reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Trzecie dziecko i.. Co dalej ??

witam sie kochane-jesli chodzi o karmienie to ja Zuze karmilam niecale 5m-cy przy czym Ona jak miala 3m-ce i 3 tyg.zaczela przesypiac cale noce od 19 do 7 rano,wiec ja razy w nocy wstawalam,zeby odciagnac pokarm,zeby piersi "pracowaly"ale jak Zuza zblizala sie do 5 m-cy to nagle pokarm zaczal mi z dnia na dzien zanikac i po sprawie,dostalam @ i nic juz nie moglam zrbic mimo wizyty u ginek,poloznej,piciu roznych ziol mlekopednych-koniec karmienia. z Domisiem bylo gorzej bo jak mial 5dni zaczely sie problemy z jelitami-mimo,ze urodzny w terminie,chlop jak dab z waga 4100 okazalo sie,ze mial zespol leniwego jelita-stekal,stekal i za nic nie mogl sam zrobic kupki-po prostu jelita nie mialy tych ruchow robaczkowych ktore "przepychaja"kupke i nad ranem o 5 to juz ryczal w nieboglosy bo nie mogl sie zalatwic.termomert,oliwka to byl moj zestaw na podpowiedz pediatry,potem dostal leki od pediatry prywatnej(bylam nawet na usg brzuszka)i jak mial 4 tyg.to pierwszy raz zrobil sam kupke,ale ja przez te nerwy stracilam pokarm po m-cu,takze teraz tez mam zamiar dlugo i spokojnie karmic,jak juz zajde w ciaze i urodze:tak:
 
reklama
Ania w każdym wypadku wyglądało to podobnie. Dzieciaczki ciągle były przy piersi ciągnęły z całych sił a i tak płakały. Na wadze mi nie przybierały. Przy Stasiu długo walczyłam o naturalne karmienie. Wszyscy mi wmawiali że wykarmię dziecko i absolutnie odradzali sztuczne. Staś w szpitalu leżał przez 10 dni bo nie mógł zwalczyć żółtaczki i nie przybierał na wadze. A i tak twierdzili że przyczyna musi tkwić gdzie indziej a nie w karmieniu. Wypisałam się na własne żądanie i dalej walczyłam o laktację w domu. I powiem Wam że był to koszmar. Robiłam wszystko co się da żeby mieć mleko. Rodzina dzwoniła każdy absolutnie twierdził że muszę karmić naturalnie. Boże jaką ja miałam deprechę dziewczyny to Wam mówię. Mój świat kręcił się nie wokół dziecka ale wokół moich piersi i mleka. Nagle moje piersi stały się wspólnym tematem bliższej i dalszej rodziny. Masakra. No i Staś nie przybierając na wadze wylądował w szpitalu z sepsą:tak::tak::tak: Moim zdaniem poprostu był niedożywiony. Bo od tamtej pory pił również mleko sztuczne i był silny jest zdrowy. I gdy przy Tadeczku znów widziałam że nie przybiera na wadze i znów mi wciskali że wykarmię ja i tak postawiłam na swoim i dokarmiałam. A Małgosia w drugiej dobie życia nie przybierając na wadze była odwodniona i jej serduszko przez to słabiej biło. I też mi wciskali że wykarmię i żebym się nie przejmowała początkami. I tym razem już nie chciali mi dawać sztucznego mleka więc musiałam potajemnie ją dokarmiać w szpitalu. No i dzięki temu mam zdrowe dzieci bo inaczej mogłoby to się dla nich bardzo źle skończyć.
 
