A ja rodzilam na Raciborskiej..
i powiem szczerze:
Wyglad szpitala - ok
Lazienki w salach - sa - ale zagrzybiałe
Polozne sa kulturalne, ale nie kwapily sie zeby pomoc wstac, czy nauczyc pielegnacji noworodka. Mialy "swoj swiat" na noworodkach. Nie pozwalaly uczestniczyc w kapieli dziecka - wypraszaly z sal - co wedlug ordynatora nie powinno miec miejsca.
Po porodzie moj synek zostal wyniesiony CALKIEM NAGI z sali porodowej na noworodki!
Nie zostal nawet owiniety pieluszka!! Z tego co dowiedzialam sie od kolezanki, ktora byla w czasie mojego porodu na noworodkach, ze swoim wczesniakiem - moj synek zostal pozostawiony samemu sobie przez ok 30 minut!!! niczym go nie owinely, plakal, nie przyszly do niego! karygodne!!
a sam porod trwal ok 10 godzin!
nikt nie poinstruowal mnie co mam robic, jak ciwczyc zeby mniej bolal krzyz.
na porodowke weszlam po 6 godzinach męk na korytarzu i na sali.
nikt mi nie pomogl przechodzic skurczy.
na swoje nieszczescie na oddziale panowal calkowity zakaz odwiedzin, poniewaz byla epidemia grypy, wiec bylam tam calkiem sama. plakalam z bolu,nie umialam sobie z nim poradzic!!
moj porod przyjmowala podobno najlepsza polozna na oddziale.
fakt, widac ze kobieta zna sie na swojej robocie, ale miala "zly dzien" i w czasie gdy ja juz na porodowce zmagalam sie z potwornymi bolami [nie dostalam zzo - bo pani anestezjolog NIE UMIALA wkluc sie w tatuaz!! , wyjasniajac ze na "zmiany skorne" - znieczulenia nie podaje sie.. jakos dzien wczesniej w czasie badania do tego znieczulenia- z innym anestezjologiem - nie bylo problemu z podaniem zzo.. ].
krzyczalam, wylam z bolu, prosilam o lekarza, nawet blagalam o pomoc.i zamiast spotkac sie ze zrozumieniem, slyszalam tylko ze po co zachodzilam w ciaze, ze mam sie nie drzec, ze zaraz otworza okno zeby mnie wszyscy an dworze slyszeli, ze ona tez rodzila kiedys i nie darla sie tak strasznie..
a mnie po prostu potwornie bolalo :-(
ja balam sie ze nie przezyje tego !!! wyobrazcie sobie jaka bylam spanikowana!
balalm sie ze cos zlego sie stanie, zwazajac na to ze odeszly mi wody juz kilka godzin wczesniej i moj synek byl w brzuszku juz bez wod, co bylo dla niego juz wystarczajaco traumatyczne!
prosilam polozna zeby nie krzyczala na mnie, prosilam o zrozumienie, przez lzy!
blagalam ja zeby przestala mnie oczerniac, bo to dziala na mnie odwrotnie i nie umiem sie skupic na tym zeby przejsc jakos przez ten porod.
a ona darla sie coraz bardziej.
to bylo cos strasznego!!
bylm potwornie spanikowana, nie wiedzialam zabardzo co mowie i co robie!
zupelnie stracilam panowane nad soba i po prostu wyłam tak na maxa.
z powodu bolu, strachu i przykrosci jakich doznawalam przy wysluchiwaniu jaka to jesttem..
poza tym polozna w czasie moich boli poszla sie polozyc.
ja rozumiem ze miala wczesniej kika porodow i ze kazdy z nich jest dla niej wyczerpujacy, ale dlaczego sie mna nie zajela?
dlaczego mnie zostawila tam sama i opieprzala ze krzycze!
dlaczego nie powiedziala ze moge cwiczyc na pilce lub drabinkach w celu zmniejszenia boli?
