie lezec no i ok...Wybralam jakis inny szpital, juz wiedzialam ze na porod rodzinny liczyc nie moge, mojego gina nie bedzie i takie tam ale ok...Z uwagi ze od pn mialam isc na patologie rozpakowalam torbe w sb by wsio poprac poprasowac bo przesmierdlo od lezenia. Niestety zdarzylam tylko wyprac i powiesic i poszlam spac...

O 3.00 w nocy zrobilo mi sie strasznie niedobrze i jakas bomba we mnie strzelila, polecialam do wc wylecial czop i hlusnely wody wiec wiadomo zaczela sie jazda bez trzymanki bo ciuchy na wpol mokre ze sznurkow do torby hihi ja wczesniej mialam wsio pieke pachnace spakowane to teraz zero przygotowania, obudzilam mame bo nie mial mnie kto zawiezc ta ojca i siostre bosze i tak pojechalam z recznikiem miedzy nogami bo lecialo jak z kranu

Przyjechalam a przypominam bylo to z sb na nd w nocy to obudzilam stroza po 15 min otworzyl zdegustowany z tekstem "kolejna...nie macie innych szpitali" i juz wtedy zle sie poczulam, jakies przeczucie ze cos nie tak ... Stroz zadzwonil po pielegniarke dyzurna, ta zeszla rownie zaspana i "o co chodzi" a ja ze rodze to ta "bez przesady to sie okaze co powie lekarz" i do mnie z tekstem "moze ci sie wydawalo ze odeszly wody i popuscilas siku" ku...jak to uslyszalam to mi poszlo w piety i mowie ze mam recznik miedzy nogami bo nei trzymam itp a ta pfffff dzwonie po lekarza...zszedl kolejny zaspany osobnik, zbadal mnie "delikatnie" ze krwawic zaczelam i ze nic sie nie dzieje, rozwarcie na 1 cm nie ma porodu, czekamy i bym poszla z nim na gore wiec poszlam juz zdegustowana

Zaprowadzil mnie na 4p na ktg do sali gdzie grupowo rodza baby, cala w zielonych kaflach, lozko od lozka dzieli scianka ... sala jak z horroru wiec mi przeszly ciary bo na 1 rodzila wlasnie baba a ten mnie wprowadza na ktg i kaze siedziec od niej 3m...A kobieta krzyczy w nieboglosy ze juz nie moze nie daje rady na co lekarz "na koniec moglaby pani miec troche godnosci i przestac sie drzec" jak to uslyszalam chcialam sie spakowac i uciec do domu...po czym slysze jak gada do poloznej "nie mam sil do tej baby juz robimy cc" ku....i faktycznie przerwali akcje porodowa mnie wyprowadzili i potem ja spotkalam na korytarzu i rozmawialam i miala faktycznie cc

4:00 - nad ranem dostalam skurczy pierw co 10 min ale zaraz byly co 7 ale czekalam znosnie i cierpliwie i mowilam sobie "musi bolec to porod...dam rade" ale bylam sama, mama wrocila do domu bo miala obustronne zapalenie pluc nie moglabyc ze mna caly czas jak chciala i jak mialo byc w tamtym szpitalu zreszta jej nie pozwolili, chorowala juz wtedy na raka wiec nie mialam serca...No wiec lezalam sobie a godziny lecialy...6:00 podlaczyli mnie pod ktg i skurcze 100% do porodu co 5 min wiec bylam gotowa ale nic...kazali lezec, chodzic, bo to jeszcze nie czas, przychodzila co raz polozna (co sie potem okazalo stara panna bezdzietna tak samo jak i lekarka co pelnila dyzur wtedy) i mowie ze skurcze juz co 4 min ze bede rodzic a ta w smiech....I tak lecialy kolejne godziny, godz. 14:00 przyniesli obiad, zjadlam cosik bo nie mialam jak skurcze co 3 min juz a ja albo pod ktg albo chodzilam po scianach korytarza i wylam do sufitu...nigdy nie zapomne tego bolu byl okropny, chodzilam wiec pod prysznic by sobie ulzyc...

godz 16:00 szlam korytarzem a raczej juz prawie na czworaka bo nie moglam sie wyprostowac, czulam ze cos sie zlego dzieje bo mam goraczke chyba, poce sie i slabne, myslalam wtedy : jak ja znajde sile by urodzic i czemu to tak dlugo trwa, czemu nic nie robia : badanie rozwarcia, cos przeciwbolowego choc...totalnie nic...Szlam tak i ryczalam, doszlam do budki tel by zadzwonic do mamy by jednak przyjechala bo sie boje byc sama bo cos nie tak i wydaje mi sie ze trace swiadomosc. Nigdy sie tak nie balam jak w jakims kiepskim horrorze...siadlam na podlodze pod ta budka i zadzwonilam co chwile puszczalam sluchawke gdy przychodzil skurcz i wracalam do rozmowy z mama...i pamietam byla wtedy juz chyba 17:00...jak skonczylam rozmawiac nie moglam sie podniesc i przechodzila ta polozna i z tekstem "przestan sie mazgaic...boli i ma bolec, a poza tym jak sie chcialas pierd...to teraz cierp" nawet nie mialam sily odpyskowac jak to uslyszalam bylam slaba, zmeczona i zalamana sytuacja...ale jak mogla cos takiego powiedziec...

