jakie piękne wieści po usg
ubawiłam się czytając o dzieciakach i ich tekstach... Miko też jak czasem coś powie to się kolana uginają, czasem ze śmiechu a czasem z szoku - skąd on takie rzeczy wie?! ;-)
jlo możesz zrobić zdjęcie telefonem lub aparatem i wrzucić :-)
a co do porodu... no cóż, każdy jest inny. ja rodziłam naturalnie, bez znieczulenia... ból był .. nie do opisania

nie chcę Was straszyć, ale to po prostu naturalna część porodu,
nie ma co ściemniać że nie będzie bolało jak się nie weźmie ZZO. ja rodziłam 8 godzin, obudziły mnie w nocy skurcze. to było noc przed moim terminem porodu, więc jakoś mi tak utkwiło w głowie że na pewno w ciągu najbliższych 24 h nie urodzę bo o terminie rodzi podobno tylko 1 % kobiet. pamiętam że przewracałam się z boku na bok próbując zasnąć i strasznie się wkurzałam że mnie brzuch boli. spoglądałam na zegarek, skurcze były co 5 min, więc strasznie wkurzona, że muszę wstawać w nocy i się nie wyśpię ruszyłam się w końcu i zrobiłam sobie ciepłą kąpiel. po niej skurcze pojawiały się co 3 min, ale były jeszcze do zniesienia. po dojechaniu na porodówkę (jakieś 50 km) musiałam przed wejściem czekać 5 min i już było wtedy ciężko stać

przyjęli mnie, papiery wypełniłam, zbadali, okazało się że mam dopiero 3 cm rozwarcia (3 dni wcześniej byłam u gin i szyjka była jeszcze długa i zamknięta), no to siup na porodówkę i czekamy na więcej. powiem Wam tak... tyle się słyszy o tym że piłki, że skakać, że ruszać się że coś tam podczas porodu żeby mniej bolało, żeby szybciej... moim największm marzeniem było żeby nikt mnie nie dotykał i żebym mogła cały czas leżeć z podkurczonymi nogami na lewym boku - to była jedyna pozycja jaką tolerowałam i jaką byłam w stanie znieść. próbowałam innych, nie dałam rady. próbowałam pod prysznicem, wyłam z bólu. ból tak otępia, że przestałam rejestrować po pewnym czasie niektóre rzeczy, że na przykład położna przyszła i rozmawiała z moim mężem, że mi wenflon założyli, że radio grało. pamiętam to jak za mgłą, za taką grubą wytłumiającą kotarą. o 9.30 rano przyszła na dyżur moja gin, miałam wtedy 7 cm, ona pierwsze co zrobiła, to przebiła pęcherz płodowy... i zaczęło boleć dwa razy bardziej. szykowali dla mnie wtedy salę z wanną, jakieś 15 min po przebiciu przyszła położna i mówi, ze wanna gotowa i czy idziemy do niej do sali obok. no i poszliśmy. położyłam się tam na łóżku i położna się mnie pyta ile mam rozwarcia... mówię, ze 15 min temu było 7 i był pęcherz przebijany, a ona, no to zobaczymy... zbadała mnie i krzyczy że ludzie, ale ona ma już 10, szykujcie wszystko! pamiętam, że strzeliłam jakiś głupi komentarz wtedy, w stylu: spokojnie, ja po korytarzach biegać jeszcze mogę ;-)no ale cóż, nie byłam za bardzo świadoma wtedy ;-) chwilę później przyszła gin, zaczeły się parte... za trzecim razem pojawił się Miki na świecie. i powiem Wam że to była najpiękniejsza chwila, nie tylko ze względu na Młodego i męża, który dzielnie stał obok mnie, ale też dlatego że PRZESTAŁO BOLEĆ, automatycznie, zaraz po tym jak wyszedł Młody. od razu zaczęłam jasno myśleć, zaczęłam rozumieć co ludzie dookoła mnie mówią, brak bólu był wręcz PRZYJEMNY, strzeliły endorfiny i adrenalina, w ogóle nie byłam zmęczona :-) no i polały się łzy jak mąż pępowinę odcinał... jak zawiniętego malca podali mi na ręce...
to było piękne, mimo bólu.
podejrzewam, że miałam jeden z "lżejszych" porodów, bez komplikacji, bez strachu... mimo to uważam go za wyjątkowy, jak każda kobieta która kiedyś rodziła :-)
i powiem Wam, że teraz też chcę rodzić naturalnie. bez znieczuleń i ZZO, choć ból nadal pamiętam.
wiem, że niektóre z Was się boją... Kochane, owszem jest się czego bać,to naturalne, ale teraz i tak nie macie innego wyjścia jak tylko urodzić :-) ból Was nie zabije, jest ciężko, ale jak ja - panikara i bojąca się strasznie borowania u dentysty - przeżyłam bez wspomagaczy - to i Wy dacie radę, ze środkami znieczulającymi czy bez



najwazniesze żeby było bez komplikacji! i strachu! i w odpowiednim terminie! :-)
się rozpisałam....

wybaczcie!