reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Wahania - czy próbować zachodzić w ciążę po poronieniu

Miałam podobnie termin na 6.06 a syn urodził się 16.06.
Nie zgodziłabym się więcej na wywoływanie porodu. Z tego co słyszę to zazwyczaj i tak kończy się CC, to po co dwa razy męka 🤔.


Hmmm męka.
Dobrze jest jak Maluszek zacznie porodem naturalnym. Jak jest poobciskiwany przez macice. Jak czuje adrenaline porodu. Na sensoryke itd. Nie mam w tym telefonie opracowań. Ale dobrze to wpływa.

Umówiona cesarka. Czasem są wskazania i z tym się nie dyskutuje.
Ale dla Dziecka zdecydowanie jest lepszy poród naturalny. Dla Mamy też.
I tak wiem ile Kobiet na świecie tyle doświadczeń. Jedna chwali naturalny. Drugiej coś się dzieje i nigdy w zyciu. Tylko cesarka. Jeszcze jedna miała tak i tak i woli tak.
Mi pomogło za dużo nie słuchać " koleżanek " , które jak one rodziły w ..... to to i to ;-)

Słuchałam siebie. Swojego strachu. A później to już było tylko zadanie.
Jedna śmieszna rzecz to pamiętam jak przyszedł anestezjolog czy na pewno nie chce znieczulenia. Zaczęłam Mu opowiadać podczas porodu ze to spowalnia poród. Byla 2 w nocy.
Zrobił oczy jak sarna na autostradzie i se poszedl. Godzine później błagałam położna zeby wrócił.hahaha
Na szczęście się zgodził ;-)
 
reklama
Jesteś niesamowita ❤



Rozumiem, że wolałabyś rodzić naturalnie? Jeśli tak to na spokojnie, młody ma jeszcze czas, żeby fiknąć koziołka :)



Miałam podobnie.....Termin miałam na 02/06 a urodziłam 10-tego. Najpierw oksytocyna na wywołanie, 18 godzin męki podczas porodu sn (dzięki Bogu mąż mnie nie opuszczał na krok przez cały ten czas), i na samym końcu przy 10cm rozwarcia zanik tętna u syna.... Zerwali mnie pędem z łóżka porodowego, z gołym tyłkiem ciągnęli na salę operacyjną i tam błyskawiczne cc. Uratowali mi dziecko w ostatniej chwili.... Okazało się, że miał tzw. szelki z pępowiny, w miarę postępu porodu coraz bardziej pępowina się zaciskała i go dusiła :( Przez pierwszy rok życia jeździliśmy co miesiąc na kontrolę czy normalnie się rozwija. Nie chcecie wiedzieć w jakim strachu żyłam :(


Całe szczęście że tak się skończyło.
!!!!
U Was ta cała akcja niepotrzebna :(
18 godzin Boże złoty.
Za długo za długo podejmowali decyzje.
 
Zastanawiam się czy nie popadam w jakaś paranoję 🤦 ja wiem, że my kobiety po stratach po dziesięć razy sprawdzamy wszystko, czekamy na "odpowiedni" czas żeby tj hmm zacząć się cieszyć i odetchnąć. Ale.. ja łapie się na tym, że cały czas jest we mnie jakieś "ale"..
Przed weekendem byłam pewna, że beta będzie spadać.. na USG sam pęcherzyk. W poniedziałek beta 40 tys, mówię ok wysoka ale poczekam do czwartku.. może będzie niższa. Dzisiaj beta 58 tys. a ja znowu no ok, to jeszcze nic nie znaczy. Jutro USG wtedy wszystko się wyjaśni.. bo może nie będzie zarodka, albo później serduszka, a bo boli tu, boli tam, a bo śluz ma jakiś taki różowy kolor. A przy poprzedniej stracie był niski progesteron, a tutaj nie zbadali ani razu, a może powinnam brać luteinę.. I tak się zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak. Czy to jakaś obsesja 🤦
 
