Wróciłam, w szkole chciało mi się bardzo siusiu, w tym czasie zadzwonił mój D. do mnie a ja do niego " oddzwon za chwilę bo szatniarka mi kibel zamyka a ja musze pinie narka" i się rozłączyłam, a on do mnie za chwilę pisze smsa, że jak ja go potraktowałam, że koledzy ważniejsi...nie wiedziałam co mu odjebał* !Za chwilę kolejny sms, że jaka to ja jestem. Wracam do domu, mama mówi że dzwonił D. i (bo do mamy ma darmówki) żebym dała mu znać jak będę już w domu, no to dałam...czekam czekam minęła prawie godzina a jego nie ma ( z pracy miał wrócić ) no to pisze, że się martwię, że która jest godzina, że bez przesady... A ON ŻE OD GODZINY JEST W DOMU I ŻE MA MNIE DOŚĆ! Wiecie co, tak mu pocisnęłam smsem...i wiecie co ja już mam do c*uja pana dość tego życia, naprawdę! Ciągle nerwy przez niego:-( CIĄGLE!!!! Gdyby nie dziecko to ja bym wpizdu rozstała się...naprawdę...a teraz ślub za 4 tygodnie, a jutro sama będę musiała kupić sukienkę i co? Co to za radość? Żadna...tylko siedzę i ryczę, gdyby nie dziecko, to chyba już dawno bym poszła gdzieś...daleko, bo naprawdę ja już mam wszystkiego serdecznie doyć, nawet wyć głośno nie mogę, bo mama za ścianą...nie mam sił...nie mam...