Weroniczka
bardzo ci współczuje takich dramatycznych przeżyć i tych nacisków rodziny również, ja miałam łatwiej, przy Wiktorii zdecydowałam butle i oprócz własnej porażki nie musiałam z nikim walczyć o słuszność mojej decyzji. I wiecie co- jeśli jakimś zrządzeniem losu nie uda mi sie i tym razem nie zamierzam sie przejmować, uważam, że butla nie wyklucza wyjątkowego uczucia oraz zdrowego dziecka, bo cyc to dla mnie głównie wygoda (to nocne mycie butelek i robienie mieszanki...) i oszczędność, bo więź o której tyle wszędzie trąbią nawiązuje sie rónie dobrze przy butli. Takie jest moje zdanie, może za dużo wam sie tu nagadałam, ale wkurzają mnie ludzie wciskający, że cyc cacy a butla be, nie ma jednej recepty na wychowanie.

Mamo a napisz mi jeszcze proszę w jaki sposób zdjagnozowano u twojego synka ten zespół leniwego jelita? już USG to pokazało czy jakieś inne badania? bo miałam podobny problem, ale nikt nie wpadł, że mogłoby by to być to.
Szczerze życzę ci tego karmienia tyle ile będziesz miała ochote :tak:

A co do karmienia mam jeszcze jedno pytanko: czy z waszego doświadczenia trzeba sporo jeść żeby mieć pokarm? bo ja kiedy mam dużo zajęć, jestem zmęczona- odechciewa mi sie jeść, no i za wiele nie można na początku....czy mogę spokojnie ograniczyć jedzenie nie bojąc sie o pokarm?
 
Ostatnio edytowane przez moderatora:
wchodze na watek tak kontrolnie a tu Ania-witam wieczorowa pora:tak:mi polozna mowila,ze trzeba jesc czesto,ale male porcje i sporo pic i zawsze podczas karmienia miec mala szklanke z woda i popijac malymi lykami.a jesli chodzi o Domisia to ta pediatra prywatna dostala ode mnie wynik USG,wypytala o wszystko ,zbadala i postawila diagnoze. a jesli chodzi o leki jakie mi przepisala to homeopatyczne czopki Viburcol N i mialam sciagac troche mleka i na luzeczce podac Mu mleko z dodatkiem tych bakterii pozytywnych,ktore sie podaje przy antybiotyku-takze bylam zadowolona,ze to TYLKO takie leki,mial dopiero 3 tyg. po kilku dniach stosowania radosc w domu-Domi sam zrobil kupke:tak::-Da niby sie mowi,ze male dziecko je ,robi kupe i spi-acha-niezawsze:no:
 
Hejka!

Widze ze klikacie:tak: fajnie ze jest nas coraz wiecej.
Ja dzis tylko na chwilke. U mnie ok! Oprocz tego ze M dalej bez pracy i wiekszych perspektyw na nia w najblizszym czasie. Wykorzystujemy wszystkie mozliwe kontakty i znajomosci ale wszedzie to samo..."na wiosne" a zime zapowiadaja w tym roku az do konca marca:wściekła/y::crazy:

Pozdrawiam i zycze udanego weekendu:-)
 
Czopki Viburcol znam bardzo dobrze, jedynie one na początku troszke uspakajały Oliwię, jak miała 1,5 m-ca trafiłyśmy z potfornym wrzaskiem do szpitala a tam postawili diagnozę bakterie w moczu, więc odetchnęłam z ulgą- pomyślałam wyleczą i będzie ok., ale nie było, owszem wyleczyli, ale doszły jeszcze chlustanie zwracanym mlekiem i dopiero w 6. m-cu odkryto u niej odpływy pęcherzowo-moczowodowe ( i stałe skierowanie na posiewy moczu i codziennie Furagin), do tego straszne kolki ( Espumisan zaczął pomagać jak kończyła roczek) i kilka wyrzynających sie zębów na raz (prawie codziennie paracetamol żeby choć troche pospała)przy dużej wrażliwości na ból.....jednym słowem jeden wrzask i jedno wielkie zmartwienie, moje dziecko niewiele miało wspólnego z tymi ślicznymi, uśmiechniętymi bobaskami które tylko jedzą i śpią :-( dlatego teraz sie boje,w końcu jest już dwójka starszych....
 