byly to bole krzyzowe, wiec naprawde bolalo.
poza tym ja mam smiesznie niski prog bolu i przezywalam to strasznie.
najgorsze bole byly wtedy gdy ona wkladala palce i sprawdzala rozwarcie[chyba] w czasie skurczu! myslalam ze po prostu zemdleje!!!
wtedy najbardziej sie na mnie wkurzala i krzyczala, bo ja nie dawalam sobie rady z tym bolem i automatucznie sie przed tym bronilam.
ja naprawde chcialam z nia wspolpracowac, ale nie dawalam rady!
czy to zbrodnia!!?
poza tym choruje na astme i nie dawalam rady oddechowo.
najgorzej bylo gdy kazala przec.
ja bylam tak wyczerpana ze nie mialam sily podniesc nnog do klatki piersiowej!
naprawde nie mialam na to sily..
ona wtedy znow krzyczala...
w koncu przyszla druga pani, chyba salowa - jej lagodnosc mnie uspokoila,
podaly mi tlen co bardzo pomoglo.
polozna w koncu "za kare" zadzownila po pania doktor.
przyszla i pomogly mi urodzic synka.
obie nogi one przylozyly do klatki a salowa glowe.
jakos mi sie udalo.
ale bylo bardzo ciezko.
potem pani doktor mnie dlugo szyla a ja trzeslam sie z bolu.
przeprosilam je [nie wiem czemu] za swoje zachowanie i podziekowalam za pomoc w urodzeniu synka.
w sumiee to jestem im wdzieczna, ale trauma ktorej doznalam, zostanie ze mna do konca zycia.
uwazajcie wiec na ten szpital.
reklamuja sie jako "szpital bez bolu" ale to jedno wielkie klamstwo...
poza tym nie przestrzegaja regulaminu na "noworodkach".
jak juz bedziecie tam rodzic pamietajcie o swoich prawach.
"pozdrawiam" pania malgosie - polozna z porodowki
i powiem szczerze:
Wyglad szpitala - ok
Lazienki w salach - sa - ale zagrzybiałe
Polozne sa kulturalne, ale nie kwapily sie zeby pomoc wstac, czy nauczyc pielegnacji noworodka. Mialy "swoj swiat" na noworodkach. Nie pozwalaly uczestniczyc w kapieli dziecka - wypraszaly z sal - co wedlug ordynatora nie powinno miec miejsca.
Po porodzie moj synek zostal wyniesiony CALKIEM NAGI z sali porodowej na noworodki!
Nie zostal nawet owiniety pieluszka!! Z tego co dowiedzialam sie od kolezanki, ktora byla w czasie mojego porodu na noworodkach, ze swoim wczesniakiem - moj synek zostal pozostawiony samemu sobie przez ok 30 minut!!! niczym go nie owinely, plakal, nie przyszly do niego! karygodne!!
a sam porod trwal ok 10 godzin!
nikt nie poinstruowal mnie co mam robic, jak ciwczyc zeby mniej bolal krzyz.
na porodowke weszlam po 6 godzinach męk na korytarzu i na sali.
nikt mi nie pomogl przechodzic skurczy.
na swoje nieszczescie na oddziale panowal calkowity zakaz odwiedzin, poniewaz byla epidemia grypy, wiec bylam tam calkiem sama. plakalam z bolu,nie umialam sobie z nim poradzic!!
moj porod przyjmowala podobno najlepsza polozna na oddziale.
fakt, widac ze kobieta zna sie na swojej robocie, ale miala "zly dzien" i w czasie gdy ja juz na porodowce zmagalam sie z potwornymi bolami [nie dostalam zzo - bo pani anestezjolog NIE UMIALA wkluc sie w tatuaz!! , wyjasniajac ze na "zmiany skorne" - znieczulenia nie podaje sie.. jakos dzien wczesniej w czasie badania do tego znieczulenia- z innym anestezjologiem - nie bylo problemu z podaniem zzo.. ].
