reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

reklama

Urodziłam w 23 tyg ciąży.

Asia i Paulinka

Aktywna w BB
Dołączył(a)
2 Wrzesień 2010
Postów
76
Witajcie. Jestem młodą i niedoświadczoną w dzieciach a tym bardziej u takiego wcześniaka jak moja córeczka Paulinka. Paulina urodziła się 2 sierpnia tego roku. Ważyła 390g i miała 25 cm. Po porodzie lekarze niebyli zachwyceni tym, że chciałabym moją córkę zobaczyć, więc mówili mi tak: "Po co Pani tu przyszła jak to dziecku już zaraz będzie martwe?". Ale nie odpuściłam i przez łzy w oczach patrzałam na moją córeczkę, która bardzo ruchliwa była :). Niestety tego samego dnia zabrali Paulinkę do innego szpitala, tam gdzie miała dobre warunki. 2 dni jej nie widziałam. Gdy przyjechałam do szpitala z nadzieją, że znów będzie tak ruchliwa, po wejściu na oddział i do pokoju mojego dziecka zobaczyłam iż ona się nie rusza, widziałam tylko same rury, rureczki, które miała w ustach, w nosku, pełno kroplówek. Przyszła wtedy pani doktór, powiedziała mi iż dziecko ani trochę nie jest aktywne. Powiedziała nam iż to skrajna niedojrzałość dziecka, że marne szanse są na przeżycie a jak przeżyje to bedzie w łóżeczku jak lalka leżała albo "roślinka". Wtedy to do mnie nie dochodziło, cieszyłam się tym, że ona żyje. Jeździłam co 2 dzień do lekarza i siedziałam przy malutkiej. Ciężko mi było słowo wydobyć z siebie w jej stronę bo wiecznie płakałam. Aż w końcu po 3 tygodniach Paulinki w szpitalu, zostajemy wezwani telefonicznie do szpitala. Wiecie co to za chwila w życiu matki jak się wie, że dziecko jest maleńkie i małe szanse na przeżycie ma a na komórce wyświetla się dzwoniący napis SZPITAL. To było coś strasznego cała noc nieprzespana, zapłakana. W końcu ranek nie wiedziałam w co ręce włożyć. Przyjechałam z narzeczonym do naszej córki, na korytarzu zatrzymuje nas pani Doktór i mówi : "Stało się to na co czekaliśmy. Wasza córka odchodzi.Mózg się nie rozwija i jest wylew.". To był szok potem nawet nie wiedziałam co ona do mnie mówi. Słyszałam słowa ale takie przez mgłę. Wbiegłam na oddział do Paulinki. Patrzyłam na nią i płakałam, powtarzałam jej wiecznie, że ją kochamy. A ona leżała i się nie ruszała, blada jak ściana była. Wróciliśmy z moim J do domu. Wtedy pierwszy raz widziałam jego łzy taki prawdziwe płakał i krzyczał, że on nie chce jej stracić. To był straszny dzień. Co najlepsze jedziemy za 2 dni do szpitala a lekarze nie wiedzą co się stało. Nasza Paulinka odżyła, ruszała się, kolorków nabrała, pokarm zaczeła tolerować. Poprostu cud. Następne moje załamanie nerwowe pojawiło się również telefonicznie. Dostałam telefon ze szpitala, że mojej córce pękło jelito i mam jechać do szpitala podpisać zgodę na operację. Podpisałam, acz kolwiek chirurdzy założyli jej tylko dren. Po tygodniu okazało się, że dren nic nie pomógł i 2 dni temu Paulinka miała operację, wycieli jej 30 cm jelita cienkiego. Paulina czuje się lepiej dzień w dzień jestem u niej i rozmawiam z nią.

Do Was mam prośbę, powiedzcie mi o co mam pytać lekarza? A najważniejsze powiedzcie mi co mnie i moją córeczkę jeszcze czeka. Z góry dziękuję

 
Ostatnia edycja:
reklama
ja niestety nie pomogę za dużo....
Nie znam się na wcześniaczkach.
Ale przeczytałam waszą historię i życzę Wam dużo, dużo zdrowia dla Malutkiej.
Trzymajcie się dzielnie
 
