reklama
Forum BabyBoom

Dzień dobry...

Starasz się o maleństwo, wiesz, że zostaniecie rodzicami a może masz już dziecko? Poszukujesz informacji, chcesz się podzielić swoim doświadczeniem? Dołącz do naszej społeczności. Rejestracja jest bezpieczna, darmowa i szybka. A wsparcie i wdzięczność, które otrzymasz - nieocenione. Podoba Ci się? Wskakuj na pokład! Zamiast być gościem korzystaj z wszystkich możliwości. A jeśli masz pytania - pisz śmiało.

Ania Ślusarczyk (aniaslu)

  • Czy pomożesz Iwonie nadal być mamą? Zrób, co możesz! Tu nie ma czasu, tu trzeba działać. Zobacz
reklama

Testy owulacyjne

Masz rację, czasami chciałoby się powiedzieć takiemu wujkowi czy szwagrowi do słuchu ale my jako inteligentne kobiety potrafimy zastanowić się zanim coś powiemy wiedząc co by się po takiej reakcji działo - nic dobrego ani dla siebie ani dla oponenta. Róbmy swoje a otoczenie niech samo się ze sobą użera :-). Bogu dzięki za moją mamę i brata - oni chociaż nie mają nie pokolei hehe. Dzięki za pogaduchy:-)
 
reklama
Ach dziewczyny to co poruszyłyście to temat rzeka...przez takie gadanie ja przestałam lubić życzenia świąteczne i ogólnie wieksze spotkania z moją "dalszą" rodziną, ktora nieustannie pyta a kiedy my będziemy mieć dzidziusia??? aż mnie mdli niestety. Oni sobie myślą, że my chyba nie chcemy dziecka, bo wolimy spędzać czas w dobrej pracy i pewnie wrzucili nas już do szufladki "karierowicze - dzieci nie chcemy". Na szczęscie moja najbliższa rodzina, wie że bardzo chcemy dziecko ale zwyczajnie nam nic z tego nie wychodzi.
 
powiem wam jak już poruszyłyście ten temat że ja mam szwagierkę która od 7 lat walczy o dziecko i jestem że tak powiem po drugiej stronie barykady bo to ja głupia na początku pierwszego roku jak sie poznałyśmy składałam jej życzenia tak jak wszyscy żeby jej sie w końcu udało...ale na kolejnych świętach jak widziałam jak te życzenia na nią wpływają zaprzestałam...teraz życze jej zdrowia i zdrowia i jeszcze raz zdrowia a po co to chyba już sama sie domyśli...nie życzę jej dziecka bo ją to zwyczajnie boli.
pamiętam jak jej powiedziałam że zaszłam w ciaze...jakim sie płaczem zaniosła....do tej pory mnie to boli,ale ciązy nie ukryje i tak by musiała sie dowiedzieć....tylko to takie przykre kiedy ktoś reaguje w ten sposób...mimo iż rozumiem dlaczego
 
No to faktycznie nie komfortowa sytuacja. Potem takich osób się unika. Ja rozumiem że ktoś może poczuć zazdrość ale taka reakcja to stawia tą drugą osobę w bardzo niekomfortowej sytuacji. Ja mam siostrę cioteczną która jest teraz w 34 tc i owszem poczułam lekkie uczucie zazdrości ale to nie znaczy że mam rwać włosy z głowy że jej się już udało a mnie nie
 
Oj dziewczyny, bo punkt widzenia zależy od punktu siedzenia i jak byśmy się nie starali, nigdy (póki sami nie znajdziemy się w podobnej sytuacji) nie będziemy mogły do końca wczuć się w drugiego człowieka - jakie targają nim/nią emocje...
Tak samo niektórzy nasi drodzy krewni, znajomi często nawet nieumyślnie (choć nie zawsze) zadają nam pytania, składają życzenia, które nic nam nie dają poza smutkiem lub złością (czasem jedno i drugie). Ale piszę tu przecież o oczywistych oczywistościach...
Tak jak pisałam wcześniej najlepiej robić swoje bo wszystkiego i tak się nie ogarnie
 