Zastanawiam się czy nie popadam w jakaś paranoję 🤦 ja wiem, że my kobiety po stratach po dziesięć razy sprawdzamy wszystko, czekamy na "odpowiedni" czas żeby tj hmm zacząć się cieszyć i odetchnąć. Ale.. ja łapie się na tym, że cały czas jest we mnie jakieś "ale"..
Przed weekendem byłam pewna, że beta będzie spadać.. na USG sam pęcherzyk. W poniedziałek beta 40 tys, mówię ok wysoka ale poczekam do czwartku.. może będzie niższa. Dzisiaj beta 58 tys. a ja znowu no ok, to jeszcze nic nie znaczy. Jutro USG wtedy wszystko się wyjaśni.. bo może nie będzie zarodka, albo później serduszka, a bo boli tu, boli tam, a bo śluz ma jakiś taki różowy kolor. I tak się zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak. Czy to jakaś obsesja 🤦
Kochana nie nakręcaj się. Wiem, że to ciężko, ale takie myślenie na pewno nie jest dobre dla Ciebie ani dla fasolki. Co ma być i tak będzie, nie mamy na to wpływu. Kobiety po stratach w kolejnych ciążach zdecydowanie trudniej je przechodzą, bo ciągle się martwią i szukają złych znaków. Zrelaksuj się, odpręż, obejrzyj fajny film itp. i jutro na luzie idź na USG. Wszystko będzie dobrze ❤️. Daj jutro znać!
 
Kończymy 29ty... W przyszłym tygodniu ostatnie USG prenatalne i czekamy :)
Co do porodu to jestem szczerze skołowana, bo boje się naturalnego, ze nie dam rady, nie coś się stanie Małemu, ze się wykrwawię, ze będzie to trwało godzinami i nie będę mieć już siły i Mały będzie niedotleniony. Boje się cesarki, bo to operacja, będę długo dochodzić do siebie, ze zaszyją mi szmatę jakąś albo nożyczki w srodku :D ze nie będę mogła od razu zajmować się Małym, a tu jeszcze ta epidemia i kto mi przy nim i przy mnie samej pomoże jak Starego nie wpuszcza.
Z dwojga złego, sumując wszystkie za i przeciw to chyba wolałabym naturalnie, „ale”.... no właśnie zaraz się pojawia te „ale” i sama nie wiem 🤷🏻‍♀️

Myślę, że trudno być w 100% zdecydowanym na sposób pierwszego porodu... Co by nie mówić, to nie jest to najłatwiejsza i najprzyjemniejsza czynność na świecie 🤪 Ja, tak samo jak Ty - mega się bałam: zarówno cesarki jak i sn 🤪 Po skończonym 38 tc zimne poty oblewały mnie na samą myśl o tym co mnie czeka 🤦‍♀️ Zdecydowałam się na sn. Gdzieś w odległej pamięci tli się teraz myśl, że cholernie bolało, ale ona jest zatarta, taka odległa. Bardziej rzeczywista jest ta co czułam kiedy zobaczyłam tego małego ufoluda (tak wtedy wyglądał 🤪) po 9 miesiącach czekania na niego 🥰
Cesarki, którą w dramatycznych okolicznościach zakończył się mój poród też nie wspominam źle. Urodziłam wieczorem, a następnego dnia rano byłam już "na chodzie", co prawda lekko zgięta w pół i pochylona do przodu sunęłam po szpitalnej sali, ale myślę, że to bardziej strach o to, że szwy pękną powodowały tę moją paralityczną sylwetkę. Doszłam do siebie szybko bo wiedziałam, że mam dla kogo ❤ Jak się tuli i całuje to małe pachnące, pomarszczone ciałko to zapomina się o bólu 👍 a wiem co mówię, bo podczas 18 godzin porodu naturalnego władowali mi w kręgosłup dwa znieczulenia, a potem jak musieli cięciem ratować życie mojego dziecka to dostałam na to wszystko znieczulenie ogólne, uśpili mnie w kilka sekund, nawet bez mojej zgody..... I mimo tego wszystkiego szybko wróciłam do życia, nawet zastrzyki przeciwzakrzepowe sama sobie potem robiłam przez 14 dni :p

Nie nastawiaj się na nic, po prostu tak jak tu któraś z Dziewcżąt pisała, najlepiej podejść do tego zadaniowo. Skupić się na wykonaniu. Zobaczysz, że będzie dobrze. Ty wysportowana jesteś to czuję, że szybko sobie poradzisz :) Chwila moment i maleństwo będzie na świecie :)