I wtedy podeszla do niej jedyna ludzka wtedy pielegniarka i cos na ucho, pomogla mi wstac i ze na badanie idziemy...Poszlam resztkiem sil na to badanie,zbadala mnie tak ze krwawilam znow i slysze ROZWARCIE NA 1 PALEC - ja na to czy to zart?? przeciez 13h temu bylo na 1 palec i nic sie nie ruszylo...a ta do mnie ze tak bywa i czekamy do rana ja na to ze do rana nie dam rady, ze mam chyba goraczke, jestem juz wykonczona...na co ta 2 do niej szeptem by mi dac choc przeciwbolowe bo i tak nie ma rozwarcia i sie mecze niepotrzebnie badz cos na przyspieszenie porodu/rozwarcia..na co ZOUZA tak ja nazywalam "natura zrobi swoje nic nie dajemy czekamy do rana" po czym spojrzala na mnie z usmiechem "jak sie nie umie dzieci rodzic to sie w ciaze nie zachodzi" myslalam ze jej jeb...sorry ale nawet reki nie mialam sily podniesc...Ta 2 do niej ciagle ze wody odeszly nic nie ma i ze dziecko chyba owiniete pepowina to jak to uslyszalam to zbladlam....a zouza ze dziecku nic nie bedzie czekamy i odeslala mnie....kazala zmierzyc temp bo tamta sie uparla wiec zmierzylam i mialam 38,5 ale wg nich to normalne
 
Wiedzialam ze jak nic nie zrobie to tu zejde bo powoli tracilam przytomnosc, resztkiem sil poszlam do budki 2 raz zadzwonic do mamy by pedem przyjezdzala poki jeszcze jestem przytomna bo nie wiem co tu ze mna zrobia i by zadzwonila do mojego gina bo byl w krakowie na sympozjum i przedstawila mu sytuacje bo ja nie dam rady. Mama powiedziala ze zaraz zalatwi i bedzie i pamietam wszystko do dzis .... Minelo jakies 20-30 min i zrobilo sie jakies dziwne zamieszanie, ja lezalam pamietam na swoim lozku a kolezanka z sali wycierala mi co chwile czolo bo tak sie pocilam, wpadla zolza wsciekla jak osa z ubraniem szpitalnym i do mnie "przebieraj sie paniusu panikaro jedna...wsyd miec taka corke a dziecko matke" nie wiedzialam jeszze o co jej chodzi, dala mi termometr jeszcze, zmierzylam i mialm 40,5 st (tak mi powiedziala ta kolezanka z sali bo ja nie widzialam nic na termometrze) potem chyba strcilam przytomnosc bo sie ocknelam na foteli ginekologicznym KOLEJNE BADANIE, nade mna jakis dwoch facetow, zolza, fajna pielegniarka i panika...i slysze ze gadaja miedzy soba ze rozwarcie nadal 1 mc nic nie ruszylo i nie ruszy bo cos tam, ze dzieko szyja owinieta pepowina 2 razy i od 16h nie ma wogole wod a dziewczyna (ja) traci juz swiadomosc na porod nie ma szans, ze dzwonil jakis ordynator z innego szpitala rozmawial z tutejszym i tutejszy kazal bezwzglednie robic cc i czemu jeszcze nie zrobione..(co sie okazalo interweniowal moj gin dzwoniac z krakowa i rozmawiajac z ordynatorem tego szpitala gdzie bylam okazalo sie ze juz dawno powinny byly byc podjete kroki)...Po czym wszyscy wyszli a zouza do siebie tylko ze "paniusia narobila szumu az sie z zew. wtracaja i nikt jej nie bedzie pouczal jak sie odbiera porod"....nie wiem potem przyszedl jakis facet i mi rzucil cos na piers do podpisania, nie wiem co to bylo, podpisalaby wtedy nawet wyrok smierci bo nie mialm juz sil NA NIC (co sie okazalo byla to zgoda na cc)...ale mnie tak wszystko bolalo, krwawilam, co raz tracilam przytomnosc...wszystko bylo mi jedno ...
18:50 - obudzilam sie na sali operacyjnej, z mama nie zdarzylam sie zobaczyc, przyjechala jak mnie juz wiezli...a na sali koszmaru cd..bo slysze "***** ja w tym burdelu nie bede pracowac jak sie paniusia nie chciala ogolic" bosze ja nie wiem co sie dzieje a ta do mnie z pretensjami ze jestem nie przygotowana do cesarki co robia polozne gola itp ale juz mnie pojechala, potem nie mogla sie wkloc w kregoslup bo skurcze co 2min i pretensje ze sie ruszam, do tego zaczelam zwracac bo daly mi obiad mimo ze sie nie daje a przez znieczulenie ciezko mi bylo zwrocic....KOSZMAR i wtedy uslyszalam pierwszy raz od tej 3 nad ranem mily glos "nie martw sie bedzie wszystko dobrze, spokojnie" obrocilam glowe i twarz normalnie aniola jakas nowa polozna, podeszla do niej inna babka (lekarka) i pytqa sie co sie tu wyprawia i takie tam ze to skandal i ze poda 1 zmiane do raportu...co sie okazalo wybila 19:00 wiec nastapila zmiana zmiany przyszly nowe : lekarka i polozna...otarla mi pot z czola i zapytala sie czy chce by mnie trzymala za reke i sie usmiechnela ... pierwszy raz mimo zmeczenia i goraczki tez sie usmiechnelam i ze chce by ktos tu byl...potem to juz pamietam tylko krzyk - 19:20 , popatrzylam przed siebie i slysze "ma pani sliczna coreczke, prawdziwa ksiezniczka" i zabrali od razu, lzy tylko mi lecialy po bokach, byla sliczna ale jakas taka niewyrazna, od razu co z nia i czemu zabrali - to ze byla szyjka za dlugo owinieta pepowina i sie zaczela dusic, nie bylo wod, cesarka odbyla sie stanowczo za pozno ale mam sie nie martwic zrobia wszystko by bylo ok...zszyli mnie i wywielzi na korytarz tam byla mama i wszyscy a ja nic prawie nie kontaktowalam przyniesli mi wikunie i polozyli na piersi a ja nie mialam sil jej trzymac, leciala mi z rak, pielegniarka wiec zabrala i powiedziala ze teraz nie dam rady, musza zbic goraczke musze dojsc do siebie ... zapytalam tylko o mala i uslyszalam ze JUZ OK mala silna bardzo i walczyla dzielnie i tylko dlatego dala rade eh nie mialam sil juz na lzy....i potem mama podeszla powiedziala ze wszystko dzieki mojemu ginowi i ze jest ze mnie dumna i w sumie dalej nic nie pamietam

