No, ja też mam wrażenie, że niektóre z Was wkleiły zdjęcie mojego maluszka
Moja wizyta w piątek minęła. Mało brakowało, a musiałabym ją przełożyć, bo zapomniałam, że w piątki mój gin przyjmuje na zapisy, a ja wcześniej nie zadzwoniłam. No ale naściemniałam trochę innym pacjentkom, że jestem jednak umówiona, a lekarz nic nie powiedział, więc ok.
Z niemiłych rzeczy to tylko tyle, że moje podwyższone leukocyty okazały się zapaleniem dróg moczowych. Na szczęście niewielkim, więc nie jest źle. Dostałam jakieś ziołowe tabletki i łykam 3 razy dziennie. Mam nadzieję, że pomogą.
Reszta to same pozytywy. Łożysko na miejscu. Maluszek niesamowicie ruchliwy. Fikał koziołki, machał nóżkami, rączkami. Ma 6 cm długości. Serducho bije 155 ud/min.
Pierwszy raz widziałam "żywego" dzidziusia w moim brzuchu. Niby na poprzednim USG już był widoczny, ale miał niecałe 2 cm i była to tylko taka nieruchliwa "kijanka". A teraz widok był niesamowity. Lekarz zaczął badanie od stwierdzenia: "ooooo, jaki duży dzidziuś", już w tym momencie chciało mi się ryczeć. A potem te jego fikołki, pokazywanie przez lekarza gdzie co ma. Rączki trzymał rozłożone, a za moment składał, jakby się modlił. No coś pięknego.
Kolejna wizyta 15 kwietnia. Tym razem, jeżeli tylko się uda, zabieram ze sobą S. Od piątku chodzi i całuje naszego krasnala na zdjęciu.
A zdjęcie wrzucę może jutro.