Toja ja jeszcze nie dostałam ale karmiłam, teraz od 4 dni mały na butli więc już zaczynam wyglądać @ :-(
Co do spacerków to my też staramy się wychodzić codziennie by uodparniać Maćka bo w lutym zabieramy go na narty A póki co to zima zaczyna mnie drażnić powolutku. Dziś np mieliśmy umówioną wizytę u pediatry i szczepienie. Więc od rana szykowanie bo do naszej pediatry mamy prawie 30 km a jak wiadomo z takim małym dzieckiem to cała wyprawa. jak już mały był najedzony, ubrany i zapakowany w kombinezon zaczął się prężyć i oczywiście pampers pełen No to zabawa od początku. Ja już w stresie, bo czas leci, on się denerwuje bo mu ciepło i w kombinezonie i foteliku ograniczone ruchy ale wreszcie opuszczamy mieszkanie.Zapinam fotelik z tyłu, a Maciek się drze no ale pocieszam się że zaraz jak ruszymy to się uspokoi bo lubi jeździć.Niestety by ruszyć muszę najpierw odkopać samochód i zdrapać lód z szyb.Robię to w tępię możliwie najszybszym, oczywiście cały czas przy akompaniamencie mojego dziecka które już z całych sił wyraża swoje niezadowolenie. Wreszcie zasiadam za kierownicą i głośno pocieszam Maćka i siebie -"Już jedziemy". Przekręcam kluczyk i co........ NIE JEDZIEMY BO AUTO NIE ZAPALA! Myślałam że się rozpłaczę. No ale po chwili jak ochłonęłam wezwałam nam taksówkę i mocno spóźnieni ale dojechaliśmy. Ale humor mi się zepsuł no bo teraz jeszcze muszę znaleźć kogoś kto mi to auto uruchomi, mąż w delegacji a ja nawet zakupów nie mam jak zrobić, chyba że znowu taksówka :-(
Co do spacerków to my też staramy się wychodzić codziennie by uodparniać Maćka bo w lutym zabieramy go na narty A póki co to zima zaczyna mnie drażnić powolutku. Dziś np mieliśmy umówioną wizytę u pediatry i szczepienie. Więc od rana szykowanie bo do naszej pediatry mamy prawie 30 km a jak wiadomo z takim małym dzieckiem to cała wyprawa. jak już mały był najedzony, ubrany i zapakowany w kombinezon zaczął się prężyć i oczywiście pampers pełen No to zabawa od początku. Ja już w stresie, bo czas leci, on się denerwuje bo mu ciepło i w kombinezonie i foteliku ograniczone ruchy ale wreszcie opuszczamy mieszkanie.Zapinam fotelik z tyłu, a Maciek się drze no ale pocieszam się że zaraz jak ruszymy to się uspokoi bo lubi jeździć.Niestety by ruszyć muszę najpierw odkopać samochód i zdrapać lód z szyb.Robię to w tępię możliwie najszybszym, oczywiście cały czas przy akompaniamencie mojego dziecka które już z całych sił wyraża swoje niezadowolenie. Wreszcie zasiadam za kierownicą i głośno pocieszam Maćka i siebie -"Już jedziemy". Przekręcam kluczyk i co........ NIE JEDZIEMY BO AUTO NIE ZAPALA! Myślałam że się rozpłaczę. No ale po chwili jak ochłonęłam wezwałam nam taksówkę i mocno spóźnieni ale dojechaliśmy. Ale humor mi się zepsuł no bo teraz jeszcze muszę znaleźć kogoś kto mi to auto uruchomi, mąż w delegacji a ja nawet zakupów nie mam jak zrobić, chyba że znowu taksówka :-(