Dziewczyny, ja już sama nie wiem co się ze mną dzieje... Skąd sie bierze ta suchość u mnie, jeszcze nie tak dawno temu nie było z tym najmniejszego problemu (i bez termometrów czy mikroskopu wiedziałam, kiedy mam płodny okres - wilgoć) a teraz nawet jeśli coś zauważę to jest tego tyle co kot napłakał, mąż mówił, że nawet po tym conceive szału nie było...
Ginekolog, gdy robił mi usg dopochwowe na przełomie listopada i grudnia stwierdził, że przydatki ok, może przez tą laparoskopię coś się za przeproszeniem spierd..iło, ale przecież operowali wyrostek ( no problem był z tym, że do samej operacji nie wiedzieli co będą operować - nie widzieli na usg wyrostka bo juz go nie było, rozlał się, zapalenie otrzewnej itd...)
Może powinnam się dokładniej przebadać, a może to przez stres...
Oj doła mam dzisiaj i myślę juz dosłownie o wszystkim co jest nie tak, pewnie dlatego, że ostatnio wszystko mi się w domu psuje a dzis rano w kuchni stała woda a fachowiec nie znalazł tego przyczyny, wcześniej 2 miesięczna kuchnia pękła (?!?) bez powodu (wg. serwisanta sama ją chyba młotkiem naparzałam, nie chcą wymienic ani naprawić - pozostaje mi się sądzić:sad:
I widzicie, znowu zeszłam z tematu - wiem, że mam robic swoje ale nawet do własnych rad nie potrafię się dziś ustosunkować... mam dzisiaj jakis kryzys psychiczny...
 
Wuka nie przejmuj sie ja tez doła łapie. Zawsze tez wszystko miałam jak w zegarku, tez wiedziałam kiedy mam jajeczkowanie a jak trzeba żeby był wszystko ok to przecież nie było owulacji(chyba), okres spóźnił mi sie 5 dni, i był bardzo dziwny. Miałam jakieś 1,5dnia normalnego krwawienia i 1 dzien niewielkiego plamienia i już po okresie. Nie wiem czy coś sie dzieje czy tez przez ta presję. Zaczęłam mierzyć temperaturę dodatkowo także zobaczymy czy tym razem monitor pokaże owulacje czy nie. Eech wkurza mnie to wszystko dlaczego to tak musi byc ze osoby które często nie chcą miec dzieci, cpunki, alkoholiczki i inne degeneratki zachodzą w ciążę bez problemu a tu porządny człowiek ktory pragnie tego dzieciatka musi przejść drogę przez mękę żeby sie doczekać ...albo i nie. Ja to myślałam ze moze przez moje większe gabaryty ( bo mam trochę kg za dużo) ale mam koleżankę która jest jak filigranowa laleczka ma jednego syna i teraz 1,5 roku nie moze zajść w ciążę. Nie ma sprawiedliwości na tym swiecie:no:
 
reklama
mi tez się gabaryty nieco powiększyły, może nie ma tragedii ale jestem teraz przy kości co mnie dodatkowo wkurza bo jem tyle co nic (nie mam apetytu). Ogólnie ten rok jakis koszmarny dla mnie jest ( a to dopiero półmetek - co mnie jeszcze trafi), od lutego nowa praca, która mimo, że powinnam się cieszyć bo stała (nie musiałam się bać o zwolnienie)okazała się jakimś piekłem, dochodziło do tego, że rano z chwilą otworzenia oczu już mi się ręce trzęsły, ciśnienie skakało mi do 160 i ten lęk co te baby dzis wymyślą, żeby pracowało mi się jeszcze gorzej, stawiałam się póki starczyło mi sił, potem odpuściłam widząc że nie idzie się w żaden sposób dogadać - dodatkowo robiły mi koło pióra do kierowniczki a ona to łykała jak młody pelikan i na nic się zdały tłumaczenia, że sytuacja nie wygląda tak jak one to przedstawiają ( nawet przedstawiały swoje błędy jako moje), no i zakończyło sie, że sama sie zwolniłam, nawet mąż mówił po swojemu "rzuć tą pracę w man du bo jesteś wrakiem człowieka", kiedy opowiedziałam mamie i teściowej co tam się działo nie mogły uwierzyc, że wytrzymałam tak długo..., potem upragniona kuchnia, długo wybierana za prawie 1500zł - pęknięta i co znowu stres z sądem ? próbowałam już wszystkich innych opcji...I jeszcze te starania...tak pragnę zostać matką (zawsze chciałam miec rodzinę - to był zawsze mój priorytet), a tu się okazuje, że na tym polu też kicha...Teraz czekam na kupkę cegieł na głowę...
 
Do góry