ja wczoraj wieczorem wizytowałam, ale wróciłam stamtąd okropnie zła i zniesmaczona..
zacznę może od przyjemniejszej części, że z Małą wszystko dobrze, waży 2861 i lekarz stwierdził, że nie przekroczy 3,5kg, nerki, płuca, wątroba, serduszko - wszystko w porządku.
ale na tym skończyły się pozytywne aspekty wczorajszej wizyty, bo po usg przeszło do rozmowy na temat porodu.. od samego początku jak zaczęłam chodzić do tego lekarza (około 7 tc) mówiłam mu, że będę chciała rodzić przez cesarskie cięcie, na co on zawsze powtarzał, że porozmawiamy o tym po 35 tc, więc przyszedł w końcu na to czas. Wczoraj lekarz stwierdził, że on to jednak namawia wszystkie swoje pacjentki do porodów naturalnych i takie tam. Jednak po mojej definitywnej deklaracji że nie chcę rodzić naturalnie krzyknął 3500 zł za cesarkę ze wskazań ortopedycznych. Natomiast na pytanie czy mogę przynieść takowe wskazania od własnego ortopedy okazało się, że on jako ordynator może wszystko podważyć i niezaakceptować. Czyli wyszło na to, że jedynymi wskazaniami jakie akceptuje są te za które mu się zapłaci. Dodam tylko, że chodziłam do niego prywatnie i przy każdej wizycie zostawiałam w gabinecie 150 albo 230 zł (230 kosztowała wizyta z usg), czyli powiedziałabym, że nie mało. Na samych moich prywatnych wizytach zarobił blisko 2000 i jeszcze mu mało... Poza tym lekarz z wielką łaską i oczekiwaniem wdzięczności stwierdził, że nawet by wziął sobie wtedy dyżur w szpitalu, żeby móc mi zrobić tą cesarkę...
Nie mam pojęcia co teraz będzie, nie chce rodzić naturalnie, a nie mamy z mężem na już 3,5 tyś zł..
I takim sposobem, przez pazernego buca straciłam całą radość oczekiwania na Maleństwo