ja miałam taki czas, kiedy właśnie był babyboom wśród moich znajomych, A raczej ciążaboom. Ciąża za ciążą, a ja nic, ciągle nic... Każda ciaża opłakana, oszlochana. Najgorsze były ciąże, jak ktoś zaszedł zaraz po śubie. Wiedziałam, że nie mieli zadnych problemów. Byłam tak zła na tych ludzi, miałam do nich żal, że im się udało a mi nie wychodzi. WIem, że nie mam prawa być zła na ludzi o to, ale wtedy tak czułam i nie umiałam nic na to poradzić. Był taki czas, że wiedziałam, ze jak ktoś ogłosi przy mnie kolejną ciążę to wstanę i wyjdę. I pójdę do domu bez słowa.
Boli to strasznie, okropnie, czasem fizycznie boli serce. Chce się krzyczeć, piszczeć, szarpać. A to nic nie daje. Dalej nic...
Ja się z tym mogę powiedzieć oswoiłam. Nie pogodziłam. Oswoiłam. I już nie reaguję tak emocjonalnie, potrafię szczerze pogratulować i się uśmiechnąć.
A serce dalej rozrywa ból.