matko dziewczyny ale wy drukujecie
widzę ,że historie wasze opisujecie to i ja przedstawię moją.
Więc mojego Lubego poznałam 7 lat temu , jako 13 letnia dziewczynka na imieninach mojej koleżanki. był 4 lata starszy i wtedy zbytnio mnie nie interesował.
Koleżanka się w nim zakochała , a my zostaliśmy dobrymi przyjaciółmi.. z resztą tak jest do dzisiaj - naszą mocną stroną jest to ,że dalej jesteśmy dla siebie najlepszymi przyjaciólmi
przez około 1 rok spotykaliśmy się niemal codziennie..
( on był z moją koleżanką - takie szczenięce zakochanie). z biegiem czasu skończył szkołę i wyjechał za granicę i jakoś tak wyszło ,że straciliśmy całkiem kontakt.
po około 1,5 przyjechał tutaj i spotkaliśmy się kilka razy .. chyba na 3 spotkaniu zabrał mnie w takie fajne miejsce, zerwał ździebko trawy zasłonił nim twarz i powiedział " teraz , kiedy jestem schowany to mogę Ci powiedzieć - Kocham Cię"
a mnie wmurowało, za nic w świecie nie spodziewałam się ,że może to powiedzieć , że może wogóle coś czuć do mnie. Przyznam szczerze ,że na początku zrobiło mi się miło, z resztą on i tak miał za kilka dni jechać spowrotem za granicę i poprosiłam go żeby na wyjeździe przemyślał to wszystko i ja to przemyśle , bo przecież nie znamy się od wczoraj i głupio byłoby to wszystko co nas łączyło do tej pory zniszczyć z powodu głupiego zauroczenia. Kiedy wyjechał mnie ogarnął strach .. tak strasznie bałam się stracić go jako przyjaciela, bo był jedynym w moim życiu, po cichu miałam nadzieję ,że kiedy wróci powie ,że to jednak było głupie i lepiej ,żeby zostało jak jest.. Ale tak się nie stało.. Przyjechał i był przekonany, że będziemy razem . Wcześniej nie miał najmniejszego problemu z dziewczynami i myślał,że tak będzie i tym razem. A ja poprostu nie mogłam .. to nie było to ,że nie czułam nic do niego poprostu się bałam ,że spieprzymy to wszystko..
I tak on postanowił tu zostać, a ja przez ok pól roku uciekałam przed tym uczuciem .. miałam nadzieję ,że on też to zrozumie. Jak teraz pomyślę jak go tym krzywdziłam. Ja widziałam jak On bardzo mnie kocha i jak cierpi za każdym razem kiedy wychodzę od niego. I w końcu przyszła gwiazdka 2006. Była wigilia .. On spędzał ją u brata, a ja dzieliłam ją między mamę a tatę ( nie są już razem ).
Umówiłam się z nim , bo miałam dla niego prezent. Spotkaliśmy się . Po jakimś czasie odezwali się znajomi,że organizują jakąś imprezkę i żebyśmy wpadli to po nas podjadą. zgodziliśmy się . Kiedy podjechali autem okazało się, że jest tylko jedno miejsce. więc usiadłam Lubemu na kolanach .. I tak jakoś się stało ,że pocałowaliśmy się ( wiecie magia świąt itp
) i od tego momentu jesteśmy nierozłączni.. Ja nigdy nawet nie przypuszczałam, że można byc kochanym tak bardzo. I można dostawać tyle ciepła , i że ja mam w sobie tyle ciepła i uczuć.. i tak trwa to nie przerwanie do dziś i nadal mamy dla siebie tyle uczuć co na początku
a najlepszym dowodem tego jest Maleńki Jaś ronsący w miom brzuszku- największy prezent jaki dostaliśmy od siebie nawzajem
))