ANIA-to widze,ze troszke przeszlas z Oliwia:-(ja nie mialam takih przejsc,jedynie Domino ten pierwszy m-ac sie meczyl a my razem z Nim-najgorzej bylo,ze apogeum stekania i potem placz to byla zawsze 5 rano-taka nieludzka godzina,ale jak leki zaczely dzialac to po m-cu bylo juz blogo;-) a jesli chodzi o kolki to my kupilismy zapobiegawczo w Niemczech taki syropek na kolki(choc na szczescie sie nie przydal,ale ponoc rewelacja) nazywa sie LEFAX- i na dzien dzisiejszy jest juz w Polsce,z firmy bayer.popytaj u siebie w aptece a jak nie maja to zamowia-to jest dosc duza butelka i my placilismy 25zl.-ale oczywiscie zycze,zeby synek nie mial kolek:tak:pozdrawiam.
 
Witam!!!
Jakiś czas przywitałam sie i zniknęłam. Ale cieżko mi wszystko pogodzić. Do tego moja pasja zabiera mi nóstwo czasu. ALe postaram sie sumienniej was odwiedzać;-).
Widze temat płaczu małych dzieci i jak sądze kolek się pojawił. U mnie cała trójka miała kolki i to do 4 miesiąca. Wiec nie wiem co to znaczy jak dziecko je i śpi, ale nadal kocham takie maleństwa, mimo problemów. U nas nic nie pomagało na te boleści , tak było i tyle.
POzdrawiam wszystkie potrójne mamusie!
 
Witam wieczorową porą :-)

AnnaS,

ja Paulinkę karmiłam tylko 3 miesiące piersią :-( Mieszkaliśmy wtedy u moich rodziców, byłam młodziutka, niedoświadczona, a moja mama cały czas twierdziła, że Paula dlatego tak płacze, że niedojada.. Teraz wiem, że to przez kolki, które bardzo ją męczyły. Ja bardzo się denerwowałam, w ogóle atmosfera wtedy w domu była bardzo ciężka i być może miałam mało pokarmu przez to, nie wiem.. Ale jedno wiem na pewno teraz - żeby móc karmić, przede wszystkim potrzebny jest SPOKÓJ i pozytywne podejście ;-)
Amelkę karmiłam ponad 8 miesięcy i może karmiłabym jeszcze więcej, gdyby nie to,że wyszły jej ząbki i gryzła mnie do krwi :-D Jak teraz będzie, zobaczymy..

Co do Twojego pytania o jedzenie -nie wiem jak to wygląda z naukowego punktu widzenia, ale ja nie jadłam specjalnie więcej, a pokarmu miałam sporo. Na początku dochodzi jeszcze dieta, wiadomo, żeby dzieciaczka nie uczulić.. Potem powoli wprowadzałam sobie do jedzenia nowe pokarmy i obserwowałam reakcję, czy nie ma jakiegoś uczulenia. Myślę że wszystko w granicach rozsądku, nie można ani niedojadać, ani się przejadać ;-)

Nie martw się na zapas kochana, może akurat teraz będzie bobas jak z reklamy - a jak nie, to też dacie radę, będzie dobrze, głowa do góry ;-)

Mama05,

również życzę Ci, żebyś mogła karmić tak długo, jak będziesz chciała :-)

To też się namęczył syneczek z tymi kupkami, a Ty razem z nim..

