No to czas na mnie.
Noc z 1 na 2 listopada juz od drugiej bole ale co 15-20 minut. Zaczynaly sie od krzyza, konczyly na brzuchu i tak w kolko do rana. Myslalam juz ze sie rozkreci ale trwalo tak caly dzien. Skurcze raz silniejsze, raz slabsze. Wieczorem pojechalam jeszcze na zakupy i poszlam spac.
Od drugiej w nocy znowu jazda, nie moglam się już ułożyć. Wziełam prysznic, zacząl mi odchodzić czop w postaci brązowawej wydzieliny. O szostej rano skurcze co 5 minut. Pozstanowilam jechać do szpitala.
W szpitalu zrobili mi KTG i polozna powiedzial ze skurcze sa nieregularne i mozna spokojnie jechac do domu, odprezyc sie i czekac. Moze wieczorem.
Pojechalam ale przeczucie mowilo mi, ze zaraz wróce.
W domu zjadlam sniadanie ale skurcze tak się nasilily że nie byłam w stanie chodzić. Leżałam na kanapie z termoforem i nagle przyszedl skurcz party. Myslalam, że pekne przez 5 sekund. No wiec wrocilam szybko do szpitala. Byla 9.50. Podlaczyli mnie pod KTG i polozna obiecala przyjsc za pol godziny. Od tej chwili mialam juz prawie kazdy skurcz party, co 2-3 min. Jak przyszla polozna, zagladajac tam gdzie trzeba powiedziala, oooo widze glowke - juz? niemozliwe. Mila, usmiechnieta powiedzial - rodzimy. Trzy skurcze parte, w miedzyczasier gadalysmy o tym ze jestem glodna i o imieniu dla dziecka i Jakub pojawil sie na swiecie i wyladowal caly piekny na moim brzuchu. Sama bylam w szoku. Urodzilam dziecko w godzine. Dzidzius tylko pisnal a potem wtulil sie w moja piers i tak sobie lezelismy ( pozycja polsiedzaca jest ok) czekajac na lekarza. Troszke peklam wiec mnie zszyto i godzine poltorej godziny pozniej juz o wlasnych silach podreptalam na sale poporodowa.
Bolalo jak cholera, nie ma co ukrywac ale skoro wstalam i poszlam to nie bylo az tak zle zeby nie mozna bylo tego wytrzymac. Zaskoczona polozna smiala sie, ze nawet gdyby podala znieczulenie to nie zdarzyloby zadzialac

.
Dziewczeta naprawde nie ma sie czego bac. Bedzie super, przezycie jest ekstremalne, ale potem mozna juz tylko glaskac, tulic i patrzec godzinami na malenstwo.
Wazne dla mam karmiacych: bez stresu jesli dzdzius nie chce od razu ssac ma 24 godziny na rozpoczecie. Jesli to bedzie na poczatku 10 min tez super. Nie poddawajcie sie, probujcie. Wszystko sie ureguluje
ja juz mam za soba nawal pokarmu i popekane brodawki ale nic to.... warto bylo.