Oj, niemiło się czyta, że kobieta po poronieniach przynajmniej wie, że w ciążę zajść potrafi.
No i co z tego, że potrafi, skoro może nie potrafić jej utrzymać?
Finalnie po poronieniu jest się na tym samym etapie, co dziewczyny, które nie potrafią w nią zajść…
Może przybliżę nieco, jak się kobieta czuje po poronieniu- czuje się, jak gó*no!
Najpierw dostajesz leki na wywołanie poronienia widząc dookoła dziewczyny na końcówce. Siedzisz przed gabinetem i czekasz aż ci wsadzą kolejną porcję, obok ciężarne, które czekają na KTG. Potem czekasz dwa-trzy dni, aż TO się stanie- albo wydalisz dosłownie zarodek. I zbierasz każde siku do basenu.
No bardzo to budujące…
I co z tego, że w tej ciąży się było?
Samo zajście to tylko początek. Potem w głowie rodzą się obawy i lęki.
Nikomu nie życzę takich przeżyć.
I co mi z tego, że się „otrzepałam”???
Po zabiegu trzeba odczekać swoje, badać, czy nie ma zrostów, a przed kolejnymi staraniami tylko jedna myśl: „Ok, może nam się uda (może), ale utrzymanie ciąży będzie pasmem stresów.”