Weroniczka,

współczuję tych wszystkich przejść.. myślę że najgorsze w tym wszystkim jest właśnie to, że nie miałaś spokoju, który tak bardzo jest potrzebny do prawidłowej laktacji. Na szczęście opanowałaś sytuację sztucznym mleczkiem i dobrze. Najważniejsze zdrowie malucha i miłość mamy, a nie to jakim mlekiem jest karmiony :tak:

Zuskus,

nie załamuj się, będzie dobrze. Mój M. też jak narazie bez pracy, taki sezon, cóż poradzimy. Przecież w końcu coś znajdą te nasze chłopki :tak:;-) Trzymam kciuki :-)

Azile29,

moja Paula jak była mała też przeszła przez kolki, to był długi i ciężki dla nas wszystkich czas.. Najgorsze, że nie wiadomo jak pomóc takiemu malutkiemu człowieczkowi.. Pisz, jak tylko będziesz mieć czas ;-)


Jutro Walentynki - życzę Wam samych miłych, słodkich chwil w tym dniu, a co, odrobina romantyzmu i świat od razu robi się piękniejszy :-);-)
 
reklama
no to witam i ja... wasza potajemna podczytywaczka i mamusia trojeczki, z planami na czwarte ;-)
mamy juz w domu zaawansowanego nastolatka, swiezo upieczonego szkolniaka i dwuletniego malucha a do szczescia brakuje nam malej panieneczki o ktora niebawem rozpoczniemy starania. Jak widac pelne kolko zainteresowan ale jest ciekawie i z pewnoscia zycie mamy bardzo urozmaicone:tak:. Musze przyznac ze jakos nigdy nie bylo mi ciezko z tego powodu ze mam kilkoro dzieci. Najgorsze sa wstawania nocne przez pierwsze miesiace...zwlaszcza jesli pracuje sie zawodowo, ale chyba da sie przezyc skoro jeszcze zyje:-D:-D Rozumiem ze niektore z was maja mezow daleko i musza same sobie radzic. Ja przy drugim dziecku mialam pewne utrudnienie bo maz pracowal w Europie i dolaczyl do nas dopiero jak maly mial 10 miesiecy wiec praktycznie przez pierwszy rok bylam sama i bylo to troche takim szokiem zwlaszcza po 10-cio letniej przerwie miedzy dziecmi, na szczescie moi rodzice mieszkali co prawda dosc daleko bo okolo 40 km od mojego domu ale dokladnie po drodze do mojej owczesnej pracy wiec podrzucalam im malego i ze spokojem ducha moglam pracowac wiedzac ze mam tak wytrawna pomoc. W chwili obecej juz przy trojce czasem ciezkie jest polaczenie wszystkich obowiazkow typu obie wywiadowki czy inne spotkania szkolne w ten sam wieczor, albo rozwozenie dzieciakow na rozne zajecia poza szkolne. Zwlaszcza zima kiedy trzeba wszystkich solidnie opatulac... Czasem jest tak ze ledwo przywioze sredniego synka ze szkoly to najstarszego musze wiezc na jakis sport albo proby orkiestry. Wczorajszy dzien byl najlepszym przykladem na taki koszmar organizacyjny...rano na 8.30 jak zwykle odwiozlam sredniego syna do szkoly,krotko po tym malucha do opiekunki i w miedzy czasie musialam zalatwic kilka waznych spraw biurowych po czym z dosc daleka wracalam w pospiechu do szkoly sredniego syna z prezentami na przyjecie walentynkowe ktore wczoraj mieli, spowrotem do pracy na spotkanie z klietem, wracajac z pracy utknelam w korku, spoznilam sie oczywiscie odebrac synka z umuzykalnienia ktore mial zaraz po szkole, najmlodszego od nianki, a jak wrocilam wieczorem do domu to najstarszego musialam zawiesc na trening fizyczny do placowki wojskowej. W sumie czekal juz na mnie prawie przed domem nerwowo przytupujac. W koncu dotarlam jakos do domu, na szczescie obiad byl odgrzewany z dnia poprzedniego a maz tradycyjie wykapal dzieciaki i polozyl do spania bo to jego dzialka od zawsze. Nie mialam juz sily kompletnie na nic....nawet piwa nie moglam dokoczyc ze zmeczenia! Mysle ze przy wiekszej liczbie dzieci wazny jest staly podzial obowiazkow. U nas to jest tak ze zawsze ja woze rano towarzystwo (to mlodsze bo najstarszego zabiera autobus szkolny spod domu), rowniez przewaznie ich odbieram i dostarczam na wszelkie dodatkowe zajecia, maz zawsze ich kapie i odstawia do snu, obiady gotujemy na zmiane, a conajmniej 2 razy w tygodniu jemy w restauracjach. Poranne niedzielne sniadania naleza do meza jesli zostajemy w domu, w przeciwnym razie jemy w restauracji. Swoje pranie maz robi sobie sam, do mnie nalezy pranie dzieci, przy czym niedawno najstarszego nauczylam ze ma sobie to robic sam a ja najwyzej pomagam przy problematycznych ciuchach bo nie zawsze wie jaki program nastawic.