krzyczalam, wylam z bolu, prosilam o lekarza, nawet blagalam o pomoc.i zamiast spotkac sie ze zrozumieniem, slyszalam tylko ze po co zachodzilam w ciaze, ze mam sie nie drzec, ze zaraz otworza okno zeby mnie wszyscy an dworze slyszeli, ze ona tez rodzila kiedys i nie darla sie tak strasznie..
a mnie po prostu potwornie bolalo :-(
ja balam sie ze nie przezyje tego !!! wyobrazcie sobie jaka bylam spanikowana!
balalm sie ze cos zlego sie stanie, zwazajac na to ze odeszly mi wody juz kilka godzin wczesniej i moj synek byl w brzuszku juz bez wod, co bylo dla niego juz wystarczajaco traumatyczne!
prosilam polozna zeby nie krzyczala na mnie, prosilam o zrozumienie, przez lzy!
blagalam ja zeby przestala mnie oczerniac, bo to dziala na mnie odwrotnie i nie umiem sie skupic na tym zeby przejsc jakos przez ten porod.
a ona darla sie coraz bardziej.
to bylo cos strasznego!!
bylm potwornie spanikowana, nie wiedzialam zabardzo co mowie i co robie!
zupelnie stracilam panowane nad soba i po prostu wyłam tak na maxa.
z powodu bolu, strachu i przykrosci jakich doznawalam przy wysluchiwaniu jaka to jesttem..
poza tym polozna w czasie moich boli poszla sie polozyc.
ja rozumiem ze miala wczesniej kika porodow i ze kazdy z nich jest dla niej wyczerpujacy, ale dlaczego sie mna nie zajela?
dlaczego mnie zostawila tam sama i opieprzala ze krzycze!
dlaczego nie powiedziala ze moge cwiczyc na pilce lub drabinkach w celu zmniejszenia boli?
byly to bole krzyzowe, wiec naprawde bolalo.
poza tym ja mam smiesznie niski prog bolu i przezywalam to strasznie.
najgorsze bole byly wtedy gdy ona wkladala palce i sprawdzala rozwarcie[chyba] w czasie skurczu! myslalam ze po prostu zemdleje!!!
wtedy najbardziej sie na mnie wkurzala i krzyczala, bo ja nie dawalam sobie rady z tym bolem i automatucznie sie przed tym bronilam.
ja naprawde chcialam z nia wspolpracowac, ale nie dawalam rady!
czy to zbrodnia!!?
poza tym choruje na astme i nie dawalam rady oddechowo.
najgorzej bylo gdy kazala przec.
ja bylam tak wyczerpana ze nie mialam sily podniesc nnog do klatki piersiowej!
naprawde nie mialam na to sily..
ona wtedy znow krzyczala...
w koncu przyszla druga pani, chyba salowa - jej lagodnosc mnie uspokoila,
podaly mi tlen co bardzo pomoglo.
polozna w koncu "za kare" zadzownila po pania doktor.
przyszla i pomogly mi urodzic synka.
obie nogi one przylozyly do klatki a salowa glowe.
jakos mi sie udalo.
ale bylo bardzo ciezko.
potem pani doktor mnie dlugo szyla a ja trzeslam sie z bolu.
przeprosilam je [nie wiem czemu] za swoje zachowanie i podziekowalam za pomoc w urodzeniu synka.
w sumiee to jestem im wdzieczna, ale trauma ktorej doznalam, zostanie ze mna do konca zycia.
uwazajcie wiec na ten szpital.
reklamuja sie jako "szpital bez bolu" ale to jedno wielkie klamstwo...
poza tym nie przestrzegaja regulaminu na "noworodkach".
jak juz bedziecie tam rodzic pamietajcie o swoich prawach.
"pozdrawiam" pania malgosie - polozna z porodowki