To ja jeszcze powiem coś, w kontrze do tego co zostało napisane wcześniej, w kwestii dzielenia się pozytywnymi informacjami - życie jest życiem. Każdy z nas ma jedno (chyba, że wierzymy w reinkarnację, to wtedy jakby więcej). Jedni potrzebują partnera/ki, inni wybierają samotność, jedni chcą podróżować, a inni wieść całe życie w tym samym mieszkaniu, jednym zależy na karierze, a innym na spokojnej pracy, jedni chcą mieć dzieci, a ich nie maja, a inni wpadli, choć dzieci nigdy nie planowali. Jeśli spojrzycie na serwisy informacyjne, to okaże się, że świat jest zły, ludzie są obłudni, cywilizacja się kończy, a życie jest nic nie warte. A ja myśle, ze wszystkie tutaj szukamy szczęścia i robimy co w naszej mocy aby wieść szczęśliwe życie.
I, czy będzie mi przykro, jeśli zobaczę kolejna koleżankę, która zaszła w ciąże? Może przez chwile tak, a może wcale nie, bo np. nie znam jej historii i nie wiem, czy chce w tej ciąży być, a może musi w niej być, bo sumienie/religia/partner zdecydowali w tej kwestii za nią, a teraz ona robi dobra minę do złej gry. A może starała się tak samo długo jak ja, ale nie chciała o tym mówić? Czy jeśli widzę koleżankę, której się nie układa z mężem, to mam ściągać swoją obrączkę z palca i mówić, ze mi tez jest zle? Nie. Mogę pokazywać, ze da się w życiu trafić na cudownego partnera (z którym oczywiście nie zawsze jest cukierkowo, bo życie nie składa się wyłącznie z waty cukrowej). Czy jeśli widzę kogoś bez nogi, mam zacząć kuleć albo pokazywać, ze moja noga ciagle boli i jest krzywa? Nie, bo to nie spowoduje, ze noga tego człowieka odrośnie lub ze będzie mu milej. Uzna mnie za idiotkę - i słusznie
Czy jeśli ja zarabiam dużo, a moja koleżanka mniej, to mam do niej przychodzić w tańszych ubraniach, żeby nie robić jej przykrości? Nie, bo ona jest moja koleżanka ze względu na to jakim jestem człowiekiem, a nie ze względu na to jak gruby mam portfel. Czy jeśli ktoś ma chore dziecko, a ja miałabym zdrowe, to czy mam mówić jak łatwe jest moje macierzyństwo (choć śpię po dwie godziny na dobę, bo moje dziecko ciagle drze mordę <jak ja w jego wieku> i nie mam nawet kiedy zjeść), bo jej bez wątpienia jest trudniejsze? Nie, bo każdy dorosły i każde dziecko jest inne, a to co dla jednych jest łatwe, dla kogoś innego może być mega trudne i odwrotnie.
Mamy jedno życie, więc żyjmy - czy z dziećmi, czy bez nich, czy z partnerami, czy w samotności, czy na 35m2, czy w dużej willi, czy na wsi, czy w dużym mieście. Nie musimy przejmować się każdą emocją drugiego człowieka, bo często to wcale nie są jego faktyczne emocje, a jedynie nasze wyobrażenia o nich. Jeśli coś Cię niepokoi w danej relacji lub czujesz, ze powiedziałaś za dużo/za mało - zapytaj tą druga osobę, czy dla niej jest to Ok lub czy możesz coś zrobić inaczej. Ale, na latającego potwora spaghetti! - nie próbujmy obijać świata folią bąbelkową dlatego, że wydaje się nam, że komuś nasz dobry humor lub ułożone życie może sprawić przykrość. Nie wpieprzajmy się w czyjeś życie, ale tez nie demonizujmy własnego na potrzeby dobrostanu innych ludzi.
Bycie dobrym, empatycznym człowiekiem, który szanuje drugą osobę i zauważa jej potrzeby, nie wyklucza czerpania radości z własnego szczęścia i nie powoduje konieczności chowania pozytywnych uczuć/chwil czy małych radostek przed innymi