Asia i Paulinka
Aktywna w BB
- Dołączył(a)
- 2 Wrzesień 2010
- Postów
- 76
Witajcie. Jestem młodą i niedoświadczoną w dzieciach a tym bardziej u takiego wcześniaka jak moja córeczka Paulinka. Paulina urodziła się 2 sierpnia tego roku. Ważyła 390g i miała 25 cm. Po porodzie lekarze niebyli zachwyceni tym, że chciałabym moją córkę zobaczyć, więc mówili mi tak: "Po co Pani tu przyszła jak to dziecku już zaraz będzie martwe?". Ale nie odpuściłam i przez łzy w oczach patrzałam na moją córeczkę, która bardzo ruchliwa była . Niestety tego samego dnia zabrali Paulinkę do innego szpitala, tam gdzie miała dobre warunki. 2 dni jej nie widziałam. Gdy przyjechałam do szpitala z nadzieją, że znów będzie tak ruchliwa, po wejściu na oddział i do pokoju mojego dziecka zobaczyłam iż ona się nie rusza, widziałam tylko same rury, rureczki, które miała w ustach, w nosku, pełno kroplówek. Przyszła wtedy pani doktór, powiedziała mi iż dziecko ani trochę nie jest aktywne. Powiedziała nam iż to skrajna niedojrzałość dziecka, że marne szanse są na przeżycie a jak przeżyje to bedzie w łóżeczku jak lalka leżała albo "roślinka". Wtedy to do mnie nie dochodziło, cieszyłam się tym, że ona żyje. Jeździłam co 2 dzień do lekarza i siedziałam przy malutkiej. Ciężko mi było słowo wydobyć z siebie w jej stronę bo wiecznie płakałam. Aż w końcu po 3 tygodniach Paulinki w szpitalu, zostajemy wezwani telefonicznie do szpitala. Wiecie co to za chwila w życiu matki jak się wie, że dziecko jest maleńkie i małe szanse na przeżycie ma a na komórce wyświetla się dzwoniący napis SZPITAL. To było coś strasznego cała noc nieprzespana, zapłakana. W końcu ranek nie wiedziałam w co ręce włożyć. Przyjechałam z narzeczonym do naszej córki, na korytarzu zatrzymuje nas pani Doktór i mówi : "Stało się to na co czekaliśmy. Wasza córka odchodzi.Mózg się nie rozwija i jest wylew.". To był szok potem nawet nie wiedziałam co ona do mnie mówi. Słyszałam słowa ale takie przez mgłę. Wbiegłam na oddział do Paulinki. Patrzyłam na nią i płakałam, powtarzałam jej wiecznie, że ją kochamy. A ona leżała i się nie ruszała, blada jak ściana była. Wróciliśmy z moim J do domu. Wtedy pierwszy raz widziałam jego łzy taki prawdziwe płakał i krzyczał, że on nie chce jej stracić. To był straszny dzień. Co najlepsze jedziemy za 2 dni do szpitala a lekarze nie wiedzą co się stało. Nasza Paulinka odżyła, ruszała się, kolorków nabrała, pokarm zaczeła tolerować. Poprostu cud. Następne moje załamanie nerwowe pojawiło się również telefonicznie. Dostałam telefon ze szpitala, że mojej córce pękło jelito i mam jechać do szpitala podpisać zgodę na operację. Podpisałam, acz kolwiek chirurdzy założyli jej tylko dren. Po tygodniu okazało się, że dren nic nie pomógł i 2 dni temu Paulinka miała operację, wycieli jej 30 cm jelita cienkiego. Paulina czuje się lepiej dzień w dzień jestem u niej i rozmawiam z nią.
Do Was mam prośbę, powiedzcie mi o co mam pytać lekarza? A najważniejsze powiedzcie mi co mnie i moją córeczkę jeszcze czeka. Z góry dziękuję
Do Was mam prośbę, powiedzcie mi o co mam pytać lekarza? A najważniejsze powiedzcie mi co mnie i moją córeczkę jeszcze czeka. Z góry dziękuję
Ostatnia edycja: