reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

Wrzesień 2009

Ja uważam tak - co ma być to będzie! Już teraz czasu nie cofniemy Kochane Wrześnióweczki! Czy tak czy siak przyjdzie Nam rodzić - a metody rodzenia - nawet te planowane - często w mgnieniu oka ulegają zmianom. Więc ja osobiście się na nic konkretnego nie nastawiam. Bać się boję - to oczywiste - ale ani strachu ani obaw ani całej reszty nie uniknę...:no: Fajne są te Wasze historie z porodówek - w sensie tak podobne, a zarazem tak różne... Wkrótce i moja karta z historii wzbogaci się o takowe doświadczenie:tak: Życzę Wam miłego dnia i pozdrawiam - dziś znowu wiosennie...
Jeśli chodzi o wczorajsze tapetowanie - masakra! Kolor tapet już mi się w ogóle nie podoba!!!:wściekła/y::wściekła/y::wściekła/y: Na ścianie wygląda to zupełnie inaczej - no może dlatego, że niestety M się wczoraj nie uporał z całym pokoikiem i na dziś mu jeszcze sporo pracy zostało - meble, te które stały tam dotychczas już są w kontenerze :-D:-D:-D Więc jest pusto i dziwnie. :baffled::baffled::crazy::crazy::-D
Calineczko - ale teraz bąbelek wynagrodzi Ci dotychczasowe stresy i te złe emocje! Jestem tego pewna! I trzymam kciuki!!!!
 
Ostatnia edycja:
reklama
A żeby nie było tak strasznie to ja przy porodzie w czasie któregoś skurczu wyrwałam z łóżka porodowego jakąś rurkę :-D:-D:-D. Mój biedny mąż zamiast mi pomagać to musiał naprawiać to łózko! :-):-):-)

Dobre :-D:-D:-D:-D:-D

Oj dziewczyny jak tak czytam Wasze przeżycia to jest we mnie nadzieja że nie będzie tak źle :happy:. Ból bólem, jestem niezłą panikarą, i nawet przy bólu zęba wymiękam. Raz jedyny miałam taką sytuację, że dentystka zaczęła wyrywać mi zęba i..nie skończyła bo nie dała rady...Znieczulenie nie działało, a ja miałam już dosyć wszystkiego. Na szczęście tego samego dnia trafiłam do innej dentystki, której Bogu dzięki udało się usunąć resztki pozostawione przez tamtą. Ale i tu znieczulenia nie działało (na dodatek straszyła mnie że może zakażenie pójść przez tamtą :no:). Może będziecie się śmiać, ale ja się "darłam " z bólu (i tylko to przynosiło mi ulgę), a dentystka do mnie "Ja jestem ciekawa jak ty przy porodzie zniesiesz ból????" :szok:. No i.... niebawem się okaże :-D.

We wszystkich opowieściach zauważyłam, że też sporo zależy na jakiego lekarza (położną) się trafi - NIESTETY :crazy:. Dlaczego nie jest tak, że ci lekarze nie potrafią podejść do rodzącej tak samo. Jednej będą pomagać, bo nie panikuje, a ta co się wije z bólu i krzyczy pozostaje na pastwę losu???? :no::no::no::no:
Wiem, że nie zawsze tak jest ale , tak jak słyszę, nawet od znajomych...często to się zdarza :no::no::no::no::no:.

U mnie dziś od rana słońce :-):-):-):-). Normalnie aż lepiej się czuję :-):-):-):-).

Aha...zalało mi kuchnię . :(. Coś gdzieś pękło pod zlewem :(. I teraz czekam uziemiona aż J. z pracy wróci, bo ja szafki przesuwać nie będę :)).
 