Trochę już Ci napisałam, więc wiesz co może się zdarzyć. Pytaj o wszystkie badania jakie jej robią, np. usg przezciemieniowe, czy wylew się wchłania, czy nie ma zakażenia jakąś bakterią, jakie leki przyjmuje itd wszystko co cię nurtuje. Masz do tego święta prawo, jak nie możesz spamiętać to sobie zapisuj. Jakie parametry respiratora, ile tlenu dostaje. Pytaj o te badania oczek w kierunku retinopatii, badania muszą być zrobione w 4, 8 i 12 tyg życia, bo im wcześniej coś wykryją, tym szybciej można operować. Nas badali nawet co tydzień, to zależy od szpitala ale jest taki obowiązek i mają jej te oczy sprawdzać. Napewno dziewczyny się odezwą i dopowiedzą co trzeba. Ode mnie tylko prośba, abyś pisała na bieżąco, w miarę możliwości co u Paulinki. Wiesz dlaczego... czekałam aż się odezwiesz, myślałam, że coś złego się stało. Trzymam kciuki, Pauliny to silne kobiety. :-)
 
Trafiłam na ten wątek przez przypadek, nie umiem Ci pomóc ani nic podpowiedzieć,ale wiedz jedno- wiara i miłość matki cuda czynią, wierzę,że Wasz bąbelek już za kilka miesięcy będzie roześmiany raczkował po domu. Zyczę Wam tego z całego serca!
 
Witajcie. Jestem młodą i niedoświadczoną w dzieciach a tym bardziej u takiego wcześniaka jak moja córeczka Paulinka. Paulina urodziła się 2 sierpnia tego roku. Ważyła 390g i miała 25 cm. Po porodzie lekarze niebyli zachwyceni tym, że chciałabym moją córkę zobaczyć, więc mówili mi tak: "Po co Pani tu przyszła jak to dziecku już zaraz będzie martwe?". Ale nie odpuściłam i przez łzy w oczach patrzałam na moją córeczkę, która bardzo ruchliwa była :). Niestety tego samego dnia zabrali Paulinkę do innego szpitala, tam gdzie miała dobre warunki. 2 dni jej nie widziałam. Gdy przyjechałam do szpitala z nadzieją, że znów będzie tak ruchliwa, po wejściu na oddział i do pokoju mojego dziecka zobaczyłam iż ona się nie rusza, widziałam tylko same rury, rureczki, które miała w ustach, w nosku, pełno kroplówek. Przyszła wtedy pani doktór, powiedziała mi iż dziecko ani trochę nie jest aktywne. Powiedziała nam iż to skrajna niedojrzałość dziecka, że marne szanse są na przeżycie a jak przeżyje to bedzie w łóżeczku jak lalka leżała albo "roślinka". Wtedy to do mnie nie dochodziło, cieszyłam się tym, że ona żyje. Jeździłam co 2 dzień do lekarza i siedziałam przy malutkiej. Ciężko mi było słowo wydobyć z siebie w jej stronę bo wiecznie płakałam. Aż w końcu po 3 tygodniach Paulinki w szpitalu, zostajemy wezwani telefonicznie do szpitala. Wiecie co to za chwila w życiu matki jak się wie, że dziecko jest maleńkie i małe szanse na przeżycie ma a na komórce wyświetla się dzwoniący napis SZPITAL. To było coś strasznego cała noc nieprzespana, zapłakana. W końcu ranek nie wiedziałam w co ręce włożyć. Przyjechałam z narzeczonym do naszej córki, na korytarzu zatrzymuje nas pani Doktór i mówi : "Stało się to na co czekaliśmy. Wasza córka odchodzi.Mózg się nie rozwija i jest wylew.". To był szok potem nawet nie wiedziałam co ona do mnie mówi. Słyszałam słowa ale takie przez mgłę. Wbiegłam na oddział do Paulinki. Patrzyłam na nią i płakałam, powtarzałam jej wiecznie, że ją kochamy. A ona leżała i się nie ruszała, blada jak ściana była. Wróciliśmy z moim J do domu. Wtedy pierwszy raz widziałam jego łzy taki prawdziwe płakał i krzyczał, że on nie chce jej stracić. To był straszny dzień. Co najlepsze jedziemy za 2 dni do szpitala a lekarze nie wiedzą co się stało. Nasza Paulinka odżyła, ruszała się, kolorków nabrała, pokarm zaczeła tolerować. Poprostu cud. Następne moje załamanie nerwowe pojawiło się również telefonicznie. Dostałam telefon ze szpitala, że mojej córce pękło jelito i mam jechać do szpitala podpisać zgodę na operację. Podpisałam, acz kolwiek chirurdzy założyli jej tylko dren. Po tygodniu okazało się, że dren nic nie pomógł i 2 dni temu Paulinka miała operację, wycieli jej 30 cm jelita cienkiego. Paulina czuje się lepiej dzień w dzień jestem u niej i rozmawiam z nią.