[...] Bardzo bym nie chciała żeby Franek był jedynakiem. Żeby był sam.
Mam nadzieję, że starczy sił.
Wydaje się, że młodość ducha odbierają straty.
Ale masz rację.
Nie dam sobie tego odebrać do końca.
Pięknie Ci dziękuję.
Zawsze wszystko trafnie ubierasz w słowa.
Mam wrażenie, że albo pracujesz z ludźmi.
Jesteś może psychologiem.
Hmmmm 😁

Napiszę Ci szczerze - głównym powodem, dla którego postanowiłam urodzić jeszcze jedno dziecko była właśnie chęć "stworzenia" rodzeństwa dla synka. Żeby nie został kiedyś sam... Dokładnie tak jak napisałaś.... Ale jak się nie udało to pomyślałam, że może tak miało być, że może to znak, że ma być jedynakiem. Pomyślałam wręcz, że może jestem egoistką bo przecież w moim wieku istnieje prawdopodobieństwo urodzenia dziecka chorego.... Jeśli tak by się stało, mój pierworodny nie będzie w komfortowej sytuacji bo otoczenie będzie od niego oczekiwać, że zaopiekuje się młodszym rodzeństwem....
Mąż popukał mi po głowie, mówiąc, że większe prawdopodobieństwo jest, że dziecko będzie zdrowe i żebym nie była pesymistką bo optymiści dłużej żyją i są szczęśliwsi....
Jestem w mega rozterce....
Kocham swoją pracę, nie znoszę siedzieć w domu, mam jakieś tam kolejne ambicje zawodowe, ale kocham też swojego męża i syna, a wiem, że fajniej by nam się żyło we czworo..... Boję się i wkurzam jednocześnie. Nie zachodzę w ciążę bo wiem, że dopóki nie uporządkuję sobie tego w głowie to nic z tego nie będzie. I wiem też, że muszę podjąć tę decyzję sama. Dałam sobie czas do wakacji :)

Nie wiem jaki czas dasz sobie TY, ale jestem przekonana, że też analizujesz tysiąc przypadków i możliwości.
Trzymam kciuki za nas obie ✊✊ Żebyśmy zdecydowały najlepiej. Nie tylko dla naszych najbliższych, ale też dla siebie samych 🍀

No to się rozpisałam :p Wybaczcie 🤷‍♀️
 
Hmmm męka.
Dobrze jest jak Maluszek zacznie porodem naturalnym. Jak jest poobciskiwany przez macice. Jak czuje adrenaline porodu. Na sensoryke itd. Nie mam w tym telefonie opracowań. Ale dobrze to wpływa.

Umówiona cesarka. Czasem są wskazania i z tym się nie dyskutuje.
Ale dla Dziecka zdecydowanie jest lepszy poród naturalny. Dla Mamy też.
I tak wiem ile Kobiet na świecie tyle doświadczeń. Jedna chwali naturalny. Drugiej coś się dzieje i nigdy w zyciu. Tylko cesarka. Jeszcze jedna miała tak i tak i woli tak.
Mi pomogło za dużo nie słuchać " koleżanek " , które jak one rodziły w ..... to to i to ;-)

Słuchałam siebie. Swojego strachu. A później to już było tylko zadanie.
Jedna śmieszna rzecz to pamiętam jak przyszedł anestezjolog czy na pewno nie chce znieczulenia. Zaczęłam Mu opowiadać podczas porodu ze to spowalnia poród. Byla 2 w nocy.
Zrobił oczy jak sarna na autostradzie i se poszedl. Godzine później błagałam położna zeby wrócił.hahaha
Na szczęście się zgodził ;-)

Haha, myślę, że ten anastezjolog już od niejednej rodzącej słyszał podobne "mądrości". Mam koleżankę, która w czasie porodu zwyzywała lekarza, który ją zszywał 🤦‍♀️ (na co dzień nawet nie przeklina) Myślę, że cały ten personel "położniczy" jest przyzwyczajony i zahartowany :) Ale sytuacja rzeczywiście - mega zabawna :-) :)

Całe szczęście że tak się skończyło.
!!!!
U Was ta cała akcja niepotrzebna :(
18 godzin Boże złoty.
Za długo za długo podejmowali decyzje.

