Wiesz, zupełnie hipotetycznie, cudowna dieta naśladująca jedzenie naszych praprzodków to keto.
I niskowęglowodanowa. Niby zwalcza cukrzycę i jest wspaniała. Niby. Tyle, że długotrwale stosowana, POMIMO suplementacji przez dietetyka klinicznego i czołowego guru diety, potrafi dać po latach potworne braki, ciężkie do nadrobienia. Zachwycają się nią ludzie, którzy stosują ją krótko.
Podobne opinie słyszałam o cudownym poście Dąbrowskiej, o diecie Dukana itp.
Poza córką cała rodzina je wszystko. I jada różnorodnie. Kasze wszelakie, pełne makarony, zapiekanki ziemniaczane, warzywa, owoce, dobre tłuszcze, ryby, kilka rodzajów mięs. Nie jadamy gotowców, gotuje sama, jadamy dużo surowego. Nie stosujemy suplementacji. Wyniki wszyscy (poza córką wege) mają bardzo dobre. Bez kombinowania, wyliczania, odważania i zdobywania obszernej wiedzy z zakresu dietetyki. Takie powinno być odżywianie. Intuicyjne, różnorodne, ale nie powodujące braków. Córka je niemal wszystko. Nabiał, jaja, wszystkie warzywa, owoce, kasze, wszelkiego rodzaju grochy, nasiona i pestki. I co z tego, skoro urozmaicona dieta nie uchroniła jej przed pogorszeniem się wyników?
Nie chcę, aby w imię idei, wyniki pogarszały się jej jeszcze bardziej.
Przekażę jej.
Ja na razie podziękuję. Jestem już zmęczona i mam dość. Od lat staram się zapewnić dziecku pełnowartościowe, zbilansowane posiłki zgodne z tym, co sobie życzy. Nie wyszło to nikomu na dobre. Potrzebuję przerwy. Poza tym dieta wege, to nie jest mój największy aktualnie problem. Mam co dobrego.
Na razie umowię córkę do lekarza i zobaczę, czy da się jakoś polepszyć jej wyniki? Pewnie suplementacja w tabletkach, chociaż ona akurat ma suplementowane b complex z b 12 oraz Wit D3 i kwasy omega.