Ostatnia edycja:
inka współczuję zalania...też bym nie przesuwała szafki ;-)
Co do porodu, to rzeczywiście,też się panicznie boję,ale co ma być to będzie,nie odwrócę tego. Faktycznie wiele zależy od położnej i od lekarza; zwłaszcza położnych często nie rozumiem,przecież same są kobietami i te,które mają dzieci,wiedzą jaki to ból,więc dlaczego niektóre z nich potrafią być tak wredne?? Ja rozumiem,że to ich praca i każdy może mieć gorszy dzień,ale dajcie spokój; co innego mieć zły dzień pracując w banku czy w kawiarni, a co innego wyżywać się na pacjentce,która prawdopodobnie przeżywa największy ból w swoim życiu. :no: Nie rozumiem tego.
U mnie żadnego słońca,za to śniegu nasypało.:wściekła/y: Więc poprawiam sobie humor herbatką z soczkiem malinowym i dzisiaj do babci na obiadek, w związku z czym znowu wrócę do domu obładowana jedzeniem.:-) ("Ty musisz jeść owoce,one są dobre,kupiłam na placu...Jeszcze Actimel masz,przestań,to zdrowe,nie wydurniaj się.Aha,a tutaj sałatka z tuńczyka,bo za dużo zrobiłam i twarożek ze szczypiorkiem,trochę nabiału,dziecko,nie można się cały czas żywić mięsem."):-D:-D:-D Ale rzeczywiście,nie ma to jak babcine jedzenie.
 
Dziewczyny pieknie opisane porody.
Mój termin porodu w/g usg wypadał na 24luty. Dokładnie dzien przed był TŁUSTY CZWARTEK i duzo najadłam sie paczków, zasmiałam się do mamy, ze teraz to nie straszny mi poród i moge jechac rodzić...i tak o 5.30 24 lutego cos we mnie pekło...lub wystrzeliło jak korek z butelki szampana. Spokojnie udalam sie do łazienki, a tam zaczeły saczyc się wody. Obudziłam meza i poinformowałam, go, ze zaczał się poród i niech bierze wolne z pracy. Ja udałam sie jeszcze pod prysznic ...
o 7.30 skurcze w/g mnie były co 20 minut i juz lezałam na porodówce...i tak przyjeta bez rozwarcia czekałam na nie...
o 11 przyszedł mój lekarz, który stwierdził, ze jak do 12 nic sie nie posunie, to podac prosze oksytocyne...ja ucieszona, chociaz nie wiedzac, ze bol po kroplówce bedzie jeszcze gorszy niz dotychczas...Niestety 12, 13 mineła a ordynator oddziału stwierdziła, ze młode kobiety jestesmy i jak umiałyśmy w ciaze zajsc to i urodzimy same...
wtedy juz miałam mysli, ze jezeli do 19-tej nie urodze poprosze meza niech załatwia znieczulenie płatne lub cesarkę:)
...jednak wspaniałe połozne wzieły się za mnie...spacerowałam...skakałam na piłce i o 15.30 zaczeły się skurcze parte...a o 15.50 juz miałam moje maleństwo na piersi....
...co ciekawego...najpierw sprawdziłam, czy rzeczywiscie chłopie...a jak zobaczyłam, ze tak to chcialam spac...jednak zaraz mi tlen podłaczono i było po spanku:)

ból był...zapomniany po miesiacu...teraz tez wiem, ze bedzie...ale jakoś na koncu drogi bedzie wspaniała Niespodzianka:-D
 
Dzień dobry Wrześniówki !:-)popłakałam się oczywiście czytając wasze opowiadania o porodach.I nie mogę doczekać się swojego, może nigdy nie rodziłam, ale nie boję się porodu ani bólu.Mam może inne doświadczenie z bólem,ale przeżyłam i nawet personel dziwił się że tak dzielnie to przetrwałam.To nie był poród tylko pękł mi w 9 tyg.c.zarodek w jajowodzie,czyli ciąża pozamaciczna 15 godzin wyłam z bólu,bo nie dano mi żadnych środków przeciwbólowych ponieważ nie rozpoznano mi ciąży pozamacicznej,myśleli,że to zapalenie woreczka żółciowego.Byłam spuchnięta jak w 9 miesiącu ciąży,bo szło już zapalenie otrzewnej.Ból był taki że miałam czarno przed oczami i traciłam przytomność co parę minut.Dopiero po 15 godzin.pewien świetny gin zrobił mi usg i powiedział"pani nie jest w ciąży!!! pani była w ciąży..."i dopiero zaczęła się akcja przedoperacyjna, wszyscy biegali i krzyczeli akcja jak na ostrym dyżurze!!!
Wstałam na nogi po operacji jeszcze tego samego dnia.Przyszedł do mnie ordynator gin.i powiedział,że mam bardzo silny organizm,że mimo że straciłam 1.5 litra krwi,to nie utraciłam przytomności przez te 15 godzin.Przecież szło już zakażenie otrzewnej!!!a po 24 godzinach grozi śmiercią.
Wychodząc do domu położna powiedziała mi-"do zobaczenia za rok!!!ale nie na patologii tylko na położniczym!!!:tak::tak::tak:
We wrześniu minie rok i 2 miesiące.I nie mogę się już doczekać!!!:-):-):-)
 
