mamo05 - obawiam sie ze bol glowy ma podloze hormonalne niestety...no i poczytalam troche na temat Twojego ostatniego przepisanego lekarstwa, przyznam ze straszne jest a raczej straszne jego skutki uboczne
, czytalam troche na temat badan klinicznych jakie prowadzono na osobach dotknietych jego skutkami ubocznymi...okropnosc, ja sie bardzo boje raka z wiadomych przyczyn nie wspominajac juz o innych powiklaniach, no ale trzymam kciuki zebyscie zafasolkowali jak najszybciej i zebys nie musiala przechodzic takich strasznych kuracji farmakologicznych.
Wczoraj wieczorkiem wrocil moj najstarszy synek, troche popracowal przez ostatnie dwa tygodnie u ojca wiec i pieniazki zarobil, bardzo zadowolony ze jest niezalezny finansowo. Podzielilam sie z nim malutka szklaneczka slabego piwka i troche sobie podyskutowalismy. Jakos nie wierze ze za kilka miesiecy opusci praktycznie na zawsze dom...dopiero niedawno trzymalam go na rekach wtulonego dziubem do mojej piersi. Caly wieczor mialam przed oczami obrazek sprzed prawie 18 lat kiedy to na drugi dzien po jego narodzinach siedzialam z nim w naszym warszawskim mieszkaniu na ogromnym gabkowym czerwonym fotelu w kacie salonu troche tak ukryta w zakamarku za drzwiami wejsciowymi a on spal z ogromnym cycem w buzi
Nie pamietam jego buzi, jego rysow twarzy czy jak dokladnie wygladal tylko ogolnie cala sytuacje, jak byl ubrany, jaki malenki byl, nawet w czym ja bylam wtedy ubrana....czas leci nieublagalnie dlatego mamuski cieszcie sie swoimi pociechami poki malutkie sa, kazda chwila, kazdym osiagnieciem bo niewiadomo kiedy wyrosna na doroslych ludzi i odfruna ze swoich gniazdek.
Dzisiaj ogarnelam troche domek, teraz zasiadlam do laptopka z kawka, moje mlodsze dzieci jadly slodkie placuszki ktore sie poswiecilam i upieklam (tzw. pancakes po naszemu) i jajecznice, a Jonathan wsuwa wlasnie wymyslne kanapki do ktorych zuzylam zapasy z polowy lodowki
Dostal taki ogromny talerz az dla zartow zdjecie zrobilam bo talerz wielkosci prawie mojego dwuletniego Vincenta
:rofl2
Jutro jedziemy wczesnym rancem na Navy Pier do Chicago
Navy Pier razem ze znajoma i jej dzieckiem, a w srode spotykamy sie w parku z mamusiami z forum polskich mam z usa ;-) W czwartek jedziemy z wizyta do znajomej , matki dwoch chlopczykow z ktorymi Oliver sie zaprzyjaznil podczas swojego soccer camp w lipcu. Ona juz u nas byla wiec teraz kolej na rewanzowa wizyte. Zapowiada sie ciekawy tydzien, pogoda swietna, w sam raz na eskapady w sloneczku, temperatura wysoka ale duchota zniknela a w jej miejsce pojawil sie przyjemny chlodny wiaterek. No i tak bedzie wygladal nasz ostatni tydzien wakacji...szkoda ze lato sie konczy, moj Jonathan juz pojutrze do szkoly, Oliver za tydzien w czwartek a Vincent za dwa i pol tygodnia zaraz po tutejszym Labor Day (swieto pracy). No i trzeba do pracy wracac, zabierac sie za zarabianie pieniazkow i pomalu organizowac jesienno-zimowe zycie, myslec o kolejnych swietach....najpierw Halloween (kostiumy wlasnie wczoraj zamowilam oraz cala dekoracje bo planuje zrobic male przyjecie dla dzieciakow), pozniej bardzo wazny Thanksgiving (moze w tym roku wyjedziemy?) i na koniec Boze Narodzenie. Takie kolejne cykle naszego zycia. Mam nadzieje ze w tym roku bedziemy miec licznie gosci w okresie swiatecznym (mam na mysli rodzinke z Polski i stad ktorej jeszcze praktycznie nie znam), nie bede jeszcze pisac co dokladnie planujemy, poczekam az na 100% nasze plany sie potwierdza. No i tykle na razie u mnie....
Lece dalej, moze przygotuje jakies egzotyczne przekaski bo do mojego Jonathana ma wpasc pozniej kolega na jeziorko. Do uslyszenia! Wszystkim chorowitkom zdrowka zycze, zmeczonym mamusiom sil na jeszcze, a Joas szczegolnie jednak wspanialego wyjazdu!