Do Was mam prośbę, powiedzcie mi o co mam pytać lekarza? A najważniejsze powiedzcie mi co mnie i moją córeczkę jeszcze czeka. Z góry dziękuję
Witaj kochana.Doskonale rozumiem przez co przechodzisz.Ja na szczęście mam to już za sobą.Moja córeczka też była skrajnym wcześniakiem.Urodziła się trochę większa bo w 25/26 tyg.ciąży z wagą 750g.lekarze nie dawali jej szans najpierw na przeżycie - 3 razy umierała,potem na normalne życie,ale jeżeli to Cię choć troche pocieszy i stanie się dla was jakąkolwiek iskierką nadziei moja Jula wbrew wszystkim rokowaniom wyszła ze swojego wcześniactwa bez szwanku i dzisiaj jest tzw. "Cudem medycyny".Długa droga przed wami,ale mam nadzieje,że poradzicie sobie.Teraz to wy musicie być silni dla waszego maleństwa.
Jeżeli chodzi o pytania do lekarzy to pytaj o wszystko,a lekarze mają obowiązek Ci odpowiedzieć tak żebyś zrozumiała - możesz powołać się na PRAWO PACJENTA.
Jeżeli chcesz poznać historie mojej córci zapraaszam do poczytania blogu na BB. z pamiętnika małej Julki tu masz link jest tego sporo...https://www.babyboom.pl/forum/blogs/mama-julci/index17.html- może tam znajdziesz odpowiedzi na swoje pytania lub choć odrobinkę nadziei.
Swoją drogą wbrew wszystkiemu nasze maleństwa są bardzo silne i potrafią wyjść z niejednej opresji.Musimy tylko ,mocno w nie wierzy ć.
 
Dzięki Wam dziewczyny. Po operacji tzn. jak wycieli jej te 30 cm jelita Lekarze mówią, że jest znaczna poprawa w jej zdrowiu. Bardzo mnie to ucieszyło. Lekarze mówią, że Paulina potrzebowała tej operacji a efektem jest to, że wraca do zdrowia w błyskawicznym tempie :) Coraz mocniej ściska mój palec, jest bardziej ruchliwa i śmieszne minki strzela :) Gdy będzie miała przy sobie mniej kabli i wenflonów to zrobię Pauli zdjęcia i wstawię :) Bardzo mi pomagacie, za co jestem wdzięczna. Nawet bardziej pomaga mi to, że jesteście i wspieracie mnie słowem. Aha zapomniałam dodać, że jeżeli Paulinka będzie dalej w takiej dobrej formie to zostanie przewieziona do pierwszego szpitala tam gdzie leżała, a to oznacza, że jest dużo lepiej ;) W Piątek jadę do malutkiej to od razu dam znać jak ona się czuję :)

Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję :) Czekam na dalsze wiadomości :) Pozdrawiam Asia



 
Ostatnia edycja:
Pamiętnik bardzo mi się podobał, do łez doprowadził mnie i tatusia naszej Paulinki. Dziękuję. Chętnie poczytamy jeszcze takie historie z happy end :)
 
kochana Asiu
A ja popłakałam sie czytajac Twoją historię...
Jestem mamą czwórki dzieci,więc wyobrazam sobie co czujesz,przez co przeszlaś,ale tylko wyobrażam,bo nigdy przez takie doświadczenia nie przechodziłam ,gdy rodziły się moje dzieci.Jestem z Wami calym sercem i moja modlitwą.Twoja wielka miość ma taką moc,że pomoże na pewno tej malenkiej istotce walczyć,bo ona czuje,jak Wy bardzo chcecie,by wygrała tę walkę,bo ona rozumie,to,co Ty do niej mowisz,kiedy jesteś z nią.Mów do niej często,kiedy tylko masz taką mozliwość,śpiewaj jej,opowiadaj o wszystkim i mów o tym,jak bardzo ją kochasz i jak będzie fajnie,gdy już będziemcie razem w domu :)-ona to słyszy,Twoj głos jest dla niej jak najlepsze lakarstwo,Tój dotyk-jesli pozwalają Ci ją dotykać,może wkrotce pozwola na kangurowanie-czyli będziesz mogła ją tulić -ciałko do ciała-to bardzo pomaga wracać wczesniakom do sił-udowodnione naukowo.
Zyczę Wam duzo sił i cierpliwości.
I pamiętajcie:
CUDA SIĘ ZDARZAJĄ NAPRAWDĘ !!! a czyz Wasza maleńka Paulinka nie jest cudem?!:)
 
reklama
Asiu a gdzie leży Paulinka i gdzie maja ją potem przewieść? Super wiadomości, zobaczysz będzie miała teraz coraz więcej siły, czekamy na kolejne dobre wiadomości:)))
 
Do góry