reklama
no to niezle Duralex. ja bym tyle nie wytrzymała. moj mezuś na szczescie jest po prostu cudowny przez całą ciążę ( wcześniej też
), bardzo mnie wspiera i pomaga i pozwala, zeby bylo tak jak ja chce. a powiem Wam, ze jest typem nerwusa- szybko sie zlosci i szybko mu przechodzi. tylko jak mnie zdenerwuje, to ja sie potem kiszę cały dzień. taki juz mam charkter.
swoją droga mój mąż tez czasem się na mnie wkurza, ale jak juz naprawdę przegnę pałę (ostatnio np. nie pasowało mi, ze kupił bułki w biedronce zamiast w sklepie normalnym... ale to dlatego, ze uważam, ze pieczywo z biedronki jest oświeżane i nizebyt smaczne! a nie obchodzi mnie, że biedronkę mamy najbliżej!)... a tak poza tym, to ja jestem furiatką i gniewam się o byle *****, a on jest spokojny a teraz to już w ogóle...
ale wiecie co, dziewczyny...
w szkole rodzenia widziałam babki, które tak bardzo, bardzo, bardzo, chciały, mieć poród rodzinny, a ich mężowie "nie!". na początku myślałam, ze może chodzi o kasę, w końvcu to kosztuje, może nie kokosy, ale jednak trudno mi oceniać w jakiej kto jest sytuacji finansowej... ale później okazało się, ze oni sie po prostu... boją... boją sie patrzeć na cierpienie żony...
i może ja jestem nietolerancyjna megiera, ale tak mnie to wpieniło, że szok! kobieta nie ma wyjścia, musi urodzić, musi przejść przez ten ból (podobno ból porodowy to jeden z najsilniejszych bóli jakie może przeżyć człowiek), przez to wszystko, no nie ma wyjścia... a skoro dziecko jest ich obojga - no bo do cholery jasnej! żadna baba sama dzieciaka nie wyprodukowała, to co to za tłumaczenie, ze facet sie boi? czy jakby wasze dziecko (ojciec, matka, siostra, mąż miało cierpieć, to nie chciałybyście czuwać przy nim????)... a tutaj facet powie, ze on się porodu boi...
no, niechby mój to powiedział! przez 9 miesięcy dźwigam ten brzuch, wyglądam jak hipka, sikam jak sikawka strażacka, nie chodze do pracy, nie mogę nawet porobić nic w ogródku, nogi mnie stale bolą o plecach nie wspomnę, a pierwsze trzy miesiące rzygałam jak kot (i pracowałam!).... zresztą co wam będe opowiadać, same znacie ten miód... a on powiedziałby mi, ze nie pójdzie mi wody podać, spoconego czoła obetrzeć, pleców pomasować w reszcie po pr0ostu otuchy dodać swoją obecnością???? no, zastanowiłabym się czy faktycznie jesteśmy na dobre i na złe w szczęściu i nieszczęściu...
zresztą ja bym go kijem pognała...
ufff, się rozpisałam...
a zmierzam do tego, ze nasi mężczyźni są wciąż zakorzenieni w starym systemie... a jednocześnie tyle się mówi o partnerstwie...
ale wiecie co, dziewczyny...
w szkole rodzenia widziałam babki, które tak bardzo, bardzo, bardzo, chciały, mieć poród rodzinny, a ich mężowie "nie!". na początku myślałam, ze może chodzi o kasę, w końvcu to kosztuje, może nie kokosy, ale jednak trudno mi oceniać w jakiej kto jest sytuacji finansowej... ale później okazało się, ze oni sie po prostu... boją... boją sie patrzeć na cierpienie żony...
i może ja jestem nietolerancyjna megiera, ale tak mnie to wpieniło, że szok! kobieta nie ma wyjścia, musi urodzić, musi przejść przez ten ból (podobno ból porodowy to jeden z najsilniejszych bóli jakie może przeżyć człowiek), przez to wszystko, no nie ma wyjścia... a skoro dziecko jest ich obojga - no bo do cholery jasnej! żadna baba sama dzieciaka nie wyprodukowała, to co to za tłumaczenie, ze facet sie boi? czy jakby wasze dziecko (ojciec, matka, siostra, mąż miało cierpieć, to nie chciałybyście czuwać przy nim????)... a tutaj facet powie, ze on się porodu boi...
no, niechby mój to powiedział! przez 9 miesięcy dźwigam ten brzuch, wyglądam jak hipka, sikam jak sikawka strażacka, nie chodze do pracy, nie mogę nawet porobić nic w ogródku, nogi mnie stale bolą o plecach nie wspomnę, a pierwsze trzy miesiące rzygałam jak kot (i pracowałam!).... zresztą co wam będe opowiadać, same znacie ten miód... a on powiedziałby mi, ze nie pójdzie mi wody podać, spoconego czoła obetrzeć, pleców pomasować w reszcie po pr0ostu otuchy dodać swoją obecnością???? no, zastanowiłabym się czy faktycznie jesteśmy na dobre i na złe w szczęściu i nieszczęściu...
zresztą ja bym go kijem pognała...
ufff, się rozpisałam...
a zmierzam do tego, ze nasi mężczyźni są wciąż zakorzenieni w starym systemie... a jednocześnie tyle się mówi o partnerstwie...
Ja mam doskonałych kuzynów . Szybciutko mężusiowi wytłumaczyli , że komunizm już odszedł razem ze stereotypami odnośnie porodów. Sami byli przy porodach swoich dzieciaszków i bardzo chwalą sobie tą decyzję. Ostatnio na wizycie u gina męzuś potwierdzał dane na temat porodów rodzinnych . Nie był za specjalnie przekonany czy chce byc czy nie , ale mój lekarz ze świętym spokojem mu wszystko wytłumaczył , opowiedział co i jak , opisał role męża w tym wszystkim i rozwiał wątpliwości.
no i bardzo dobrze...
ja rozumiem, ze mogą mieć faceci wątpliwości..
ja też je miałam co do porodu i ryczłam na początku stale jak o tym pomyślałam, ze mam rodzić...
ale jak można zostawić ukochaną na pastwę losu w obliczu takiego bólu i... takiego CUDU!
ja rozumiem, ze mogą mieć faceci wątpliwości..
ja też je miałam co do porodu i ryczłam na początku stale jak o tym pomyślałam, ze mam rodzić...
ale jak można zostawić ukochaną na pastwę losu w obliczu takiego bólu i... takiego CUDU!
Ja mu zapowiedziałam , że w razie czego to sam do siebie będzie miał pretensje , że czegoś nie dopilnował bo go nie było a mógł. Lekarz mu oznajmił , że mąż zna lepiej swoją żonę niż personel szpitalny i będzie mógł szybciej zareagować gdy będzie coś nie tak , bo ja po prostu mogę nie mieć siły na to by cokolwiek sygnalizować.
dokładnie tak, magda...
od tego on tam ma być przede wszystkim
żeby cię obserwowac i prowadzić komunikację z personelem, żeby dopilnować.
a poza tym - potórzę się - to piękna rzecz poród (odejmując ból)... to cud... i każdy tatuś powinien chcieć obserować to wydarzenie... udział ojca nie powinien sie kończyć na zrobieniu dziecka w miłym akcie miłosnym... tak ja sądzę... i że to ubogaca związek i rodzinę, którą tworzymy![Smile :) :)](data:image/gif;base64,R0lGODlhAQABAIAAAAAAAP///yH5BAEAAAAALAAAAAABAAEAAAIBRAA7)
od tego on tam ma być przede wszystkim
a poza tym - potórzę się - to piękna rzecz poród (odejmując ból)... to cud... i każdy tatuś powinien chcieć obserować to wydarzenie... udział ojca nie powinien sie kończyć na zrobieniu dziecka w miłym akcie miłosnym... tak ja sądzę... i że to ubogaca związek i rodzinę, którą tworzymy
Hmmm....
to ja chyba nie mogę nażekać na mojego małża, bo on diedny czasem po 16/18lub po 20h w pracy nawet nie mruknie kiedy mu powiem że potrzebuję do sklepu to mnie zawozi bez gadania. Wolę kiedy jest wyspany bo wtedy łażąc po sklepie nie mam wyżutów że on jest nieprzytomny, ja na jego miejscu olałabym sklep i poszła się najpierw wyspać.
Dziwi mnie trochę postępowanie Twojego męża Magda, jego brak cierpliwości, i brak odpowiedzialności za ciebie i dziecko!! Przecież Ty jesteś w ciąży!!!! w 9-tym m-cu!!!!
to ja chyba nie mogę nażekać na mojego małża, bo on diedny czasem po 16/18lub po 20h w pracy nawet nie mruknie kiedy mu powiem że potrzebuję do sklepu to mnie zawozi bez gadania. Wolę kiedy jest wyspany bo wtedy łażąc po sklepie nie mam wyżutów że on jest nieprzytomny, ja na jego miejscu olałabym sklep i poszła się najpierw wyspać.
Dziwi mnie trochę postępowanie Twojego męża Magda, jego brak cierpliwości, i brak odpowiedzialności za ciebie i dziecko!! Przecież Ty jesteś w ciąży!!!! w 9-tym m-cu!!!!
reklama
Podobne tematy
- Odpowiedzi
- 1 tys
- Wyświetleń
- 64 tys
- Odpowiedzi
- 9
- Wyświetleń
- 3 tys
- Odpowiedzi
- 13
- Wyświetleń
- 4 tys
- Odpowiedzi
- 54
- Wyświetleń
- 18 tys
Podziel się: