ja na swoich Rodziców póki co tez nie moge narzekac - pomagaja jak tylko moga. Mama przebiera i karmi (jak mnie nie ma w domu), Tato nosi na rekach (obecnie na ramieniu - bo to jej ulubiona pozycja Jagody), rozmawia z nia, pokazuje autka przejezdzajace ulica (tato jest mechanikiem), no i zawsze, kiedy jest taka potrzeba, jezdzi z nami gdziekolwiek musimy sie wstawic, badz cokolwiek zalatwic (aby M niepotrzebnie z pracy wyrywac).
Tesciowie.
Tesciowie mieszkaja od nas jakies 3 km.Tesciu codziennie wypytuje mnie na gg o Jagódke - ale zeby przyjechac do niej i zobaczyc na "zywo" - to moze 3 razy tak zrobil, i na 3 kolejne zalapal sie u nich z racji naszych odwiedzin. "Bardzo zalatany jest"...
Tesciowa - balam sie jej jak cholera.. (ze "wejdzie nam z butami" do wszystkiego, ze bede wysluchiwala złotych porad na kazdym kroku, a przede wszystkim naslucham sie jaka to ja zla matka jestem) A tu.. spokoj.. Ona byla bardziej "zielona"ode mnie na samym poczatku. Bala sie wziazc Mala na rece, i caly czas powtarza, ze teraz inaczej sie wychowuje dzieci, inaczej pielegnuje, i Ona boi sie, ze cos robi nie tak
Czyli luzik.
Poza tym, po 2 tyg. od pojawienia sie naszej Jagódki na swiecie, moja Tesciowa wyladowala w szpitalu z zapaleniem zyl, wiec w tej chwili nie za bardzo moze nam pomoc i jest to w 100% zrozumiane
Ogólnie wszyscy bardzo sie ciesza.