Witam dziewczynki i bardzo dziękuję wam za kciuki, pamięć i troskę.
Przepraszam że tyle czasu się nie odzywałam tutaj. Fakt że na grudniówkach pisałam, ale to z powodu tego że tam się bardzo wspieramy i jak miałam chwilkę to tam skrobnęłam.
Poród miałam dość ciężki. Skurcze zaczęły się 12-go grudnia ok. 17-ej. do szpitala pojechaliśmy ok. 23-ej, bo musieliśmy najpierw uspać Majkę, o 00.15 weszłam na IP. Na ktg skurczy brak, mimo że były dość mocne i już bolesne, bo na korytarzu nie mogłam wysiedzieć. Rozwarcie na 2 palce i dziecko b. wysoko. Pow. że nie wracam do domu bo muszę już urodzić. Przyjęli mnie na porodówkę i tam leżałam pod ktg. Skurcze miałam ale ktg słabo pokazywało. Nad ranem akcja ucichła a w tym czasie na świat przyszło 4 dzieci. Byłam już dość wymęczona i załamana. ok. 9.00 mąż stwierdził że wraca do domu a ja czekałam na lekarza żeby podjął decyzję co dalej zemną. Byliśmy pewni że cofną mnie na patologię. Przed 10.00 przyszłą p. dr. i pyta czy chcę dziś urodzić, ja że tak, to czy wyrazam zgodę na oxy, musiałam wyrazić jak chciałam urodzić. No i się zaczęło. Dzwonię do m. że dają mi oxy a on do mnie że stoi w takim korku że daleko nie ujechał i zaraz do mnie zawróci. Skurcze coraz mocniejsze, o 13.00 przebili mi wody i wtedy się zaczęła jazda na maxa. Nie wyrabiałam z bólu. Spędzili mnie z łóżka żeby ćwiczyć bo rozwarcie na 4cm, a dziecko wysoko. I tak do ok. 14.30 zaczęłam czuć delikatne parte, które z każdym skurczem się nasilały. ok 15.15 mówię że mam b. silne parte, no to położna pow. że mnie zbada. Podeszła a tam widać główkę i tylko pow. dopchaj, dopchaj. I tak zaczął się poród na jeszcze nie przygotowanym łóżku.Pani dr. zajęła się porodem a położne rozkłądaniem łóżka. Potem jeszcze tylko 3 kaszlnęłam, kilka razy poparłam i maleństwo ze mną. Najgorsze jednak się nie skończyło. Okazało się że dostałam krwotoku. Pani dr. wystraszona, ja jeszcze bardziej. Podali oxy i jakieś czopki. Pobyt na porodówce się przedłużył. I czekanie na decyzję czy idę na stół czy nie. Jednak udało się jakoś zapobiec zabiegowi. Straciłam b. dużo krwi. W tej chwili walczę z anemią, ale mam nadzieję żę wszystko się dobrze skończy.