magda, Ty się nie czaj, tylko idź na zwolnienie. U lekarza (jesli się da - uczciwie, jeśli nie - naopowiadaj różnych rzeczy) Ja jestem zdania takiego, że kobieta w ciąży jest nieczęsto
i tylko kilka razy w życiu, więc ma o siebie dbac i tyle! A nasze państwo nie zadba o Ciebie, jeśli sama nie zadbasz!
Ja od początku jestem na zwolnieniu i nieraz słyszałam , że przesadzam i panikuję, ale ani chwili nie żałowałam, że wybrała taką opcję, bo Karola dopilnowana, był czas na zabawę, odpoczynek i rzeczy na które pracując nie znalazłabym czasu.
Także, jak mam coś radzić, to - bierz zwolnienie i nawet się nie zastanawiaj!
Tym bardziej, że pieniądze te same będziesz dostawać...
Ale jeśli chodzi o długość zwolnienia: ja dostawałam co miesiąc na miesiąc i nikt mnie nie sprawdzał. Dłuższego nie dostaniesz (chyba), a po rozmowie z ginem wyczujesz, czy jest realna szansa na zwolnienie do końca ciąży (myślę, że teraz lekarze dają L4) i powiesz wtedy w pracy, że już nie wrócisz do końca ciąży i tyle.
W moim przypadku zatrudnili dziewczynę na zastępstwo.
Acha, jeszcze jedno. Jak dowiedziałam się, że znowu zagraża mi przedwczesny poród, podziękowałam sobie, że błam tak wcześnie na zwolnieniu, bo gdybym nie była, to plułabym sobie w brodę, ze jestem nieodpowiedzialna
Także Madziu - jestem z Tobą. A stojąca praca dobrze nie wpływa na kobietę w ciąży - to moje zdanie