reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Każda z nas wita styczeń z nadzieją i oczekiwaniem. Myślimy o tym, co możemy osiągnąć, co chcemy zmienić, kogo kochamy i za kogo jesteśmy wdzięczne. Ale niektóre z nas mają tylko jedno pragnienie – przetrwać, by nadal być przy swoich bliskich, by nadal być mamą, partnerką, przyjaciółką. Taką osobą jest Iwona. Iwona codziennie walczy o swoje życie. Każda chwila ma dla niej ogromne znaczenie, bo wie, że jej dzieci patrzą na nią z nadzieją, że mama zostanie z nimi. Każda złotówka, każde udostępnienie, każdy gest wsparcia przybliża ją do zwycięstwa. Wejdź na stronę zbiórki, przekaż darowiznę, podziel się informacją. Niech ten Nowy Rok przyniesie szansę na życie. Razem możemy więcej. Razem możemy pomóc. Zrób, co możesz.
reklama

W lipcu na testy sikamy ⏸️ 🎉 i swoje marzenie spełniamy 🤰🏼👶🏻

reklama
Przez progesteron niby przyjmuje dobre wartości, ale po 5 dniach zaczyna spada i moja ginekolog powiedziała że to za szybko bo powinie dłużej wzrastać.
A pytałaś o jakiś inny progesteron zamiast duphastonu ? Besins podobno jest lepiej tolerowany i częściej przy in vitro przepisują. Tylko wydaje mi się, że on z krwi wychodzi.
 
Hej, dawno mnie tu nie było 🙈 dużo się działo chrzciny, zakładanie firmy, teraz mi maluch choruje i zupełnie zapomniałam 🙈😱 Gratuluję wszystkim przyszłym mamusiom 🥰 i trzymam kciuki za kolejny cykl wszystkich, którym się nie udało 🙈 kiedyś musi 😘
 
A pytałaś o jakiś inny progesteron zamiast duphastonu ? Besins podobno jest lepiej tolerowany i częściej przy in vitro przepisują. Tylko wydaje mi się, że on z krwi wychodzi.
Nie pytałam, bo w sumie mam go jeszcze na jeden cykl i koniec. Nie rozmawiałyśmy o dalszych postępowaniach, bo doktorka była przekonana że mi się uda.
 
A w temacie staraczkowym to nie wiem. Zostaję z Wami do końca miesiàca, bo bardzo Was kocham, a potem mam pauzę w oczekiwaniu na dawczynię. I ja już to sobie chwilowo w głowie poukładałam, ale nie wiem co będzie jutro, za tydzień, jak będę miała słabszy dzień. I nie wiem, czy ja będąc już na najwyższym poziomie desperacji jeszcze powinnam tu być. Z drugiej strony na wątkach o in vitro i in vitro z ak nie znam nikogo i czuję się tam dziwnie 😞.

Ale czujecie, że mimo wszystko pamiętam, że trzeba nabijać posty i rozbijam odpowiedź na dwa…
A czym jest najwyższy poziom desperacji ? Myślę, że każda z nas trochę na nim jest i w trakcie starań przekraczamy kolejne granice tej desperacji, a może nadziei? pragnienia? 🙂 Trzymam kciuki za dawczynię, piękną komórkę i ciążę w kolejnym cyklu 😘
 
reklama
A ja nie do końca się zgodzę. Co do głównego przesłania, że mamy się żyć i cieszyć życiem jak najbardziej, ale uważam, że powinniśmy uważać na uczucia innych w tym wszystkim. I nie chodzi o owijanie świata folią bombelkową, a po prostu o myślenie o dobrostanie nie tylko swoim, ale i naszych bliskich. Nie musimy świętować wszystkiego ze wszystkimi, możemy wybierać jakie informacje, w jaki sposób, komu przekazujemy.

Oczywiście, wieść o ciąży czy nowym partnerze, czy kolejnych etapach ze starym partnerem, to wszystko jest to, czym się dzielimy z naszymi bliskimi. Ale czy przyjaciółce, z którą od lat razem walczymy z niepłodnością, na pewno należy opowiadać o każdym szczególe ciąży i wysyłać wszystkie zdjęcia z USG bez jej prośby? No nie. Mam taki przykład na wyciągnięcie ręki i osobiście znam przypadek osoby, która była tą, która nie zaszła i przychodziła do nas się wypłakać, że już tego dłużej nie zniesie, że wyświetla jej się imię przyjaciółki na ekranie telefonu i robi jej się słabo, ale że nie poprosi jej, żeby przestała, bo już teraz czuję się okropną przyjaciolką i ma straszne wyrzuty sumienia.

Pisalas o człowieku bez nogi. Owszem, nie ma co się wygłupiać i udawać kulawego, ale nie trzeba przed osobą, która straciła nogę i dalej to przeżywa skakać na każdej z nóg na zmianę "bo moge" i opowiadać jak wspaniale mieć obie nogi.

Myślę, że w tym wszystkim co dziewczyny pisały nie chodziło o to, by nie dzielić się szczęściem, a żebyśmy w naszym szczęściu nie stracili pewnej uwaznosci i empatii i żebyśmy zawsze mieli na uwadze to, z kim rozmawiamy. Bo skoro dzielimy się z tą osobą naszym szczęściem, to jest to osoba nam bliska, a skoro jest nam bliska, to dbamy o nią i jej dobrostan.
Jak się z kimś przyjaźnimy, to możemy mu śmiało powiedzieć o tym co nas boli 🙂 i jeśli to prawdziwa przyjaciółka, to z pewnością się nie obrazi i troszkę zmniejszy ilość informacji 🙂
 
Do góry