11:00 - rano dnia nastepnego odzyskalam calkiem przytomnosc i swiadomosc, podobno lezalam na OIOM i cala noc przy mnie ktos czuwal, mama dzwonila ale nie odbieralam bo nie slyszalam silne leki itp, goraczka spadla, rano przyszedl lekarz powiedzial ze troche za mccno mnie zszyto wiec sie bedzie babrac rana i ze nie ma miejsc na porodowce bo w ta noc bylo 40 porodow a dzieci leza na innym pietrze...tak bardzo chcialam zobaczyc mala a nie mialm sil podniesc reki...Zawiezli mnie na patologie ciazy...lezalam miedzy kobieta co musiala urodzic martwe dziecko a kobieta ktora ich miec nie moze, nie moglam patrzec na ich oczy czulam sie okropnie....Jeszcze tego samego dnia przyszla terapeutka i zaczela cwiczyc ze mna bym mogla wstac..zapytalam co z coreczka a ta ze jest 2 pietra wyzej i jutro pojde wiec szok jak jutro a karmienie itp...jak wyszla sama sie zwleklam z lozka i poszlam do windy...dotarcie 2 pietra wyzej zajelo mi 45 min bo szlam tiptopkami tak rana bolala...ale doszlam, znalazlam i dopiero wtedy moglam sie nacieszyc moim cudnym aniolkiem ktory spal smacznie wsrod 30 innych placzacych noworodkow ... a ona poprostu spala wpadla polozna co ja tu robie itp a ja na to ze chce nakarmic to powiedziala ze se musze radzic sama bo bylo duzo porodow i na korytarzu....Ostatecznie zrobilam awanture ze to skandal co sie tu dzieje, ze dzieci na 5p kobiety na 3 na patologii itp itd wiec mnie przeniesli....

Jak wyszlam tylko pamietam koszmar porodu chcialam o nim zapomniec, plakalam na mysl ze mogloby nie byc mojego aniolka ani mnie i wtedy ni skad ni zowad tel z gazety ze doszly ich sluchy ze w tym szpitalu nie za dobrze traktuja ciezarne ja na to "nie za dobrze"?? i dalam wywiad, rodzice chcieli bym zasadzila szpital ale nie mialam sil, napisalam wtedy o tym na uwczesnym forum dla przestrogi by przestrzec dziewczyn, bylo w gazecie ale osobiscie nie mialam sil na walke i sady...poza tym zle mnie zszyli za mocno b. bolalo, rana ropiala....

Reasumujac boje sie teraz panicznie i mimo ze to bylo 6 lat temu pamietam wszystko do dzis co do godziny i nie zycze najwiekszemu wrogowi...uffff to tyle mam nadzieje, ze teraz bedzie ok, bedzie rozwarcie a jak nie od razu powiem ze mialm to samo przy 1 porodzie, teraz juz inaczej podejde, choc sie boje jak cholera
 
reklama
kroptusia - popłakałam sie , az mam mokro przed klawiaturą... bardzo, bardzo mi przykro, ze przeszłaś przez coś takiego... :zawstydzona/y::zawstydzona/y: mam nadzieje ze drugi poród Ci to wynagrodzi ...
 
Do góry