oj mi też się wzięło na wspominki : u mnie można powiedzieć wszystko poszło szybko, termin miałam na 24 marca ale nic się nie ruszyło, więc na 31 dostałam skierowanie do szpitala i strasznie chciałam wtedy urodzić, aby nie przeciągnęło sie na 1 kwietnia :tak: ale 30 wieczorkiem koło 21 poczułam w podbrzuszu okropny bó, który sie powtarzał, więc z teściową spacerkiem wybrałyśmy się do szpitala, przyjęli zbadali i okazalo się, że to jeszcze nie skurcze, a rozwarcia brak, ale w szpitalu zostawili, podłączyli KTG, wszystko było OK więc odlączyli i spacerowałam sobie po korytarzy bo tak mi było najwygodniej :tak: ale położnej zrobiło się mnie żal, więc mnie położyła na porodówce i podlączyła znowu KTG i dalej nic, ale leżenie jednak było bardziej męczące od chodzenia, więc tutaj się troszkę umęczyłam i czekałam, czekałam, czekałam..... o 6.00 przyszła nowa zmiana, jedna kroplówka, coś tam się zaczęło ruszać, druga kroplówka i dopiero zaczęła sie akcja i o 8.20 już maleństwo leżało mi na piersi , więc sama akcja porodowa można powiedzieć,że trwała z jakąś godzinkę ........:tak::-D:tak:

i witam mroźno, śniegowo ale słonecznie ..... Poznań zasypało :rofl2:
 
Toja, ja też miałam podobną historię choć nie tak straszną, staram się do tego nie wracać.. We wrzesniu też minie rok.. I też mam kogo trzymać za słowo, kiedy płakałam i płakałam siostra powiedziała że następnym razem zobaczymy się po przeciwnej stronie korytarza, na położniczym i wyjdę stamtąd z maleństwem.. Mam na to wielką nadzieję:tak:
U mnie będzie cesarka, to juz wiem:szok: Różne są opinie czy to lepiej czy gorzej, ale inaczej się po prostu u mnie nie da.. Na pewno troszkę dłużej się dochodzi do siebie...
 
Hey dziewczynki :-)
Z rana taka bekse walnac przed kompem!!! :zawstydzona/y: hahaha Jakas miekka sie zrobilam i wzruszam za czesto. Tak przeczytalam kilka ostatnich postow i przy kazdym sie poplakalam :-D:-D:-D
Toja, joan 81 no niesamowite te wasze historie, a to zakonczenie" zobaczymy sie za rok nie na patologii tylko na porodowce" to wyciskacz lez ! :rofl2: hahaha :-D Ta, teraz to sie smieje :-p

Joan81 moja kolezanka ostatnio urodzila poprzez cesarke. Czula sie wysmienicie i czuje nadal... i powiem szczerze,ze odnioslam wrazenie,ze czula sie lepiej niz ja po porodzie naturalnym bez znieczulenia ;-) Nie ma reguly. Jednej mojej kolezance pekly szwy jak wrocila do domu, a ta za to mogla robic wszystko. Zycze Ci takie wlasnie samopoczucia juz po wszystkim ;-)

A u mnie za oknem "angielska pogoda" haha zaskoczylam kogos ? :-D:-D:-D
 
reklama
U mnie będzie cesarka, to juz wiem:szok: Różne są opinie czy to lepiej czy gorzej, ale inaczej się po prostu u mnie nie da.. Na pewno troszkę dłużej się dochodzi do siebie...[


Wiesz moja mama pracuje w NFZ jako księgowa trójki ginekologów.Każdy z nich i wszystkie położne mówią,że cesarka w dzisiejszych czasach jest najbardziej bezpieczna zarówno dla matki i dla dziecka.
Ja chciałabym mimo wszystko urodzić naturalnie i chcę pamiętać każdą chwilę z tego porodu i przeżyć ten ból,bo to może być mój jedyny poród.Mam przecież jeden jajowód szanse na następne dziecko 50%.Cieszę się każdą chwilą obecną,ciszę się,że tyję,że mam mdłości,i co trochę z podziwem oglądam swój brzuchol.:-):-):-)
 
Do góry