Jesli chodzi o porody to najlatwiejszy i najszybszy byl moj drugi porod niecale dwie godzinki,bardzo bolesnie ale krociutko, trzeci chociaz spodziewalam sie latwizny wspominam jako blisko trzydniowy koszmar!
Piersia karmilam cala trojeczke, najstarszego ekskluzywna cycologia do prawie roku a pozniej bezustanne pieszczoty do lat dwoch, sredniak mial moje mleko ale glownie odciagane z powodow pracowych i czestej nieobecnosci a cycusiem rekompensowal sobie po nocach i we wszystkie dni kiedy bylam z nim w domku, karmienie i odciaganie mleka zaprzestalismy okolo roku natomiast ostatni ancymonek cyca ssal zaledwie miesiac a pozniej musialam wyjechac sluzbowo na tydzie i bardzo podpasowala mu butelka ktorej nie chcial juz zamienic spowrotem na matczyny pojemnik z mlekiem:angry: w zwiazku z tym bawilam sie z laktatorem przez 10 miesiecy i zamrazalam w komercyjnej zamrazarce ktora nabylismy wlasnie do tego celu a mlody mial dzieki temu moj pokarm do 17 miesiaca zycia. Niestety do dzis wrogo spogladam w strone laktatora :no: Sama jestem ciekawa jak to bedzie przy kolejnym potomku bo jakos nie widzi mi sie powrot do tej maszyny a niestety prace mam taka ze musze czesto wyjezdzac.
Poza tym zawsze mawialam ze nie chce miec wcale dzieci haha, pozniej zgodzilam sie na JEDNO! a teraz nie wyobrazam sobie zycia bez swojej trojeczki. Tutaj posiadanie wiekszej ilosci dzieci jest symbolem statusu a nie patologia:-D, mieszkam w kraju gdzie spora czesc sredniej klasy spolecznej posiada dosc duze domy wiec nie ma problemow metrazowych, jedynie dobra edukacja i szkoly sa bardzo drogie. Przyznam ze jest to spory uszczerbek w naszym budzecie i swiadomie na wieksza liczbe dzieci decyduja sie ludzie bardziej usytuowani. Moze nie mam na mysli "bogaczy" (chociaz oni tez maja sporo dzieci - np. panuje moda na wielodzietnosc u wspolczesnych celebrytow patrz Jolie-Pitt, Heidi Klum, Steven Spielberg, Bill Gates, Mel Gibson, Pierce Brosnan etc.... ) ale bardziej chodzi mi o ludzi troszke powyzej przecietnej z dobrymi pracami, ustabilizowana kariera zawodowa, posiadajacych domy w "dobrych" okolicach, ludzi swiadomych, z wyzsza inteligencja i szerszymi zainteresowaniami. A wiec nie, absolutnie nie zgadzam sie ze to...patologia i smiesza mnie takie stwierdzenia.
Pozdrawiam wszystkie wielodzietne mamuski i trzymam kciuki zeby kazdej sie udalo przezyc cudowne, spelnione macierzynstwo!
 
Ostatnia edycja:
Do góry