dziewczyny, byłam u sąsiadów. Jak schodziłam z góry to tak mi sie śmiać chciało ze mi złośc przeszła. oto akcja:
Pukam , oczywiście nikt nie usłyszy, dzwonie raz ,drugi, trzeci, wyczekałam aż się na sekundę wyłączy wiertarka i dzwonie. Drzwi mi otwiera taka 4 latka w samych majteczkach i koszulince z młotkiem w łapce i cęgami w drugiej. Pytam czy moze poprosic tatusia lub mamusie. w tym czasie wychodzi taki 2 latek , umorusany jak nieboskie storzenie , w ręce ma klej silikonowy z którego leci na podłoge cieńka smużka. Dopiero za chwile za nimmi facet- żywcem granatem od pługa oderwany.
no i dialog
- Cego paniusiu (on)
-Chciałam zapytać ile jeszcze potrwa u pana ten remont, bo ciezko wytrzymac pietro nizej.
- no bydzie jeszcze, bydzie. kaj sie skuńcy to bydzie. no tero jesce sie nie skuncy
- do której dzis zamierza pan pracować?
- A to jo wim.... (tu sie zadumał) kiejo trza bydzie
- Czyli rozumiem ze nie wie Pan ile to potrwa, ile pan będzie dzis pracował, to co pan wie (no to ja wnerwiona trochę)
- Sie nie nerwujcie, paniusiu. Jak chcecie to i Wom przyjde powiercic jak skonce tutoj. a wiertłła to mom jak trza, ino w sciane rypać
- Dziekuje, nie skorzystam
Facet zamknąl dzwi a ja mało ze śmiechu sie nie posikałam