To jeszcze dodam do tego, że przed porodem wykupiłam sobie położną. Żeby wszystko poszło gładko i szybko 🤪 i żebym czuła się zaopiekowana przez kogoś kto odebrał w swoim życiu z tysiąc porodów 🤪
 
Zastanawiam się czy nie popadam w jakaś paranoję 🤦 ja wiem, że my kobiety po stratach po dziesięć razy sprawdzamy wszystko, czekamy na "odpowiedni" czas żeby tj hmm zacząć się cieszyć i odetchnąć. Ale.. ja łapie się na tym, że cały czas jest we mnie jakieś "ale"..
Przed weekendem byłam pewna, że beta będzie spadać.. na USG sam pęcherzyk. W poniedziałek beta 40 tys, mówię ok wysoka ale poczekam do czwartku.. może będzie niższa. Dzisiaj beta 58 tys. a ja znowu no ok, to jeszcze nic nie znaczy. Jutro USG wtedy wszystko się wyjaśni.. bo może nie będzie zarodka, albo później serduszka, a bo boli tu, boli tam, a bo śluz ma jakiś taki różowy kolor. A przy poprzedniej stracie był niski progesteron, a tutaj nie zbadali ani razu, a może powinnam brać luteinę.. I tak się zastanawiam czy to ze mną jest coś nie tak. Czy to jakaś obsesja 🤦
Myśle, ze dotyka Ciebie to co każda z nas po poronieniu. Zwracanie uwagi na najmniejszy ból, dyskomfort, śluz, piersi itp. Niestety same się nakręcamy z powodu zbyt dużego przejmowania się. Wraz z upływającym czasem w ciąży jest lepiej, ale obawa i lęk nie mija. Siedzi gdzieś tam w głowie i od nas zależy na ile pozwolimy zdominować mu nasza radość z ciąży. A należy pamiętać, ze naprawdę na niektóre rzeczy ani my ani lekarze, nie mamy niestety wpływu. I łatwo się o tym mówi, ciężej z realizacja. A przy takiej wysokiej becie jej przyrost nie będzie już na poziomie min 66% w 48h. Beta wówczas rośnie, ale jej przyrost może być naprawdę minimalny. Powiem Ci, ze jestem po dwóch poronieniach i ani razu nie miałam badanego progesteronu.
Natomiast to na co masz wpływ, to Twój lekarz prowadzący. Jeśli jest coś co Cię niepokoi, coś Cię martwi, on nie jest w stanie Ci tego wyjaśnić, nie czujesz, ze możesz ufać mu w 100%, to go zmień
Powinnaś się czuc bezpiecznie ze swoim lekarzem i mieć pewność, ze wszystko co robi jest robione dla dobra Twojego i Twojego dziecka
 
Dziewczyny czy to możliwe, że w 14tc6d czuję delikatne ruchy? Z synem czułam dosyć późno, był to 20 tc jak dobrze pamiętam. Wczoraj w łóżku tak jakbym poczuła delikatne muśnięcia, ale stwierdziłam, że to pewnie jelita. Dziś znów to samo uczucie. Położyłam się i tak się w to wczułam, to od czasu do czasu czuję takie muśnięcia w dole brzucha 🤰. Myślicie, że to maluszek? ❤️
 
Hej dziewczyny dawno mnie tu nie było. Musiałam ochłonąć i przemyśleć pewne sprawy. W skrócie dwa poronienia w 2019 w marcu 7tc i w tym roku również w marcu i też 7 tc. Pisze żeby pochwalić się wam po cichu bo okazało się że jestem w ciąży z Om 8+3 z Usg 7+3 .Następną wizytę mam 15 .10 ale strasznie się boję 😒
 
reklama
Hej dziewczyny dawno mnie tu nie było. Musiałam ochłonąć i przemyśleć pewne sprawy. W skrócie dwa poronienia w 2019 w marcu 7tc i w tym roku również w marcu i też 7 tc. Pisze żeby pochwalić się wam po cichu bo okazało się że jestem w ciąży z Om 8+3 z Usg 7+3 .Następną wizytę mam 15 .10 ale strasznie się boję 😒
Gratulacje ❤️. Będzie dobrze ❤️ trzymam kciuki ✊
 
Do góry